- Annie! –
zawołałam, gdy tylko kobieta przekroczyła próg domu.
Wymusiłam
uśmiech i przytuliłam kobietę. Chłopcy powtórzyli mój gest, ale jakby trochę
mniej entuzjastycznie. Kiepscy z nich jednak by byli aktorzy.
Kiedy
powiedziałam im dzisiaj rano, że około dziesiątej zjawią się u nas nasi
menadżerowie, po całym domu rozległ się zbiorowy jęk. Jedynie Danielle się
ucieszyła, bo stwierdziła, że chce poznać moją menadżerkę. Perrie nie była
szczególnie zachwycona spotkaniem z Paulem, z którym podobno zawsze się kłóci,
ale potem zaczęła się śmiać i wyciągnęła Zayna na zakupy. Nawet nie zjedli
śniadania, tak jej się spieszyło.
Zaprosiłam
naszych gości do salonu i wysłałam Harry’ego żeby zrobił im herbaty i przyniósł
ciasteczka, które wczoraj wspaniałomyślnie upiekł. Oczywiście na początku
śmiałam się z niego i zagroziłam, że będzie sprzątał kuchnie jak nabrudzi. No,
a potem zjadłam jedno i umarłam.
Tak, to były
najpyszniejsze ciastka jakie kiedykolwiek jadłam.
- Skarbie,
powiedz mi – menadżerka nachyliła się w moją stronę, a ja wywróciłam oczami i
udałam zaciekawienie tym co do mnie mówi – kiedy planujecie ze swoim chłopakiem
kupno jakiegoś mieszkania w Londynie?
Moje brwi
automatycznie podniosły się do góry, a usta rozchyliły w zdziwieniu.
Powoli analizowałam
z głowie słowa Anna-Line, ale mój mózg jakby je odrzucał. Zupełnie nie
rozumiałam, o co jej chodziło. Jakie znowu mieszkanie w Londynie?
Do tej pory
zazwyczaj nigdzie się nie zatrzymywałam na dłużej niż półtora miesiąca, przez
moje liczne wywiady, koncerty i trasy. Zwyczajnie nie miałam takiej szansy,
chociażby nie wiem jak mi się podobało w danym mieście – nie miałam jak zostać.
A tu nagle moja menadżerka wyjeżdża mi z mieszkaniem w Londynie.
- Jeszcze tego
nie omawialiśmy, prawda Hazz? – Zapytałam chłopaka, który akurat wszedł do
pokoju z tacką pełną ciasteczek oraz trzema kubkami parującej herbaty.
- Ale co? –
Styles zmarszczył brwi siadając obok mnie i wyłączając telewizor, bo Louis jak
zwykle miał w nosie nasze rozmowy biznesowe i ważniejszy był dla niego nowy
odcinek iCarly.
- Ej! – oburzył
się Tommo, a ja uśmiechnęłam się i pokręciłam z politowaniem głową. Chłopcy
naprawdę czasem zachowywali się gorzej niż dzieci. Ale potrafiłam im to
wybaczyć, chyba żeby rzucali mi w twarz budyniem.
No przepraszam,
ale budyniem się w ludzi nie rzuca…
- Annie pytała
Cands, kiedy zamierzacie kupić sobie jakieś wspólne mieszkanie w Londynie –
poinformował swojego przyjaciela Niall, naturalnie już zaczynając wyjadać
wszystkie ciastka.
Westchnęłam i
podsunęłam po pod nos swój kubek z herbatą wiedząc, że pewnie zaraz by nas
błagał o coś do picia. Kiedy się do mnie uśmiechnął zrobiłam z dłoni serduszko
i cmoknęłam do niego, śmiejąc się cicho. Blondynek natychmiast pokrył się
uroczym rumieńcem i odwrócił wzrok.
- No to
faktycznie – kędzierzawy skinął głową, roztrzepując przy tym swoje loczki –
nawet chyba o tym nie myśleliśmy.
Moja menadżerka
skarciła nas wzrokiem, chociaż ja nawet nie wiem za co. Paul mruknął jakieś
ciche przeprosiny i wymknął się do łazienki. Ja jednak sądziłam, że po prostu
chciał uniknąć dalszej części tej niezręcznej rozmowy. Oparłam się o oparcie
kanapy wyciągając nogi do przodu i krzyżując je w kostkach. Harry nerwowo
splatał i rozplatał palce u rąk, co chwila zerkając na Annie, która uważnie
lustrowała nas wzrokiem.
- A co tam u
was? – zwróciła się po chwili do Nialla i Louisa.
Zacisnęłam zęby
zastanawiając się gdzie, do jasnej cholery, podziewają się Liam i Danielle.
Podczas gdy chłopaki żywo rozprawiali o nieuchronnie zbliżającym się powrocie
do Londynu, ja nerwowo stukałam palcami lewej dłoni o udo, prawą natomiast
zaciskając w pieść.
- Pójdę do
kuchni po coś do picia – westchnęłam i wstałam z kanapy, po czym udałam się do
wspomnianego pomieszczenia, w celu nawilżenia mojego zaschniętego ze stresu
gardła.
- Przynieś mi
coli! – zawołał za mną Lou błagalnym tonem małego chłopczyka.
- Pieprz się
Tomlinson, nie jestem niczyją służącą – poinformowałam go równie przesłodzonym
tonem i sięgnęłam na górną półkę po mały kartonik z soczkiem o smaku
multiwitaminy. Wbiłam rurkę w odpowiednie miejsce i pociągnęłam łyczek.
Wróciłam do salonu i uśmiechnęłam się uroczo do Tommo, który gdy mnie ujrzał
zrobił obrażoną minę i odwrócił się do mnie tyłem, opierając się plecami o
szklany stolik. – Też cię kocham LouLou – mruknęłam cicho siadając na
kanapie.
Szatyn
natychmiast odwrócił się twarzą w moją stronę, a ja dostrzegłam w jego oczach
łzy, które po chwili spłynęły po policzkach. Spanikowana, że powiedziałam coś
co go uraziło ścisnęłam mocniej kartonik z sokiem, a napój wytrysnął przez
słomkę zalewając mi całą bluzkę i spodnie.
- Fuck –
syknęłam i odstawiłam opakowanie na podłogę.
- Christine! –
skarciła mnie natychmiast Ann, ale zignorowałam ją, dalej uparcie wpatrując się
w Louisa.
Wstałam i podeszłam
do niego. Uklękłam na podłodze i objęłam go, co on, oczywiście, odwzajemnił,
zupełnie nie przejmując się moim mokrym ubraniem.
- Już dawno nikt
nie powiedział do mnie LouLou – szepnął, a mi ze wzruszenia po policzkach
pociekły gorące, słone łzy. Mocniej wtuliłam się w Tomlinsona, szlochając
głośno.
- Matko,
ogarnijcie się trochę, co? – Anna-Line, jak zwykle w takich sytuacjach,
wykazała się całkowitym brakiem empatii.
Oczywiście, nie
ma to nic wspólnego z tym, że jest ona zimna jak ze stali i nie ma żadnych
uczuć. Powiedzenie tego było prawdziwym grzechem, bo kiedy tylko obcy jej
ludzie znikali za zakrętem moja menadżerka stawała się ciepłą kluchą. Kiedy
miała wokół siebie zaufane osoby potrafiła wzruszyć się na najgłupszej komedii
romantycznej.
Odsunęłam się od
Lou i oblizałam usta. Na języku natychmiast poczułam słony smak swoich łez.
Pociągnęłam nosem i z powrotem usiadłam na kanapie obok Hazzy, który niemal
błyskawicznie objął mnie ramieniem i przygarnął do siebie.
- Ann –
powiedział, a kobieta natychmiast na niego spojrzała – chyba na was już czas…
- Niewychowany
bachor – mruknęła w jego stronę moja menadżerka, a ja zachichotałam
cicho.
~(Ten fragment jest sceną erotyczną. Nie odpowiadam za zmiany
w psychice po przeczytaniu go)~
Leżałam bokiem
na łóżku przytulając się do chłodnej poduszki i rozmyślając nad dzisiejszym
dniem.
Było już dobrze
po drugiej nad ranem i wszyscy oprócz mnie smacznie spali. Zaczynam się
zmieniać w jakąś istotę nocy i wcale nie żartuję.
Okazało się, że
Danielle i Liam towarzyszyli Perrie i Zaynowi w dzisiejszym buszowaniu po
sklepach i zupełnie wyleciało im z głowy, że nasi menadżerowie mają złożyć nam
wizytę. Kiedy wrócili około piętnastej, Ann i Paula już nie było.
Poczułam jak
ktoś obejmuje mnie od tyłu i składa delikatne pocałunki na moim odkrytym
ramieniu. Wstrzymałam oddech, a po chwili zmrużyłam oczy z rozkoszy.
- Mam nadzieję,
że tym razem nikt nam nie przeszkodzi – wyszeptał Harry zachrypniętym głosem.
- Myślałam, że
śpisz – uśmiechnęłam się i odwróciłam twarzą do niego.
- Bo spałem –
mrugnął do mnie, a ja wywróciłam oczami i nachyliłam się, aby go
pocałować.
Jego usta
zetknęły się z moimi, a ja jak zawsze miałam wrażenie, że między naszymi
ciałami przeskakują iskry. Położyłam mu dłoń na policzku i pogłębiłam
pocałunek, siadając okrakiem na jego biodrach. Rozchyliłam usta, a jego język
natychmiast zetknął się z moim. Usłyszałam jęk rozkoszy i uśmiechnęłam się
delikatnie. Przeniosłam się z pocałunkami na jego szyję oraz umięśniony tors i
z satysfakcją zaobserwowałam, jak klatka piersiowa Stylesa zaczyna pracować w
dużo szybszym rytmie niż poprzednio. Kiedy dotarłam do linii jego bokserek
zawahałam się, jednak tylko przez chwilę.
Mimo wszystko
Hazz to zauważył. Uniósł się na łokciach patrząc na mnie uważnie spod
rzęs.
- Na pe… Och mój
Boże – jęknął, gdy wsunęłam dłoń w jego bokserki przerywając mu. Uśmiechnęłam
się i ściągnęłam z niego bieliznę, zostawiając go zupełnie nagiego. Musnęłam
opuszkami palców jego członka, a chłopak zadrżał z rozkoszy. – Christine,
błagam – wyszeptał zaciskając dłonie na prześcieradle.
- O co mnie
błagasz, Harry? – Zapytałam składając delikatne pocałunki na jego przyrodzeniu,
które było już w stanie erekcji. Kędzierzawy zagryzł mocno wargę spinając
wszystkie mięśnie, a ja kontynuowałam pieszczotę. – O co mnie błagasz? –
Powtórzyłam.
Nie było mi dane
się dowiedzieć, ponieważ chłopak pociągnął mnie do góry za ramiona i zachłannie
wpił się w moje usta. Westchnęłam mimowolnie, kiedy włożył rękę pod moją
bluzkę, a po chwili ściągnął ją, dotykając wrażliwej skóry na piersiach.
Wplotłam dłonie w jego włosy, pogłębiając pocałunek, a po chwili moja lewa dłoń
rozpoczęła wędrówkę po umięśnionym torsie mojego niby-chłopaka. Harry włożył
palce w moje majtki, a po chwili pieszczenia mnie, delikatnie, aczkolwiek
stanowczo wsunął się we mnie dwoma palcami. Poczułam jak uśmiecha się z
satysfakcją, kiedy mój oddech przyspieszył, a z ust wydostały się ciche
przekleństwa.
Zdjął ze mnie
bieliznę i odrzucił ją chyba w najdalszy kąt pokoju. Przełknęłam głośno ślinę,
gdy poczułam jak twardy penis Stylesa ociera się o mnie w równym tempie.
- Hazz –
westchnęłam błagalnie wiedząc, że chłopak najzwyczajniej w świecie się ze mną
droczy.
Wbiłam mocno
paznokcie w jego plecy, kiedy powoli we mnie wszedł. Jęknęłam cicho tuż przy
jego uchu, a kędzierzawy zadrżał. Ruchy jego bioder z każdą chwilą stawały się
coraz bardziej stanowcze. Co chwila złączałam swoje usta z jego, by po chwili
przerywać pocałunek, aby zaczerpnąć powietrza.
Moje ciało
lepiło się od potu, a wilgotne włosy przyklejały się do czoła i policzków.
Ponownie
złączyliśmy wargi w namiętnym, pełnym pasji i pożądania pocałunku. Widziałam
jak za mgłą, a wszystko co nie było Harry’m, w tej chwili wydawało mi się
zupełnie bez znaczenia. Byliśmy tylko my i sposób, w jaki idealnie do siebie
pasowaliśmy, jednocześnie będąc zupełnie różni.
Moim ciałem
wstrząsnął dreszcz, a w brzuchu rozlało się przyjemne ciepło. Wydałam z siebie
głośny krzyk, a moje plecy zapewne wygięłyby się w łuk, gdybym nie była przygniatana
przez swojego kochanka.
Styles jeszcze
przez chwile poruszał się w mnie szybko i pewnie, a po chwili jego ciepła,
lepka sperma znalazła się we mnie. Dopiero wtedy chłopak opadł, zmęczony, obok
mnie.
~*~
Kiedy rano
siedziałam na blacie w kuchni w domu było nienaturalnie cicho. Upiłam łuk kawy
bezmyślnie wpatrując się w ścianę przed sobą. Nie miałam nic do roboty.
Talerze z
kanapkami i szklanki z sokami stały na stole już od dobrych dwudziestu minut.
Była siódma rano, żaden z członków zespołu nie wstawał tak wcześnie i tyczyło
się to również ich dziewczyn. Ja najzwyczajniej w świecie nie mogłam
spać.
Hazz usnął po
niecałych dziesięciu minutach, a ja niespokojnie kręciłam się z boku na bok, co
chwila odkrywając się i nakrywając kołdrą. Około szóstej poddałam się i wstałam
po cichu, nie chcąc nikogo obudzić. Ubrałam się w czystą bieliznę oraz satynowy
szlafrok i zeszłam na dół przygotować śniadanie.
Usłyszałam kroki
na schodach i zmarszczyłam brwi, po czym zerknęłam na zegarek stojący obok
kuchenki. Za piętnaście ósma. Chyba trochę się zamyśliłam.
Do kuchni wszedł
potargany Styles, w zupełnym nieładzie i Louis, który wyglądał jakby coś go
zmieliło, przeżuło, napoiło alkoholem i wyrzuciło do rowu. Miał na sobie
pogniecione wczorajsze ubrania i najwyraźniej nawet się nie wykąpał, bo
troszeczkę od niego zalatywało.
Ten pierwszy
podszedł do mnie i lekko zaspany złożył krótki pocałunek na moim policzku, po
czym usiadł przy stole i położył na nim głowę.
- Jak się spało?
– Zapytałam beznamiętnie zeskakując z blatu.
Wylałam do zlewu
zimną już kawę i odwróciłam się w stronę chłopców.
Tommo usiadł na
podłodze i odchylił głowę do tyłu, opierając ją o szafki. Uniosłam brwi i
przekrzywiłam głowę.
- Okej BooBear,
dosyć tego – powiedziałam wylewając na niego szklankę wody. Chłopak poderwał
się na nogi jak oparzony i spojrzał na mnie jak na kosmitkę. – Gadaj co się
stało, bo nie zamierzam sama zgadywać.
- Eleanor
powiedziała mi, że to koniec. Koniec wszystkiego – szepnął, a jego otwarte szeroko
oczy wypełniły się łzami.
Zamrugałam
kilkakrotnie wpatrując się w niego i nie do końca łapiąc o co chodzi. Po chwili
zagryzłam wargę i przytuliłam go mocno wiedząc, że to będzie chyba
najtrudniejszy okres w jego życiu. Elle była dla niego wszystkim i wiedziałam
to, nawet nie będąc przy nim.
Kiedy Louis
kogoś kochał można to było zobaczyć od razu. Jego usta rozjaśniał uśmiech, a
oczy iskrzyły się radośnie całą dobę. Nawijał jak katarynka nawet jeśli
nikt go nie słuchał.
- Stary, ale jak
to? – Zająknął się Harry podchodząc do nas, już całkowicie przytomny.
- Styles,
zamknij się – mruknęłam, gładząc szatyna po plechach. – Już jest dobrze LouLou,
wszystko się wyjaśni.
- Ale ja nie
rozumiem – jęknął żałośnie kędzierzawy, a ja zganiłam go tylko spojrzeniem, nie
chcąc na niego naskakiwać w obecności płaczącego Lou. – Przecież ona go
kochała.
- Styles zamknij
ryj! – krzyknęłam, gdy po raz kolejny powiedział jakiś głupi komentarz, po
którym Tomlinson zaczął jeszcze bardziej szlochać.
- Ładnie to tak
do swojego chłopaka?
Odwróciłam głowę
w stronę wejścia do kuchni, w którym stała pozostała trójka One Direction ze
swoimi dziewczynami oraz, w jednym wypadku, paczką chipsów paprykowych.
- Może i
nieładnie Dan, ale facetów trzeba trzyma krótko – wzruszyłam ramionami,
wypuszczając Tommo ze swoich objęć, a chłopak natychmiast wtulił się w swojego
przyjaciela, który objął go niezdarnie i zaczął mruczeć do niego jakieś
pocieszające gadki. Danielle podeszła do mnie i oparła się o blat tuż obok
mojej osoby.
Popatrzyłam na
nią i natychmiast zrozumiałam, że już wiedziała. Nie raz słyszałam o tym, że
Perrie, Eleanor i Dan są przyjaciółkami, ale nigdy nie wiedziałam do końca co o
tym sadzić. Teraz już wiedziałam.
Pezz podeszła do
nas i stanęła po mojej drugiej stronie. Wymieniła z Zaynem porozumiewawcze
spojrzenie, a mulat zabrał swój talerz ze śniadaniem i wyszedł do salonu, a po
chwili włączył telewizor. Liam spojrzał na swoją dziewczynę i podążył za swoim
przyjacielem, niemal ciągnąc ze sobą Nialla, który nawet nie bardo się
opierał.
- Lou –
powiedziała Danielle łagodnym, delikatnym głosem – oboje wiemy, że Eleanor była
wyjątkowa i nawet nie ma co zaprzeczać – szatyn spojrzał na nią w miarę
spokojnie, ale po jego bladych policzkach nadal ściekały łzy. – Ale może ona nie
była tą, z którą spędzisz resztę życia. Była niesamowita, fakt, ale..
- Zostawiła cię
– dokończyła Pezz, widząc, że jej przyjaciółka się zawiesiła. – Pomyśl, która
normalna dziewczyna zostawiłaby tak fantastycznego chłopaka? – uniosła brwi z
lekkim uśmiechem.
- Fakt, nie da
mi się oprzeć – Louis pociągnął nosem i przeczesał włosy palcami.
- Widzisz? –
uśmiechnęłam się. – A teraz idź się umyj, bo trochę śmierdzisz – dodałam i
klepnęłam go w tyłek. – Tylko szybko, Niall jest głody a chlebek się skończył.
Holmes Chapel, 29.07.2012
Kochany
L!
Wszystko
staje na głowie. Zastanawiam się, jaki to wszystko ma sens, ale jak na razie,
nie widzę żadnego. Boję się. Tak strasznie się boję, chociaż nawet nie wiem do
końca czego. Potrzebuję przyjaciela. Potrzebuję Ciebie.
Ale wszystko
robi się coraz bardziej pogmatwane. Ty i Eleanor (najlepsza para pod słońcem,
zaraz za Liamem i Danielle) to zamknięty rozdział. Może jest jeszcze cień
szansy, że do siebie wrócicie, ale osobiście raczej bym na to nie liczyła. W
końcu przespałam się z Harry’m i nie wiem jak nasz związek będzie dalej
wyglądał, bo nie czuję się z tym dobrze. Mam wrażenie, że…
Okej, nie
zaprzeczam – bardzo mi się podobało i może to dziwne, że Ci o tym piszę, bo w
końcu jesteś chłopakiem, ale jakieś dziesięć minut później byłam gotowa
powtórzyć to jeszcze raz… i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze raz. Ale potem
poczułam się brudna.
Na wszystkich
filmach to jest bardzo romantyczne, wiesz, namiętny seks, najlepszy orgazm w
życiu i te magiczne słowa – „kocham cię”, bla, bla, bla „ja ciebie też” i żyli
długo i szczęśliwie. U nas tego nie było. Do cholery, on nawet nie powiedział
mi, czy mu się podobało czy nie! Po prostu odwrócił się i zasnął. Nawet mnie
nie przytulił.
Tak, masz
racje – dupek.
Ale nie mów
tak, bo się obrazi, a niedawno się pogodziliście.
Jezu, co ja
wyprawiam – przecież nawet tego nie przeczytasz, a ja jak głupia pisze te listy
licząc na nieszczęśliwy wypadek, podczas którego znajdziesz je i dowiesz się
całej prawdy, której nie mam odwagi powiedzieć Ci w twarz. Jestem najgorszą
przyjaciółką pod słońcem Lou, nienawidzę się za to…
Kocham Cię - C.C.H.
AWWW, ZAJEBISTY ROZDZIAŁ! ♥
OdpowiedzUsuńNajpierw scena +18, później ta akcja z LouLou o zerwaniu, a na koniec ten list (swoją drogą, DLACZEGO HAZZA JĄ WTEDY W NOCY NIE PRZYTULIŁ?!)...
Tysiu, zabijasz mnie, wiesz o tym?
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę weny i pozdrawiam. ♥
oh yeah! Widze ze wszystko jest za tym by była z Lou! <3 boskooo. Świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Hazza myśli tak samo o Chris jak ona o nim. Co by ci tu jeszcze napisać... I don't know. Świetny rozdział i oby tak dalej :). Kiedy next?
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam cię na mój nowy blog, jak ni chcesz to nie musisz wchodzić.
Zapraszam
http://love-taught-me-to-choose.blogspot.com/?m=1
UsuńTeż sie zastanawiam nad tym co myśli Hazz o Candy. Przecież ma tyle wersji do wyboru! Czekam na nn c:
OdpowiedzUsuńZapomniałm dodać, że rozdział boski :)
UsuńGenialne opowiadanie. Mam nadzieję że Candy będzie z Harrym pasują do siebie. SCENA =18 super, taka se sensualna. Ale słowo wymyśliłam :)
OdpowiedzUsuń