poniedziałek, 6 maja 2013

Chapter 10


Siedziałam na wysokim krześle, które przypominało wyglądem takie, na których siedzą często gitarzyści, i lekko mrużyłam oczy, ponieważ oślepiające światła reflektorów padały wprost na moją twarz. Odzwyczaiłam się już od tego uczucia. Było mi niemiłosiernie gorąco; miałam na sobie tonę makijażu oraz sprane, ciemne dżinsy i karmelowy  sweter. Moje ciemne, długie włosy zostały spięte w niechlujnego koka (Stylistka męczyła się z nim prawie dwie godziny, więc… Ekhem…) a kilka kosmyków, szczególnie z przodu, opadało mi na twarz.
Nie widziałam dokładnie całej sali, w której miałam śpiewać, jednak zdawałam sobie sprawę, że pierwszy raz od kilku miesięcy, na mój koncert przyszedł prawdziwy tłum. Ann, tuż przed moim wyjściem na scenę, powiadomiła mnie, że wystawili na dwór specjalne telebimy dla tych, którzy nie mogli wejść do środka. Byłam naprawdę zdziwiona, bo nigdy jakoś nie miałam tłumów wielbicieli.
Najwyraźniej fake zrobił swoje…
- Okej, jesteście gotowi? – Zawołałam do mikrofonu.
Najwyraźniej publiczność była gotowa, bo moje pytanie spotkało się z niesamowicie głośnym piskiem nastolatek (Miałam nadzieję, że również nastolatków.), który prawie rozsadził mi bębenki.
Oblizałam usta, gdy piosenka się rozpoczęła i zaczęłam śpiewać.
Piosenka, którą dla mnie napisano, z moją drobną pomocą, była naprawdę piękna. Oddawała wszystkie moje uczucia względem Harry’ego, Louisa i wszystkich innych, których zraniłam przez całe moje życie.
Are you hiding from me
Somewhere in the crowd.
And I can't help but notice,
That You're heart is broken
Cause…
Po moim policzku spłynęła łza, na którą nie powinnam sobie pozwolić. Wiedziałam, że później Anna-Line mnie za to zabije, ale teraz liczyło się dla mnie to, aby odzyskać Harry’ego. Mojego Harry’ego - nie tego, który pojawia się w naszym mieszkaniu tylko po to, aby paparazzi zrobili mu zdjęcie albo, który na pokaz przychodzi na moje koncerty. Nie chciałam jego dłoni, która gładzi moje plecy, bo jego rodzice patrzą; nie chciałam jego pocałunków na moich ustach, skoro były tam tylko dlatego, że siedzieliśmy akurat na plaży.
Brakowało mi naszego siedzenia na kanapie i nic nie robienia. To jednak nie wróci tak szybko, jakbym chciała (O ile w ogóle wróci…), ponieważ i on, i ja zaczęliśmy właśnie trasy koncertowe. A ja musiałam dokończyć nagrywanie płyty, której premiera niestety została przełożona, bo podobno „miałam ciężkie zapalenie strun głosowych i nie mogłam śpiewać”. Tak, Ann zna się na swojej robocie.
*
- Zayn, błagam cię, zniszczysz wszystko – wyszeptałam przykładając lód do jego opuchniętego policzka.
Chłopak spojrzał na mnie uważnie. Dostrzegłam cień zrozumienia w jego brązowych oczach, ale było w nich także zaciekawienie. Wiedziałam, że przekonanie go, aby siedział cicho będzie mnie kosztowało dużo wysiłku, a nie wiedziałam nawet, czy mogę liczyć na pomoc Hazzy. Bo jak człowiek, który wyparował może mi w czymkolwiek pomóc?
Właśnie…
- Dlaczego to robisz?
- Co robię? – Zmarszczyłam brwi, przemywając rozcięcie wodą utlenioną, a potem naklejając na nie plaster z Supermanem.
- Pomagasz mi. Nakleiłaś mi właśnie plaster z Supermanem – wskazał na swój policzek, a ja otarłam łzy, nadal cieknące mi po policzkach i usiadłam przy stole, upijając łyk gorącej herbaty z kubka. – Przeczytałem twój prawie-pamiętnik, a ty zamiast polecieć za swoim prawie-chłopakiem mi pomagasz, mimo że nie jestem nawet twoim prawie-przyjacielem.
- Nadużywasz prawie – zbyłam go, wbijając wzrok w mahoniowy blat stołu.
Nie było na nim nawet jednej plamki, mimo że mój współlokator nie jest czyścioszkiem. Nie dziwiło mnie to jednak, bo nazwanie Liama pedantem byłoby drobnym niedomówieniem. Zresztą, ja sama też nie należałam do brudasów, a kurz w szafie był dla mnie jak apokalipsa – nie do przeżycia.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
- Bo nie znam odpowiedzi, jasne?! – spojrzałam na chłopaka z furią. – Nie wiem, czemu to robię! Może po to, żeby upewnić się, że cały świat nie znajdzie się w posiadaniu mojego pamiętnika? A może po to, żeby mieć pewność, że nie zwalisz całej winy za ten bajzel w pokoju, na mnie?! A może po prostu cię nienawidzę i mam ochotę dosypać ci do herbaty cyjanku!
Zerwałam się na równe nogi i mrucząc pod nosem przekleństwa przeszłam do salonu, żeby posprzątać papiery walające się po prawie całym pokoju. Część z nich okazała się zakrwawiona, ale większość po prostu pognieciona.
- Nie powiem im, okej? Wierzę, że ty i Styles naprawdę coś do siebie czujecie i kiedy już to wszystko ogarniecie, sami przyznacie się, że to był fake.
- W dupie mam w co ty wierzysz! On mi nigdy nie wybaczy, jasne? Nie po tym wszystkim – pokręciłam głową machając ręką w stronę stosu kartek na stole. – Nie znał ten strony mnie.
- Ludzie ukrywają różne rzeczy…
*
O dziwo, Zayn nie powiedział nikomu o tym co przeczytał. Z tego co wiedziałam, ukrywał to nawet przed Perrie, która okazała się naprawdę przemiłą dziewczyną, mimo że miała drobne sprzeczki z tonikiem do demakijażu…
Wracając do pierwotnego tematu – nie sądzę, żeby ktokolwiek oprócz Liama podejrzewał, że między mną i Harry’m powstał ogromny mur nie do przeskoczenia. Payne zerkał na nas w najmniej odpowiednich momentach, na przykład, kiedy Harry otwiera oczy całując mnie, albo kiedy krzywi się, gdy go dotykam. Tak, to trochę niezręczna sytuacja, ale jak do tej pory, nikt niczego nie komentował.
- To był naprawdę dobry koncert, Candy – powiedziała Ann, kiedy już zeszłam ze sceny.
Uniosłam brwi i pokiwałam głową, siląc się na uśmiech. Serio?, chciałam powiedzieć, A ja sądzę, że trochę inaczej go oceniasz i oberwie mi się, gdy tylko zostaniemy same.
Bo dwa razy potknęłam się na scenie w czasie układu, spadłam ze schodów, prawie zwymiotowałam na jedną z tancerek i totalnie rozpłakałam się pod koniec „Reasons”. Ann miała powody, aby być na mnie wściekła, jednak starałam się tego nie okazywać.
- Byłaś cudowna, kochanie – powiedział Harry głosem wypranym z uczuć i musnął mój policzek.
Miał zmierzwione włosy, a jego zielona koszulka była zupełnie pognieciona. Miałam przeczucie, że w czasie występu wymknął się z areny i poszedł do jakiegoś nocnego klubu się zabawić. I wiedziałam, że nie mogę wykluczyć takiej ewentualności, bo naprawdę nie miałam nad nim żadnej kontroli.
- Dziękuję – szepnęłam tylko spuszczając wzrok.
Kiedy go podniosłam zauważyłam, że Liam uważnie się nam przygląda, a jego szczęka jest mocno zaciśnięta. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie, ale spojrzał w inną stronę, jakby szukając kogoś w tłumie.
I jak na zawołanie koło mnie zjawiła się Danielle i cmoknęła mnie głośno w policzek. Zaśmiałam się z jej zdziwionej miny, kiedy zauważyła obok mnie Stylesa. Tak, Harry rzadko podchodził do mnie po koncertach. Zazwyczaj mruczał coś o zmęczeniu, albo bólu głowy i zamykał się w garderobie lub wracał taksówką do hotelu.
- Hazz, jestem już zmęczona. Wracamy do domu? – Zapytałam nawet nie patrząc na chłopaka.
Podbiegła do nas jakaś dziewczyna, na oko dwudziesto-dwudziestodwuletnia, i zaczęła pospiesznie odpinać ode mnie wszystkie kable od mikrofonu. Skinęłam jej głową, a ona odeszła, kuląc się pod badawczym spojrzeniem Harry’ego, który uważnie lustrował jej sylwetkę.
Louis spojrzał na niego zdziwiony, ale ja nauczyłam się to ignorować. Przez trzy tygodnie idzie się przyzwyczaić do takiego zachowania. Tommo podszedł do mnie z wielką torbą, do której zapewne, jak zwykle, zdążył już spakować moje rzeczy, a ja uśmiechnęłam się do niego szeroko. Szatyn ucałował mnie w policzek, pożegnał się z Hazzą jakimś męskim uściskiem ręki, a potem zebrał wszystkich do wyjścia.
Kiedy zostaliśmy już tylko ja i Harry nie bardzo wiedziałam jak mam się zachować. Oblizałam więc usta i bez słowa ruszyłam w stronę metalowych drzwi prowadzących na tyły budynku, gdzie czekał już na mnie czarny samochód z przyciemnionymi szybami, który kupiłam tydzień temu, żeby mieć chociaż trochę prywatności.
- Christine, zaczekaj – powiedział Styles, kiedy otwierałam drzwi od strony kierowcy.
Moje serce załomotało jak nigdy wcześniej i czułam jak cała krew odpływa mi z twarzy. Znieruchomiałam, czekając na jakikolwiek ruch ze strony mojego niby-chłopaka. Jego wyraz twarzy był nieprzenikniony, przez co moje myśli atakowały mnie jak szalone. Miałam nadzieję, że może przeprosi mnie, albo powie coś miłego.
Ale jak zwykle za dużo myślałam…
- Nie wracam z tobą, jadę do klubu, nie czekaj na mnie.
Rozchyliłam usta, nie bardzo wiedząc co mu odpowiedzieć.
- O której wrócisz? – zapytałam tylko, czując jak mój głos drży z nadmiaru emocji.
- Nie mam pojęcia, wyluzuj – sarknął, poprawiając loki.
Przyglądał mi się uważnie, kiedy oblizywałam usta i przez chwilę znowu miałam nadzieję, że przeprosi. Jednak nie zrobił tego.
- Uważaj na siebie, Hazz.
- Jak zawsze – zawołał, przywołując taksówkę.

19.08.2012, Nowy Jork
Nie będę się zbytnio rozczulać, Lou. Miałam przestać do ciebie pisać, ale pan Jestem-Wielką-Gwiazdą-Składajcie-Mi-Pokłony doprowadza mnie do furii i łez jednocześnie.
Tak, kocham go! I w dupie mam te jego tanie dziwki!
Nie wiem, co w nim jest takiego, że bez jego śmiechu to mieszkanie wydaje się takie… zimne. Nie pasuję tutaj, kiedy on mnie nie przytula.
Chciałabym, żebyś z nim porozmawiał, ale jak zwykle wiem, że tego nie przeczytasz. Chyba, że pan Przeczytałem-Pamiętnik-Candy-Ale-Jestem-Teraz-Fajny zdecyduje, że jednak ujawni światu wszystkie listy do ciebie.
Nie wiem co robić – C.C.H.

9 komentarzy:

  1. JEZU SERIO JESTEŚ MOCNA ♥ NIGDY NIE SPOTKAŁAM SIĘ Z TAK POKRĘCONYM OPOWIADANIEM. SZCZERZE MOGĘ PORÓWNAĆ CIĘ DO ROKISZJI, KTÓRA RÓWNIEŻ JEST ŚWIETNA. MOŻE TEN KOMENTARZ I NIE BĘDZIE ZA DŁUGI, ALE UWIERZ, ŻE NIESTETY MUSZE ODROBIĆ LEKCJE I ŻE CIĘ KOCHAM ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego taki krótki!?
    Ja tu czekam prawie miesiąc, a tu coś co zaspokoiło moją żądzę w 0,00000000000000000000000001%
    bhnxcgusngchnxjfw.
    Genialnie! Myślałam, że po tym zajściu Harry powie Charl co czuje, bo wkońcu
    nazwał Candince swoją dziewczyną...
    ahhh... Zaraz się rozryczę.
    Miało być inaczej.
    Zayn zachował się jak prawdziwy przyjaciel nie mówiąc nikomu o Pamiętniku, a Hazz...
    Grrr... Idę do klubu nie czekaj na mnie.
    Oj ja bym na niego poczekała i w tedy jego śliczna buźka przypominałaby....
    Ok... spokojnie.
    No widzisz?!
    Nie mogę czytać tak genialnego opowiadania, bo mi odwala :*
    Zaraz idę odtańczyć dziki taniec szczęścia na pięciosekundowe imprezie :D
    Choć znając życie Pani Jestem-Twoja-Matką-I-To-Ode-Mnie-Zależy-Czy-Będziesz-Robiła-Jaką-Kolwiek-Imprezę
    wszytsko m izepsuje.
    Czekam na następny (mam nadzieję, ze dłuższy i szybciej dodany) rozdział <333333333333333
    Kocham*.*

    youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ygiwfhiyowegofwe <- znaczy dziękuję :)
      Przepraszam, że taki krótki rozdział, jednak z ramach przeprosin jeszcze dzisiaj się COŚ pojawi ;)

      Usuń
  3. o mamo *.* wpadłam na to opowiadanie całkiem przypadkiem.. i powiem Ci,że przeczytałam te wszystkie rozdziały w jeden wieczór i jestem naprawdę w szoku ;) oczywiście, w pozytywnym tego słowa znaczeniu :D dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania ;) masz świetny styl ;*
    i ogólnie, już się nie mogę doczekać nowego rozdziału ;) mam nadzieję, że będzie coś pogmatwane, ale tak pozytywnie! :D marzę! o tym, żeby wyznali sobie miłość, przecież oni się kochają! no! prawda? ;< prawda! no i oczywiście wątek z Louisem jest bardzo, bardzo ciekawy ;> no i w dodatku ten wścibski Zayn i Liam obserwator ;> więc życzę powodzenia w dalszym pisaniu! mam nadzieję, że nowy rozdział już niebawem ;33 ;*
    ZAJEBIOZA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NOWY ROZDZIAŁ DZISIAJ albo jutro ;p
      Cieszę się, że podoba Wam się to co piszę. Naprawdę wkładam w to wiele serca..
      No i, bardzo dziękuję.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. DZIEWCZYNO, jesteś genialna. Nigdy nie byłam dobra w pisaniu długich, wzruszających komentarzy, ale chciałabym abyś wiedziała że zakochałam się w twoim stylu pisania. Daawno nie czytałam opowiadania tak dobrego. Dziękuję. Czytam i targają mną emocje, serio. Bohaterka płaczę, ja robię to samo. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale rób tak dalej!
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej *.* To naprawdę miłe...
      Cóż, sama nie wiem jak to robię, po prostu staram się wczuwać w emocje bohaterów i jak najlepiej to wszystko opisać. Wiem, że często robię przy tym błędy, ale... Po prostu, w pewnym sensie, staram się żyć życiem wykreowanych przeze mnie postaci.
      Bardzo dziękuję za Twój komentarz ;)

      Usuń