poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Chapter 8


- Annie! – zawołałam, gdy tylko kobieta przekroczyła próg domu. 
Wymusiłam uśmiech i przytuliłam kobietę. Chłopcy powtórzyli mój gest, ale jakby trochę mniej entuzjastycznie. Kiepscy z nich jednak by byli aktorzy. 
Kiedy powiedziałam im dzisiaj rano, że około dziesiątej zjawią się u nas nasi menadżerowie, po całym domu rozległ się zbiorowy jęk. Jedynie Danielle się ucieszyła, bo stwierdziła, że chce poznać moją menadżerkę. Perrie nie była szczególnie zachwycona spotkaniem z Paulem, z którym podobno zawsze się kłóci, ale potem zaczęła się śmiać i wyciągnęła Zayna na zakupy. Nawet nie zjedli śniadania, tak jej się spieszyło. 
Zaprosiłam naszych gości do salonu i wysłałam Harry’ego żeby zrobił im herbaty i przyniósł ciasteczka, które wczoraj wspaniałomyślnie upiekł. Oczywiście na początku śmiałam się z niego i zagroziłam, że będzie sprzątał kuchnie jak nabrudzi. No, a potem zjadłam jedno i umarłam. 
Tak, to były najpyszniejsze ciastka jakie kiedykolwiek jadłam. 
- Skarbie, powiedz mi – menadżerka nachyliła się w moją stronę, a ja wywróciłam oczami i udałam zaciekawienie tym co do mnie mówi – kiedy planujecie ze swoim chłopakiem kupno jakiegoś mieszkania w Londynie? 
Moje brwi automatycznie podniosły się do góry, a usta rozchyliły w zdziwieniu. 
Powoli analizowałam z głowie słowa Anna-Line, ale mój mózg jakby je odrzucał. Zupełnie nie rozumiałam, o co jej chodziło. Jakie znowu mieszkanie w Londynie?
Do tej pory zazwyczaj nigdzie się nie zatrzymywałam na dłużej niż półtora miesiąca, przez moje liczne wywiady, koncerty i trasy. Zwyczajnie nie miałam takiej szansy, chociażby nie wiem jak mi się podobało w danym mieście – nie miałam jak zostać. A tu nagle moja menadżerka wyjeżdża mi z mieszkaniem w Londynie. 
- Jeszcze tego nie omawialiśmy, prawda Hazz? – Zapytałam chłopaka, który akurat wszedł do pokoju z tacką pełną ciasteczek oraz trzema kubkami parującej herbaty. 
- Ale co? – Styles zmarszczył brwi siadając obok mnie i wyłączając telewizor, bo Louis jak zwykle miał w nosie nasze rozmowy biznesowe i ważniejszy był dla niego nowy odcinek iCarly. 
- Ej! – oburzył się Tommo, a ja uśmiechnęłam się i pokręciłam z politowaniem głową. Chłopcy naprawdę czasem zachowywali się gorzej niż dzieci. Ale potrafiłam im to wybaczyć, chyba żeby rzucali mi w twarz budyniem. 
No przepraszam, ale budyniem się w ludzi nie rzuca… 
- Annie pytała Cands, kiedy zamierzacie kupić sobie jakieś wspólne mieszkanie w Londynie – poinformował swojego przyjaciela Niall, naturalnie już zaczynając wyjadać wszystkie ciastka. 
Westchnęłam i podsunęłam po pod nos swój kubek z herbatą wiedząc, że pewnie zaraz by nas błagał o coś do picia. Kiedy się do mnie uśmiechnął zrobiłam z dłoni serduszko i cmoknęłam do niego, śmiejąc się cicho. Blondynek natychmiast pokrył się uroczym rumieńcem i odwrócił wzrok. 
- No to faktycznie – kędzierzawy skinął głową, roztrzepując przy tym swoje loczki – nawet chyba o tym nie myśleliśmy. 
Moja menadżerka skarciła nas wzrokiem, chociaż ja nawet nie wiem za co. Paul mruknął jakieś ciche przeprosiny i wymknął się do łazienki. Ja jednak sądziłam, że po prostu chciał uniknąć dalszej części tej niezręcznej rozmowy. Oparłam się o oparcie kanapy wyciągając nogi do przodu i krzyżując je w kostkach. Harry nerwowo splatał i rozplatał palce u rąk, co chwila zerkając na Annie, która uważnie lustrowała nas wzrokiem. 
- A co tam u was? – zwróciła się po chwili do Nialla i Louisa. 
Zacisnęłam zęby zastanawiając się gdzie, do jasnej cholery, podziewają się Liam i Danielle. Podczas gdy chłopaki żywo rozprawiali o nieuchronnie zbliżającym się powrocie do Londynu, ja nerwowo stukałam palcami lewej dłoni o udo, prawą natomiast zaciskając w pieść. 
- Pójdę do kuchni po coś do picia – westchnęłam i wstałam z kanapy, po czym udałam się do wspomnianego pomieszczenia, w celu nawilżenia mojego zaschniętego ze stresu gardła.
- Przynieś mi coli! – zawołał za mną Lou błagalnym tonem małego chłopczyka. 
- Pieprz się Tomlinson, nie jestem niczyją służącą – poinformowałam go równie przesłodzonym tonem i sięgnęłam na górną półkę po mały kartonik z soczkiem o smaku multiwitaminy. Wbiłam rurkę w odpowiednie miejsce i pociągnęłam łyczek. Wróciłam do salonu i uśmiechnęłam się uroczo do Tommo, który gdy mnie ujrzał zrobił obrażoną minę i odwrócił się do mnie tyłem, opierając się plecami o szklany stolik. – Też cię kocham LouLou – mruknęłam cicho siadając na kanapie. 
Szatyn natychmiast odwrócił się twarzą w moją stronę, a ja dostrzegłam w jego oczach łzy, które po chwili spłynęły po policzkach. Spanikowana, że powiedziałam coś co go uraziło ścisnęłam mocniej kartonik z sokiem, a napój wytrysnął przez słomkę zalewając mi całą bluzkę i spodnie. 
- Fuck – syknęłam i odstawiłam opakowanie na podłogę.
- Christine! – skarciła mnie natychmiast Ann, ale zignorowałam ją, dalej uparcie wpatrując się w Louisa. 
Wstałam i podeszłam do niego. Uklękłam na podłodze i objęłam go, co on, oczywiście, odwzajemnił, zupełnie nie przejmując się moim mokrym ubraniem. 
- Już dawno nikt nie powiedział do mnie LouLou – szepnął, a mi ze wzruszenia po policzkach pociekły gorące, słone łzy. Mocniej wtuliłam się w Tomlinsona, szlochając głośno.
- Matko, ogarnijcie się trochę, co? – Anna-Line, jak zwykle w takich sytuacjach, wykazała się całkowitym brakiem empatii. 
Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z tym, że jest ona zimna jak ze stali i nie ma żadnych uczuć. Powiedzenie tego było prawdziwym grzechem, bo kiedy tylko obcy jej ludzie znikali za zakrętem moja menadżerka stawała się ciepłą kluchą. Kiedy miała wokół siebie zaufane osoby potrafiła wzruszyć się na najgłupszej komedii romantycznej. 
Odsunęłam się od Lou i oblizałam usta. Na języku natychmiast poczułam słony smak swoich łez. Pociągnęłam nosem i z powrotem usiadłam na kanapie obok Hazzy, który niemal błyskawicznie objął mnie ramieniem i przygarnął do siebie. 
- Ann – powiedział, a kobieta natychmiast na niego spojrzała – chyba na was już czas…
- Niewychowany bachor – mruknęła w jego stronę moja menadżerka, a ja zachichotałam cicho. 
~(Ten fragment jest sceną erotyczną. Nie odpowiadam za zmiany w psychice po przeczytaniu go)~
Leżałam bokiem na łóżku przytulając się do chłodnej poduszki i rozmyślając nad dzisiejszym dniem. 
Było już dobrze po drugiej nad ranem i wszyscy oprócz mnie smacznie spali. Zaczynam się zmieniać w jakąś istotę nocy i wcale nie żartuję.
Okazało się, że Danielle i Liam towarzyszyli Perrie i Zaynowi w dzisiejszym buszowaniu po sklepach i zupełnie wyleciało im z głowy, że nasi menadżerowie mają złożyć nam wizytę. Kiedy wrócili około piętnastej, Ann i Paula już nie było. 
Poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i składa delikatne pocałunki na moim odkrytym ramieniu. Wstrzymałam oddech, a po chwili zmrużyłam oczy z rozkoszy. 
- Mam nadzieję, że tym razem nikt nam nie przeszkodzi – wyszeptał Harry zachrypniętym głosem.
- Myślałam, że śpisz – uśmiechnęłam się i odwróciłam twarzą do niego. 
- Bo spałem – mrugnął do mnie, a ja wywróciłam oczami i nachyliłam się, aby go pocałować. 
Jego usta zetknęły się z moimi, a ja jak zawsze miałam wrażenie, że między naszymi ciałami przeskakują iskry. Położyłam mu dłoń na policzku i pogłębiłam pocałunek, siadając okrakiem na jego biodrach. Rozchyliłam usta, a jego język natychmiast zetknął się z moim. Usłyszałam jęk rozkoszy i uśmiechnęłam się delikatnie. Przeniosłam się z pocałunkami na jego szyję oraz umięśniony tors i z satysfakcją zaobserwowałam, jak klatka piersiowa Stylesa zaczyna pracować w dużo szybszym rytmie niż poprzednio. Kiedy dotarłam do linii jego bokserek zawahałam się, jednak tylko przez chwilę. 
Mimo wszystko Hazz to zauważył. Uniósł się na łokciach patrząc na mnie uważnie spod rzęs. 
- Na pe… Och mój Boże – jęknął, gdy wsunęłam dłoń w jego bokserki przerywając mu. Uśmiechnęłam się i ściągnęłam z niego bieliznę, zostawiając go zupełnie nagiego. Musnęłam opuszkami palców jego członka, a chłopak zadrżał z rozkoszy. – Christine, błagam – wyszeptał zaciskając dłonie na prześcieradle. 
- O co mnie błagasz, Harry? – Zapytałam składając delikatne pocałunki na jego przyrodzeniu, które było już w stanie erekcji. Kędzierzawy zagryzł mocno wargę spinając wszystkie mięśnie, a ja kontynuowałam pieszczotę. – O co  mnie błagasz? – Powtórzyłam.
Nie było mi dane się dowiedzieć, ponieważ chłopak pociągnął mnie do góry za ramiona i zachłannie wpił się w moje usta. Westchnęłam mimowolnie, kiedy włożył rękę pod moją bluzkę, a po chwili ściągnął ją, dotykając wrażliwej skóry na piersiach. Wplotłam dłonie w jego włosy, pogłębiając pocałunek, a po chwili moja lewa dłoń rozpoczęła wędrówkę po umięśnionym torsie mojego niby-chłopaka. Harry włożył palce w moje majtki, a po chwili pieszczenia mnie, delikatnie, aczkolwiek stanowczo wsunął się we mnie dwoma palcami. Poczułam jak uśmiecha się z satysfakcją, kiedy mój oddech przyspieszył, a z ust wydostały się ciche przekleństwa. 
Zdjął ze mnie bieliznę i odrzucił ją chyba w najdalszy kąt pokoju. Przełknęłam głośno ślinę, gdy poczułam jak twardy penis Stylesa ociera się o mnie w równym tempie. 
- Hazz – westchnęłam błagalnie wiedząc, że chłopak najzwyczajniej w świecie się ze mną droczy. 
Wbiłam mocno paznokcie w jego plecy, kiedy powoli we mnie wszedł. Jęknęłam cicho tuż przy jego uchu, a kędzierzawy zadrżał. Ruchy jego bioder z każdą chwilą stawały się coraz bardziej stanowcze. Co chwila złączałam swoje usta z jego, by po chwili przerywać pocałunek, aby zaczerpnąć powietrza. 
Moje ciało lepiło się od potu, a wilgotne włosy przyklejały się do czoła i policzków.
Ponownie złączyliśmy wargi w namiętnym, pełnym pasji i pożądania pocałunku. Widziałam jak za mgłą, a wszystko co nie było Harry’m, w tej chwili wydawało mi się zupełnie bez znaczenia. Byliśmy tylko my i sposób, w jaki idealnie do siebie pasowaliśmy, jednocześnie będąc zupełnie różni. 
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, a w brzuchu rozlało się przyjemne ciepło. Wydałam z siebie głośny krzyk, a moje plecy zapewne wygięłyby się w łuk, gdybym nie była przygniatana przez swojego kochanka. 
Styles jeszcze przez chwile poruszał się w mnie szybko i pewnie, a po chwili jego ciepła, lepka sperma znalazła się we mnie. Dopiero wtedy chłopak opadł, zmęczony, obok mnie.
~*~
Kiedy rano siedziałam na blacie w kuchni w domu było nienaturalnie cicho. Upiłam łuk kawy bezmyślnie wpatrując się w ścianę przed sobą. Nie miałam nic do roboty. 
Talerze z kanapkami i szklanki z sokami stały na stole już od dobrych dwudziestu minut. Była siódma rano, żaden z członków zespołu nie wstawał tak wcześnie i tyczyło się to również ich dziewczyn. Ja najzwyczajniej w świecie nie mogłam spać. 
Hazz usnął po niecałych dziesięciu minutach, a ja niespokojnie kręciłam się z boku na bok, co chwila odkrywając się i nakrywając kołdrą. Około szóstej poddałam się i wstałam po cichu, nie chcąc nikogo obudzić. Ubrałam się w czystą bieliznę oraz satynowy szlafrok i zeszłam na dół przygotować śniadanie. 
Usłyszałam kroki na schodach i zmarszczyłam brwi, po czym zerknęłam na zegarek stojący obok kuchenki. Za piętnaście ósma. Chyba trochę się zamyśliłam. 
Do kuchni wszedł potargany Styles, w zupełnym nieładzie i Louis, który wyglądał jakby coś go zmieliło, przeżuło, napoiło alkoholem i wyrzuciło do rowu. Miał na sobie pogniecione wczorajsze ubrania i najwyraźniej nawet się nie wykąpał, bo troszeczkę od niego zalatywało. 
Ten pierwszy podszedł do mnie i lekko zaspany złożył krótki pocałunek na moim policzku, po czym usiadł przy stole i położył na nim głowę. 
- Jak się spało? – Zapytałam beznamiętnie zeskakując z blatu. 
Wylałam do zlewu zimną już kawę i odwróciłam się w stronę chłopców. 
Tommo usiadł na podłodze i odchylił głowę do tyłu, opierając ją o szafki. Uniosłam brwi i przekrzywiłam głowę. 
- Okej BooBear, dosyć tego – powiedziałam wylewając na niego szklankę wody. Chłopak poderwał się na nogi jak oparzony i spojrzał na mnie jak na kosmitkę. – Gadaj co się stało, bo nie zamierzam sama zgadywać. 
- Eleanor powiedziała mi, że to koniec. Koniec wszystkiego – szepnął, a jego otwarte szeroko oczy wypełniły się łzami. 
Zamrugałam kilkakrotnie wpatrując się w niego i nie do końca łapiąc o co chodzi. Po chwili zagryzłam wargę i przytuliłam go mocno wiedząc, że to będzie chyba najtrudniejszy okres w jego życiu. Elle była dla niego wszystkim i wiedziałam to, nawet nie będąc przy nim. 
Kiedy Louis kogoś kochał można to było zobaczyć od razu. Jego usta rozjaśniał uśmiech, a oczy iskrzyły się radośnie całą dobę. Nawijał jak katarynka nawet  jeśli nikt go nie słuchał. 
- Stary, ale jak to? – Zająknął się Harry podchodząc do nas, już całkowicie przytomny. 
- Styles, zamknij się – mruknęłam, gładząc szatyna po plechach. – Już jest dobrze LouLou, wszystko się wyjaśni. 
- Ale ja nie rozumiem – jęknął żałośnie kędzierzawy, a ja zganiłam go tylko spojrzeniem, nie chcąc na niego naskakiwać w obecności płaczącego Lou. – Przecież ona go kochała. 
- Styles zamknij ryj! – krzyknęłam, gdy po raz kolejny powiedział jakiś głupi komentarz, po którym Tomlinson zaczął jeszcze bardziej szlochać. 
- Ładnie to tak do swojego chłopaka? 
Odwróciłam głowę w stronę wejścia do kuchni, w którym stała pozostała trójka One Direction ze swoimi dziewczynami oraz, w jednym wypadku, paczką chipsów paprykowych. 
- Może i nieładnie Dan, ale facetów trzeba trzyma krótko – wzruszyłam ramionami, wypuszczając Tommo ze swoich objęć, a chłopak natychmiast wtulił się w swojego przyjaciela, który objął go niezdarnie i zaczął mruczeć do niego jakieś pocieszające gadki. Danielle podeszła do mnie i oparła się o blat tuż obok mojej osoby. 
Popatrzyłam na nią i natychmiast zrozumiałam, że już wiedziała. Nie raz słyszałam o tym, że Perrie, Eleanor i Dan są przyjaciółkami, ale nigdy nie wiedziałam do końca co o tym sadzić. Teraz już wiedziałam. 
Pezz podeszła do nas i stanęła po mojej drugiej stronie. Wymieniła z Zaynem porozumiewawcze spojrzenie, a mulat zabrał swój talerz ze śniadaniem i wyszedł do salonu, a po chwili włączył telewizor. Liam spojrzał na swoją dziewczynę i podążył za swoim przyjacielem, niemal ciągnąc ze sobą Nialla, który nawet nie bardo się opierał. 
- Lou – powiedziała Danielle łagodnym, delikatnym głosem – oboje wiemy, że Eleanor była wyjątkowa i nawet nie ma co zaprzeczać – szatyn spojrzał na nią w miarę spokojnie, ale po jego bladych policzkach nadal ściekały łzy. – Ale może ona nie była tą, z którą spędzisz resztę życia. Była niesamowita, fakt, ale.. 
- Zostawiła cię – dokończyła Pezz, widząc, że jej przyjaciółka się zawiesiła. – Pomyśl, która normalna dziewczyna zostawiłaby tak fantastycznego chłopaka? – uniosła brwi z lekkim uśmiechem.
- Fakt, nie da mi się oprzeć – Louis pociągnął nosem i przeczesał włosy palcami. 
- Widzisz? – uśmiechnęłam się. – A teraz idź się umyj, bo trochę śmierdzisz – dodałam i klepnęłam go w tyłek. – Tylko szybko, Niall jest głody a chlebek się skończył.

Holmes Chapel, 29.07.2012
Kochany L!
Wszystko staje na głowie. Zastanawiam się, jaki to wszystko ma sens, ale jak na razie, nie widzę żadnego. Boję się. Tak strasznie się boję, chociaż nawet nie wiem do końca czego. Potrzebuję przyjaciela. Potrzebuję Ciebie.
Ale wszystko robi się coraz bardziej pogmatwane. Ty i Eleanor (najlepsza para pod słońcem, zaraz za Liamem i Danielle) to zamknięty rozdział. Może jest jeszcze cień szansy, że do siebie wrócicie, ale osobiście raczej bym na to nie liczyła. W końcu przespałam się z Harry’m i nie wiem jak nasz związek będzie dalej wyglądał, bo nie czuję się z tym dobrze. Mam wrażenie, że…
Okej, nie zaprzeczam – bardzo mi się podobało i może to dziwne, że Ci o tym piszę, bo w końcu jesteś chłopakiem, ale jakieś dziesięć minut później byłam gotowa powtórzyć to jeszcze raz… i jeszcze, i jeszcze, i jeszcze raz. Ale potem poczułam się brudna. 
Na wszystkich filmach to jest bardzo romantyczne, wiesz, namiętny seks, najlepszy orgazm w życiu i te magiczne słowa – „kocham cię”, bla, bla, bla „ja ciebie też” i żyli długo i szczęśliwie. U nas tego nie było. Do cholery, on nawet nie powiedział mi, czy mu się podobało czy nie! Po prostu odwrócił się i zasnął. Nawet mnie nie przytulił. 
Tak, masz racje – dupek. 
Ale nie mów tak, bo się obrazi, a niedawno się pogodziliście. 
Jezu, co ja wyprawiam – przecież nawet tego nie przeczytasz, a ja jak głupia pisze te listy licząc na nieszczęśliwy wypadek, podczas którego znajdziesz je i dowiesz się całej prawdy, której nie mam odwagi powiedzieć Ci w twarz. Jestem najgorszą przyjaciółką pod słońcem Lou, nienawidzę się za to…
Kocham Cię - C.C.H.

7 komentarzy:

  1. AWWW, ZAJEBISTY ROZDZIAŁ! ♥
    Najpierw scena +18, później ta akcja z LouLou o zerwaniu, a na koniec ten list (swoją drogą, DLACZEGO HAZZA JĄ WTEDY W NOCY NIE PRZYTULIŁ?!)...
    Tysiu, zabijasz mnie, wiesz o tym?
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, życzę weny i pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. oh yeah! Widze ze wszystko jest za tym by była z Lou! <3 boskooo. Świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe czy Hazza myśli tak samo o Chris jak ona o nim. Co by ci tu jeszcze napisać... I don't know. Świetny rozdział i oby tak dalej :). Kiedy next?

    Serdecznie zapraszam cię na mój nowy blog, jak ni chcesz to nie musisz wchodzić.
    Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://love-taught-me-to-choose.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  4. Też sie zastanawiam nad tym co myśli Hazz o Candy. Przecież ma tyle wersji do wyboru! Czekam na nn c:

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne opowiadanie. Mam nadzieję że Candy będzie z Harrym pasują do siebie. SCENA =18 super, taka se sensualna. Ale słowo wymyśliłam :)

    OdpowiedzUsuń