środa, 17 kwietnia 2013

Chapter 9


- Musicie sobie kupić mieszkanie, Cands – powiedziała stanowczo Ann, a ja złączyłam usta w wąską linię i wbiłam wzrok w swoje kolana.
Wiedziałam, że w końcu ten temat wypłynie. W końcu, nie bez powodu poruszyła go, gdy ostatnio nas odwiedziła
- Ann ja… - potarłam twarz dłonią, starając się jakoś skupić. – Nie mogę teraz o tym myśleć. Nasze relacje są teraz bardzo napięte i nie mam...
Kobieta przerwała mi, posyłając w moim kierunku ostre spojrzenie. Zamilkłam, ale skrzywiłam się, okazując swoje niezadowolenie.
- Nie obchodzi mnie to, Christine – pokręciła głową. – W umowie nic nie było o tym, że macie się dogadywać. Ważne, żebyście dobrze odgrywali swoją rolę przed światem.
Podsunęła mi pod nos plik spiętych zszywaczem kartek. Zerknęłam na nie, a potem jeszcze raz na swoją menadżerkę. Ruchem głowy zachęciła mnie, abym wzięła je do ręki.
Przymknęłam oczy i wyrównałam oddech. Przysunęłam bliżej siebie dokumenty i pobieżnie je przejrzałam. Jak się okazało, była to umowa na kupno mieszkania na obrzeżach Londynu. Zmrużyłam oczy, ale sięgnęłam po długopis. Nawet nie przeglądając tego, co tam napisali, złożyłam podpis w wyznaczonym miejscu i zwróciłam dokumenty mojej menadżerce.
Kobieta posłała mi karcące spojrzenie i uniosła brwi. Wzruszyłam ramionami i wbiłam wzrok w widok za oknem. Ann westchnęła, ale zignorowałam to. Ostatnio naprawdę ciężko nam się było dogadać i bardzo mnie to martwiło.
- Słuchaj skarbie, w tym biznesie nie ma miejsca na wrażliwość, czułość, emocje – wymieniała na palcach. – A ty? Ty jesteś ich uosobieniem.
Spięłam się, zaciskając dłonie w pięści. Wiedziałam do czego prowadzi ta rozmowa i ani trochę mi się to nie podobało.
- Candy, kiedyś musisz wybrać, rodzina albo kariera. Może jeszcze nie dzisiaj, może nie jutro, czy za dwa tygodnie. Ale kiedyś na pewno – spojrzała mi prosto w oczy. – Show biznes jest bezlitosny i wiedziałaś o tym, kiedy podpisywałyśmy umowę, pamiętasz?
Wstałam z fotela i najzwyczajniej w świecie wyszłam z gabinetu. Wiedziałam, że kiedyś wybór stanie się koniecznością. Miałam jednak nadzieję, że będę w stanie odwlec go w czasie jak najbardziej. Jak na razie, zbliżał się on nieubłaganie, ale ja nie byłam gotowa. Zupełnie…
*
Siedziałam właśnie w swoim nowym mieszkaniu w Londynie. Znaczy, nie tylko moim – Harry też miał w nim mieszkać, ale czy tak będzie, to nie wiem, bo przez ostatnie dwie noce nie zagościł z naszym łóżku. Nie wiem też czy się z tego cieszył, czy nie, bo od dnia w którym bardzo namiętnie się kochaliśmy stał się jakiś taki… dziwny.
Niby traktuje mnie tak samo, ale inaczej. Nie potrafię tego dokładnie wytłumaczyć.
Przede mną pojawił się znikąd kubek z parującą herbatą. Uśmiechnęłam się przyjaźnie w stronę chłopaka i czekałam aż usiądzie w fotelu naprzeciwko mnie. Kiedy już to zrobił, rozstawił szeroko nogi i oparł łokcie na kolanach, po czym złączył dłonie.
Tak, wreszcie postanowiłam bardzo poważnie z nim porozmawiać. Po prawie dwóch tygodniach, ale przecież czas akurat nie jest teraz najważniejszy. A przynajmniej według mnie.
- Candy, ja… - zaczął w tym samym momencie, w którym ja powiedziałam „Hazz, chyba…”.  Zagryzłam wargę, aby powstrzymać cisnący mi się na usta uśmiech i poczułam metaliczny smak krwi w ustach. – To może zacznij – zaproponował, a ja nieśmiało skinęłam głową.
Nie mam pojęcia, skąd nagle pojawił się ten dystans między nami. Miałam wrażenie, że muszę uważać na słowa, bo powiedzenie czegoś głupiego mogłoby spowodować, że zacznie się ze mnie śmiać. A przecież nie jest miło, kiedy ktoś, kto jest dla ciebie ważny się z ciebie śmieje, prawda?
- Chyba powinniśmy sobie coś wyjaśnić, Hazz – szepnęłam wpatrując się w ciemny napój, który trzymałam w dłoniach. – Nie wiem co się z tobą stało po tamtej nocy, ale bardzo chciałabym wiedzieć – podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy, starając się coś z nich wyczytać. Niestety były dla mnie równie nieprzeniknione, jak przez ostatnie dwa tygodnie.
Chłopak zamyślił się, a ja nie spuszczałam wzroku z jego skupionej twarzy. Zmarszczył brwi i nos, zmrużył oczy, po czym westchnął i odchylając się do tyłu potarł dłońmi twarz.
- Przepraszam, Christie – powiedział i wstał. Zaczął krążyć po pokoju, a ja ponownie skupiłam całą swoją uwagę na kubku z herbatą. – Chciałbym ci to wyjaśnić, ale… - zawahał się. Potem zaczął wyrzucać z siebie nieskładne zdania z prędkością karabinu maszynowego, a ja musiałam się porządnie skoncentrować, żeby cokolwiek zrozumieć. – Widzisz… Tamta noc była bardzo ważna. Było wprost cudownie, ale nie mogłem się pozbyć wrażenia, że trochę się pospieszyliśmy, że ty wcale tego nie chciałaś. Nie myśl, że nie zauważyłem, że to był twój pierwszy raz – spojrzał na mnie przelotnie, a ja spłonęłam rumieńcem. – Zauważyłem. Potem nie spałem prawie całą noc, widziałem, że ty też. Ale nic nie mówiłem, nie chciałem, żebyś poczuła się, jakbym na ciebie naciskał. Potem w ogóle o tym nie wspominałaś, a ja zupełnie nie wiedziałem co myśleć. No bo, dla mnie to naprawdę dużo znaczyło i po prostu zastanawiałem się, czy dla ciebie też – zakończył, a potem odetchnął głęboko i spojrzał mi w oczy.
Siedziałam z lekko rozchylonymi ustami, zupełnie nie wiedząc jak zareagować.
Jezu! Jaką ja byłam idiotką, że tamtej nocy nic nie powiedziałam! Poza tym, że nie wiedziałam nic o tym, że zauważył, że byłam dziewicą. Było mi tak strasznie wstyd, że mogłam w ogóle pomyśleć, że mu się nie podobało i dlatego nic nie mówił.
Odstawiłam kubek na stolik i podeszłam do chłopaka. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja po prostu go przytuliłam i westchnęłam cicho, wdychając jego znajomy zapach. Tak mi tego brakowało. Tego poczucia bezpieczeństwa jakie mi dawał samą swoją obecnością. Uśmiechnęłam się nieznacznie w jego tors.
- Mogę teraz ja coś ci powiedzieć?
Odchyliłam się do tyłu, spoglądając na jego zarumienioną twarz. Zdziwiłam się, widząc świecące się, zielone oczy. To znaczy, zawsze wiedziałam, że są zielone, ale nigdy jeszcze nie widziałam w nich tyle radości i strachu jednocześnie. Skinęłam głową, zachęcając chłopaka do mówienia, a on wziął głęboki wdech i odsunął się ode mnie o dwa kroki.
- Cands, ja chyba…
Drzwi mieszkania otworzyły się z hukiem i po całym mieszkaniu rozniósł się radosny śmiech chłopaków. Westchnęłam i wywróciłam oczami.
Nie mieszkali tutaj, ale wiedziałam, że będą bardzo częstymi gośćmi.
- Później dokończymy – pokręciłam głową i uśmiechnęłam się do wyraźnie przygnębionego Stylesa. Pokiwał głową, a ja stanęłam na palcach i szybko musnęłam jego usta, a jego twarz natychmiast się rozpogodziła. – Chcecie coś do picia? – Zapytałam, zanim chłopaki zdążyli chociażby zdjąć buty.
- I jedzenie! – Wykrzyknął Niall, wpadając do kuchni z szerokim uśmiechem
- Właśnie – mruknęłam, kiwając głową. – I jedzenie. Ciasteczka mogą być? – Uśmiechnęłam się, wskazując na stojący na stole talerz.
*
Stałam na środku salonu nie mogąc zrobić nawet najdrobniejszego ruchu. Moje oczy były szeroko otwarte, łzy ściekały mi po policzkach. Z trudem łapałam powietrze.
Na kanapie siedział Zayn. Miał nieprzeniknioną minę i wpatrywał się we mnie z wyraźnym zaciekawieniem. Obok niego stało ogromne, czerwone pudełko, wypełnione po brzegi papierami. Niektóre z nich walały się na szklanym stoliku i podłodze.
Zakryłam usta dłonią, nie wiedząc do końca co to oznacza. Jednak nasuwał mi się tylko jeden wniosek – Zayn przeczytał wszystkie moje listy do Louisa.
- To jak, Christine? Powiesz mi, co to wszystko ma znaczyć?

Doncaster, 27.08.2010
Kochany L!
Dzisiaj po raz pierwszy sama zadałam sobie ból. Doszłam do wniosku, że on jest dużo lepszy niż ten psychiczny. Przynajmniej go zagłusza…
Ale Ty tego nie rozumiesz. I nigdy Ci się to nie uda. Bo Ty mas teraz swoich niepowtarzalnych przyjaciół, sławę i fanów. Już nie istnieje dla Ciebie ktoś taki jak Christine Candice Haimitch. Bo teraz jesteś WIELKĄ PIEPRZONĄ GWIAZDĄ POP!
Doncaster, 19.03.2011
Kochany L!
Przeprowadzamy się. Nie wiem czy się cieszyć, czy nie, ale rodzice mówią, że tak będzie dla mnie lepiej. Nie wiem co się teraz stanie. Podobno w Holmes Chapel nie ma żadnych klubów, blisko mojego domu. Jak ja przeżyję tyle bez alkoholu?
Mam nadzieję, że dam radę. Twoja mama bardzo mnie wspiera. Jej też brakuje syna.
Holmes Chapel, 4.04.2011
Kochany L!
Iris jest naprawdę cudowna, ale nie wie co to znaczy stracić najważniejszą osobę w swoim życiu. Nie rozumie, dlaczego się tnę i dlaczego proszę ją, aby podkradała alkohol z barku swoich rodziców. Moi już zamykają go na klucz.
Są strasznymi egoistami. Gdybyś tu był, na pewno byś mnie poparł. Ale w sumie, gdybyś tu był, nie musiałabym tego robić. Dlaczego Cię tu nie ma?!
Holmes Chapel, 10.05.2011
Kochany L!
Dostałam niepowtarzalną szansę, ale muszę z tym wszystkim skończyć. Myślisz, że dam radę? Iris mówi, że na pewno, ale ja nie jestem pewna. Strasznie się boję, LouLou. Tak potwornie się boję…
Los Angeles, 30.06.12
Kochany L!
Jutro spotykam się na plaży z Harry’m. To tam oficjalnie staniemy się parą. Mam co do tego wszystkiego mieszane uczucia. Wiem, że on nie może Wam nic powiedzieć, bo stalibyśmy się mniej wiarygodni w udawaniu tego całego związku. Mam cichą nadzieję, że sam się dowiesz… oraz, że nas zrozumiesz.

Przed oczami przelatywały mi najgorsze listy. Te, w których obrażałam Lou, w których mówiłam o swoich uczuciach, w których mówiłam o swoich problemach… W których mówiłam o tym, że ja i Harry nie jesteśmy tak naprawdę parą.
- Ja… - powiedziałam cicho, a mój głos brzmiał jak pocieranie łyżką o tarkę. – Zayn, ja wszystko mogę wytłumaczyć – szepnęłam.
- W to nie wątpię – pokręcił głową. – Może na początek – podniósł kilka kartek z pudełka i pobieżnie je przekartkował. Miałam ochotę odgryźć mu rękę za to, że w ogóle ich dotyka, ale pewnie pogorszyło by to moją, i tak beznadziejną, sytuację. – Co to w ogóle jest? – wrzucił listy z powrotem do pudełka.
Przełknęłam ślinę i przetarłam mokre od łez policzki. Pociągnęłam nosem i mocniej naciągnęłam na dłonie rękawy swetra.
- To coś w rodzaju mojego pamiętnika. Tylko że ja zwierzam się Lou. Wiesz, kiedyś był moim przyjacielem i…
- Zrozumiałem – warknął nawet na mnie nie patrząc. – Naprawdę cię lubiłem, Candy. Perrie uważała, że jesteś bardzo szczerą – zerknął na mnie przelotnie, przeglądając kolejne strony – uczynną i miłą osobą. Prawdę mówiąc, ja też tak sądziłem. Ale potem znalazłem to. I zwątpiłem we wszystko co wiem o ludziach. „Nie wierzę w miłość. Ona nie istnieje. Jest tylko ból i cierpienie. Nawet przyjaźń wydaje mi się w tej  chwili czymś ulotnym i całkowicie odległym” – przeczytał. – Niezłe.
- To nie tak Zayn, byliśmy całkowicie szcze…
- Szczerzy? – Uniósł brwi, a potem roześmiał się ironicznie. – Nie wątpię – położył nogi na stoliku. – Skłamaliście nam w żywe oczy, Christine. Mówiliście o tym, jak bardzo się kochacie, że znacie się już od paru lat i byliście naprawdę dobrymi przyjaciółmi, a tu co? Dowiaduje się, że poznaliście się całkiem niedawno.
Po moich policzkach spłynęło jeszcze więcej łez. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, jak się bronić. Owszem, to co powiedział mulat było prawdą, ale miałam wrażenie, że przed tym jak uprawialiśmy z Hazzą seks coś w naszych relacjach stało się… prawdziwsze. Że to nie były tylko sztuczne pocałunki.
Usłyszałam trzask otwieranych zamykanych drzwi i otarłam policzki z łez, co i tak nic nie dało.
W salonie pojawił się Styles. Miał nieciekawą minę, ale nie wydawał się jakoś bardzo przygnębiony. Kiedy zobaczył cały bałagan, Zayna, który uśmiechał się do mnie sarkastycznie i moją zapłakaną twarz – całkowicie zdębiał.
- Co się stało? – Zapytał i musnął od niechcenia mój policzek. Natychmiast odsunęłam się od niego na kilka kroków i odwróciłam wzrok. – Candy?
- Nie musisz udawać, że się nią przejmujesz stary – mruknął Malik. – Doskonale wiem, że wasz związek to fake, mnie nie oszukasz.
- Co?!
- Twoja ukochana – Zayn podkreślił ostatni wyraz – prowadziła coś w rodzaju pamiętnika. Wszystko w nim opisała – wzruszył ramionami, a z moich ust wydostał się głośny szloch, który od dłuższego czasu próbowałam zdusić, zakrywając usta dłonią.
- Przepraszam, Harry – wyszlochałam patrząc na chłopaka. – To nie miało tak być, nikt miał się o tym nie dowiedzieć.
Kędzierzawy tylko skinął głową, po czym zdecydowanym krokiem podszedł to swojego przyjaciela. Ten wstał i posłał mi ironiczny uśmieszek. Mina Stylesa pozostała jednak nieprzenikniona, a po chwili uniósł zaciśniętą pięść i z całej siły uderzył nią Malika w twarz. Otworzyła szeroko usta i cofnęłam się o krok do tyłu, nie mogąc uwierzyć w to co zobaczyłam i usłyszałam. Zayn przeklął głośno i skulił się, łapiąc za zraniony policzek.
- Nie wiesz wszystkiego, Malik – syknął Harry. – I nigdy więcej nie dotykaj rzeczy mojej dziewczyny, jasne?
Odwrócił się w moją stronę i zlustrował mnie wzrokiem. Jego oczy były zupełnie puste. Nic nie mogłam z nich wyczytać. Po chwili zacisnął usta w wąska linię i wybiegł z domu trzaskając drzwiami. Zagryzłam wargę i spojrzałam na Zayna, który siedział skulony na podłodze i trzymał się za rozcięty policzek, po którym ściekała cienka strużka krwi. 

12 komentarzy:

  1. Rozdział wspaniały i co tu wiecej mówić czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow… Świetny rozdział. Biedna Candy. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no no to sie porobiło nie spodziewałam się takiej reakcji Hazzy.. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział jak i całe opowiadanie. A Harrego to mi żal bo chyba chciał wyznać Cand miłość. Ona chyba też do niego coś czuje. I teraz powinny być płomienne przeprosiny, tłumaczenia i godzenie :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  5. proszę o dodanie linku http://zrecenzuj-opowiadanie.blogspot.com/ w widocznym miejscu, w innym wypadku będę zmuszaona napisać odowę! pozdrawiam, Pluton

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. znalazłam już link. biorę się za pisanie recenzji i przepraszam za kłopot. Pluton

      Usuń
  6. zapraszam na recenzję Twojego opowiadania :) http://zrecenzuj-opowiadanie.blogspot.com/2013/04/37-dear-friend-xx.html#comment-form miło by było, gdybyś pozostawiła po sobie jakiś ślad! pozdrawiam, Pluton

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadrobiłam wszystko naraz i jedyne co mogę powiedzieć to: ahdhfvsdhekrnvjkdsfbls. Oczy pieką mnie niemiłosiernie, kark boli od ciągłego pochylania się, by lepiej widzieć tekst, ale to do cholery nie ważne, bo jestem kurewsko zadowolona! Czemu? Bo to co piszesz jest genialne! Kilka razy nieźle się uśmiałam, kilka aż łezka mi pociekła po policzku. Choć to banalne: N I E M O G Ę S I Ę D O C Z E K A Ć N A S T Ę P N E G O.
    (Napisałabym dłuższy komentarz ale wybacz - umieram)

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny, zresztą jak zawsze ;*
    Zapraszam na mojego http://neverloookkback.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę bardzo dobrze piszesz, blog jest przecudowny. Sama treść opowiadania jak i jego wygląd! Przecudowny! Czekam na dalszą część! Pozdrawiam i zapraszam do siebie na prolog: bemyinspiraation.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!
    Nie wiem co mam napisać.
    Może..
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!
    Nie no.... to opowiadanie jest..AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!
    Przeczytałam te wszystkie rozdziały i listy w 30 minut...
    Jestę bohaterę! :3
    Boże...tak mnie zaciekawiłaś...
    To jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam w swoim życiu.
    Awwww...Ostatnie słowa Harry'ego tak mnie ucieszyły.
    Mianowicie to, że nazwał Candy swoją dziewczyną!
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Na pewno chciał jej wyznać miłość.
    Pierwszy raz w życiu piszę, że wolałabym wtedy nie widzieć reszty
    One Direction.
    Po prostu cudnie!
    Obserwuję, dodaję twój blog do 'Czytanych' u mnie i będę stałą komentatorką.
    Liczę, że rozdział kolejny pojawi się jak najszybciej,
    ponieważ od dodania tego minął już prawie miesiąc.
    Przez ciebie nie zasnę!
    Masz mega wielki talent!
    Przepraszam, że taki krótki ten komentarz, ale
    jestem oczarowana i nie mogę
    wydusić z siebie żadnego słowa.
    Dawaj szybko nn.

    youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com

    ps.AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń