poniedziałek, 24 czerwca 2013

Chapter 4

Natalie POV
Krzyczałam razem z innymi fanami niemal przez cały koncert. Czułam, że moje gardło jest już porządnie zdarte, ale nie przejmowałam się tym. Byłam w stanie się poświecić, bo w końcu, Harry zabrał mnie na cudowny koncert mojej idolki.
Migoczące światła nad sceną zgasły i zapaliły się zwykłe, białe lampy. Całą salę wypełnił gwar rozmów, a ja zagryzłam niepewnie wargę zastanawiając się, którym wyjściem wyszli Danielle i Harry. Rozejrzałam się dookoła i poszukałam wyjścia z literą M, bo pod tym właśnie wyjściem miał czekać na mnie Hazz, gdybym się zgubiła po koncercie. Kiedy je znalazłam z szerokim uśmiechem skierowałam się w przeciwną stronę niż reszta tłumu.
Kiedy znalazłam się na korytarzu niemal natychmiast ujrzałam swojego chłopaka stojącego w towarzystwie zakłopotanej Dan i zszokowanej Candice, oraz Zayna Malika, który obejmował swoją dziewczynę. Otworzyłam szeroko oczy na widok blondynki, a na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Nie mogłam uwierzyć, że miałam okazję zobaczyć ją na żywo po koncercie! To było jak spełnienie moich najskrytszych pragnień!
- Candice? – Wydukałam z trudem, bo w moim gardle pojawiła się wielka gula. – Jezu! Jestem twoją wielką fanką! – Pisnęłam. Rzuciłam się w stronę Harry’ego, przytulając go mocno. – Jej, skarbie, jesteś najcudowniejszym chłopakiem na świecie! – Stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta.
Ku mojemu zdziwieniu jednak, chłopak nie oddał pocałunku i odepchnął mnie od siebie delikatnie. Pokryłam się rumieńcem zażenowania i stanęłam tuż obok niego, chowając twarz za kurtyną rozpuszczonych blond włosów.
Zerknęłam na Candice, której usta zaciśnięte były w wąską linię, a oczy były rozszerzone i błyszczące, jakby wypełnione łzami. Miała minę, jakby ktoś bardzo ją zranił, co lekko mnie zdziwiło. To znaczy, wiedziałam, że Harry był jej chłopakiem ponad rok temu, jednak sądziłam, że nic już pomiędzy nimi nie ma.
- Miło mi cię poznać, jestem Candy – powiedziała, uśmiechając się delikatnie i wyciągnęła w moją stronę dłoń na powitanie.
- Natalie – odpowiedziałam pospiesznie, ściskając jej idealnie gładką, wypielęgnowaną dłoń i natychmiast zawstydziłam się, widząc pozdrapywany lakier na swoich paznokciach. – Naprawdę jestem twoją wielką fanką i tak strasznie się cie…
- Nate – przerwał mi Hazz, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem. – Sądzę, że powinniśmy już iść. Mamy zarezerwowany stolik w restauracji na dziewiątą, a już za dwadzieścia ósma.
- Tak, Cands i Zayn też się chyba zbierają, prawda? – Przytaknęła Dan, a Candy uśmiechnęła się do mnie smutno i pokiwała głową.
- Hmm.. Okej – wzruszyłam ramionami nico zawiedziona, ale posłusznie podążyłam za Harry’m w stronę wyjścia, machając jeszcze do pozostałych na pożegnanie.
*
Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam z wyrzutem na Harry’ego, który grzebał widelcem w swoim lasagne i w ogóle nie interesował się tym co do niego mówię.
- Słuchasz mnie w ogóle? – Jęknęłam zrezygnowana, odkładając widelec na zapełniony do połowy talerz. – Bo mi się wydaje, że nie.
- Tak, no pewnie – odetchnęłam i uśmiechnęłam się delikatnie. – Chociaż uważam, że ostatnią piosenkę zaśpiewała nieładnie.
Zmarszczyłam brwi, a po chwili uniosłam je wysoko. O czym on w ogóle mówił?! Zacisnęłam zęby, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nienawidziłam, kiedy Styles miał te swoje „gorsze dni”, jak je nazywał, i miał w dupie kompletnie cały świat. Irytowało mnie to.
- Miło, że mnie słuchasz, Styles! – Warknęłam, gwałtownie wstając od stołu. – Skoro ty masz mieć mnie w dupie cały wieczór, to ja podziękuję, za tę kolację!
Candy POV
Rzuciłam się na łóżko i westchnęłam najgłośniej i najciężej jak umiałam. Czarnowłosy wdrapał się obok mnie i ciasno zawinął w ten skrawek kołdry, którego nie przygniatałam. Już po chwili słyszałam cichutkie chrapanie, które powodowało, że na mojej twarzy pojawił się delikatny, czuły uśmiech. Przymknęłam powieki i wtuliłam się w puszysty koc leżący obok mnie.
Już przysypiałam, kiedy dobiegło mnie ciche, jakby nieśmiałe, pukanie do drzwi. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się z łóżka. Przez całe moje ciało przeszły ciarki, kiedy moje bose stopy dotknęły zimnej podłogi. Pokręciłam głową i przeczesałam włosy palcami, po czym powoli przeszłam do drzwi.
Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi. Kiedy zobaczyłam kto za nimi stoi, moje oczy powiększyły się chyba dziesięciokrotnie. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Co ty tutaj robisz? – Zapytałam cicho, wiedząc, że Zayn nawet gdy śpi jest bardzo czujny. – Po co tu przylazłeś?
- Candy, chciałem cię tak bardzo, bardzo przeprosić – jęknął, a ja zacisnęłam mocno zęby, bo wcale nie zrobił tego szeptem.
Popchnęłam go trochę do tyłu i wyszłam na korytarz, zamykając za sobą drzwi najciszej jak umiałam. Harry był najwyraźniej bardzo zdziwiony, bo patrzył na mnie z wyraźnie zdezorientowanym wyrazem twarzy. Ale ja po prostu nie chciałam, żeby Zayn niepotrzebnie się denerwował.
- Harry, myślałam, że już wszystko między nami jest jasne. Kocham Zayna, ty kochasz swoją dziewczynę, jakkolwiek ona ma na imię – powiedziałam i potarłam dłońmi skronie. Głowa zaczynała mi pulsować, bo była już prawie druga w nocy, a ja byłam na nogach już od ponad dwudziestu godzin. Potrzebowałam odpoczynku. – Nie potrzebuję twoich przeprosin. Potrzebuję, żebyś raz na zawsze zniknął z mojego życia i przestał się w nie wtrącać, tak?
Kędzierzawy jęknął, opierając się plecami o ścianę i przymknął oczy. Wyraźnie nad czymś rozmyślał, ale ja nie miałam dzisiaj do tego głowy. Musiałam pilnie odpocząć, albo zaraz usnęłabym na środku holu, a podłoga nie należała do najwygodniejszych.
- Candy, ja wiem, że…
- Nie, Hazz – przerwałam mu. – Nie chcę tego słuchać.
- Ale ja chcę tylko porozmawiać – jęknął żałośnie.
Byłam padnięta, więc decyzja została podjęta w jednej sekundzie. Chciałam tylko iść już spać.
- Spotkamy się jutro, to porozmawiamy. O siedemnastej, w tej restauracji koło butiku, w którym zazwyczaj kupuję ubrania – machnęłam ręką. – Poczekam najwyżej pięć minut, potem idę do domu i możesz pomarzyć o trzeciej szansie.
Popatrzyłam na chłopaka. W jego zielonych, rozszerzonych ze zdziwienia oczach tańczyły wesoła iskierki, a uśmiech, który starał się powstrzymać, rozjaśniał jego twarz. Miło było widzieć go takiego szczęśliwego, a jeszcze milej, kiedy wiedziałam, że to ja jestem tego powodem.
Skarciłam się w myślach i chwyciłam za klamkę.
- Dobranoc, Harry – dodałam i weszłam z powrotem do mieszkania.
*
- Nie wierzę, że to zrobiłaś, Cands.
Perrie pokręciła głową z niedowierzaniem, a potem przeczesała palcami swoje perfekcyjnie ułożone włosy, targając je lekko. Danielle pokręciła głową z niedowierzaniem i prychnęła lekko pod nosem. Obie wydawały się bardzo przejęte moją spontaniczną decyzją. Jedynie Iris siedziała, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem. Miała malutką zmarszczkę pomiędzy oczami co świadczyło o tym, że bardzo głęboko się nad czymś zastanawia.
- Szczerze? – Zapytałam. – Ja też nie – dodałam, nie czekając na ich odpowiedź. – Nie wiem, byłam zmęczona i chciałam już po prostu się od niego uwolnić. Nie myślałam trzeźwo, byłam na nogach od ponad dwudziestu godzin.
Perrie uniosła brwi, a ja pochyliłam się i schowałam głowę między kolanami. Robiłam to, aby się odstresować, ale chyba niewiele to pomogło. Ręce nadal trzęsły mi się, jakbym miała jakąś dziwną i tajemniczą chorobę. Nie chciałam widzieć oskarżycielskich spojrzeń dziewczyn, szczególnie, że planowałam nie mówić o niczym Zaynowi. Oczami wyobraźni już widziałam jego zawiedzioną minę. Nie, nie chciałam tego.
- A ja uważam, że dobrze zrobiłaś – powiedziała Iris, na co Pezz wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
Podniosłam się i spojrzałam zaciekawiona na czerwonowłosą.
Wiedziałam, że dziewczyny nie darzą się jakąś wielką sympatią, ale… Umm. Iris jednak nie wyglądała na urażoną, przez co odetchnęłam z ulgą. Tego jeszcze tylko brakowało, żeby moje przyjaciółki się pokłóciły.
- Dlaczego? – Zapytała Dan, posyłając Perrie karcące spojrzenie, do którego dyskretnie się przyłączyłam. Nie chciałam, żeby blondynka wszczynała niepotrzebne kłótnie.
- Dzięki temu wszystko sobie wyjaśnicie, Candy. Uważam, że oboje zasługujecie na chwilę rozmowy ze sobą i sporą dawkę wyjaśnień. Bo z tego co pamiętam, Harry wyjechał zupełnie bez słowa, tak? Chyba powinnaś znać powód, dla którego już nie wrócił.
Skinęłam głową wiedząc, że to co mówi jest logiczne. Sama na początku tak sądziłam, jednak kiedy popatrzyłam na Zayna, jak słodko śpi, wtulony w moją poduszkę i owinięty w całą kołdrę z potarganymi włosami, wszystkie logiczne argumenty, które przygotowałam prysły niczym bańka mydlana. Nawet nie wiedziałam dlaczego…
- To absurdalne! – Prychnęła Pezz.
Uniosłam brwi z rozbawieniem. Blondynka zachowywała się jak mała dziewczynka, która zaprzecza komuś, tylko dlatego, że nie lubi tej osoby. Ja zachowywałam się tak w przedszkolu. Nie podobało mi się jej zachowanie ani trochę i przy najbliższej okazji zamierzałam jej to powiedzieć.
- A ja uważam, że to całkiem logiczne – mruknęła Danielle, wyjmując z miski paprykowego chipsa i pomachała nim w kierunku Perrie żywo gestykulując. – Myślę, że powinni ze sobą porozmawiać, chociażby po to, żeby oficjalnie zakończyć swój związek, a tym samym pewien etap w życiu.
- Whoa! Jakie to głębokie – Zachichotała Perrie bez jakiegokolwiek poruszenia.
Zacisnęłam zęby czując, że jeszcze jeden taki komentarz, a szlag mnie trafi. Edwards była dzisiaj naprawdę nie do zniesienia, a jej głupie komentarze wyprowadzały z równowagi nie tylko mnie.
- Pezz, chyba potrzebujesz ochłonąć. Może wyjdziesz na chwilę na balkon? – Zasugerowałam chłodno. – Albo pójdziesz zrobić gorącej czekolady?
Blondynka oblizała usta i z obrażoną miną wyszła z salonu na balkon, gdzie natychmiast wyciągnęła z kieszeni obcisłych rurek papierosa i zaciągnęła się nim mocno, opierając o barierkę. Pokręciłam głową i skrzywiłam się lekko. Nienawidziłam takich sytuacji.
- W gruncie rzeczy, chyba dobrze zrobiłaś, że postanowiłaś się z nim spotkać  - podsumowała Iris. – Tylko ja nadal uważam, że Zayn powinien wiedzieć. Od kiedy jesteście razem, ani razu go nie okłamałaś. Tym razem, chyba też zasługuje naprawdę.
Pokiwałam głową i westchnęłam. Uśmiechnęłam się, dając dziewczyną do zrozumienia, że przykre tematy zakończone i czas na prawdziwy babski wieczór. Taki z filmami, popcornem, lodami i malowaniem paznokci z zamkniętymi oczami.
- Okej, to co? Szkoła uczuć czy Prawo ciążenia?

18.09.2013r, Londyn
Harry…
Nie mogę pisać do Louisa. Nie wiem czemu, ale coś wewnętrznie mnie blokuje, kiedy chcę napisać jego imię pośrodku kartki i poświecić mu kolejny list. Dlatego piszę do Ciebie. Bo nie ma Ciebie obok. Bo wiem, że nigdy tego nie przeczytasz. Bo wiem, że nawet jeśli to się stanie, nie będziesz mnie oceniał…
Nie umiem już tego robić, wiesz? Mam na myśli, przelewanie uczuć na papier i wyżalanie się. Teraz jest mi dużo trudniej… Ale postaram się, bo właśnie tego potrzebuję.
Kocham Zayna. Tylko czasami zastanawiam się, czy w ten właściwy sposób, którego on ode mnie oczekuje i którym on, najwyraźniej mnie darzy. Uwielbiam patrzeć w jego roześmiane brązowe oczy. Obserwować kiedy śpi, wtulony w moją poduszkę, a jego wargi są delikatnie rozchylone.
Może dlatego, że jest zupełnym przeciwieństwem Ciebie? Pozwala mi na chwilę oderwać się od bolesnych wspomnień.
I nie wiem co robić, bo kocham go i nie chcę okłamywać. A wiem, że jeśli się z Tobą spotkam, będę zmuszona to zrobić, bo on by nie zrozumiał. Albo co gorsza, zrozumiałby to opacznie i wszystko by się pochrzaniło (uch, wiesz jak nienawidzę tego słowa!). Nie mam pojęcia co teraz.
Chciałabym, żeby ktoś sensownie mi doradził…
Twoja na zawsze - C.C.H.

PS: Przepraszam, to z przyzwyczajenia. Nie odbieraj tego zbyt osobiście.

piątek, 7 czerwca 2013

Chapter 3

Candy POV
Obciągnęłam krótką srebrną sukienkę, w którą ubrali mnie styliści, a potem upewniłam się, że mikrofon nie psuje fryzury, z którą fryzjerzy męczyli się prawie dwie godziny. Był to lekko rozwalony koczek na czubku głowy, z którego wystawały pojedyncze kosmyki włosów. Spojrzałam w lustro i odetchnęłam powoli, aby się uspokoić. Sukienka, w którą musiałam się wcisnąć podkreślała moje piersi i, co najdziwniejsze, wyszczuplała mnie. Nie byłam pewna jak to będzie, kiedy stanę w świetle reflektorów, ale teraz wyglądałam naprawdę dobrze. Spojrzałam w dół i zagryzłam wargę. Tak, byłam pewna, że moje brudne trampki wzbudzą niemałą sensację.
Popatrzyłam na swoje dłonie, które trzęsły mi się ze zdenerwowania i znowu, nie wiedzieć czemu, dopadł mnie nagły atak paniki.
Może chodziło o to, że był to pierwszy koncert, na który przyszli rodzice i siostry Zayna (które, o dziwo, były moimi wielkimi fankami). A może powodem mojego zdenerwowania był ten idiotyczny esemes, który dostałam wczoraj od Harry’ego.
Przełknęłam ślinę i otworzyłam drzwi do garderoby. Wyszłam na korytarz i zaraz podszedł do mnie Louis, uśmiechając się do mnie delikatnie. Miałam nadzieję, że Zayn poszedł już na widownię, bo naprawdę nie chciałam, aby oglądał mnie w takim stanie. Byłam pewna, moje oczy wyglądają jakbym się czegoś nawdychała.
- Ej, spokojnie – powiedział Lou i potarł moje odsłonięte ramię.
W tej chwili cieszyłam się, że sukienka nie miała ramiączek i w ogóle była taka skąpa, bo w moim zwykłym sweterku i dżinsach chyba bym się ugotowała. Czułam się, jakby ktoś wylał na mnie wiadro wrzącej wody.
- Wszystko będzie dobrze, nie masz się czym stresować. Mam tutaj twoją komórkę, w razie czego mu odpiszę. Zayn powiedział, że gdyby coś poszło nie tak w czasie koncertu, to odwróci uwagę swoich rodziców. Nie masz się czym martwić.
Skinęłam głową, znowu rozpoczynając swoje uspokajające wdechy, które jakoś nigdy nie działały, a nawet wręcz przeciwnie – jeszcze bardziej mnie denerwowały. Podeszła do mnie ta podejrzanie wyglądająca dziewczyna z rudymi włosami, która zajmowała się organizacją wszystkiego i podobno to ogarniała. Machnęła ręką, że już mogę wychodzić. Louis uśmiechnął się i głośno cmoknął mój policzek. Wywróciłam oczami i odetchnęłam głęboko.
3! 2! 1!
This is time for Candy!
Głośne odliczanie dobiegło mnie nawet tutaj, za kulisami. Podobnie jak krzyki i piski tłumu zebranego na arenie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wybiegłam na scenę prosto w tłum tancerzy, którzy udawali gości na imprezie, tańczących jakiś skomplikowany układ, którego nie zapamiętałabym nawet za milion lat.
Kiedy skończyłam śpiewać jeden z szybszych kawałków roześmiałam się i pokazałam publiczności język. Ogarnęła mnie taka ulga, że się nie pomyliłam, że miałam ochotę wybuchnąć płaczem ze szczęścia.
- Tak, to była nowa piosenka z płyty, której tytułu nikt jeszcze nie wymyślił. – Głośny śmiech i mój delikatny uśmiech. – Mam nadzieję, że dobrze się bawicie, bo to dopiero początek i jak już wspominałam… Będziemy się świetnie bawić!
*
- O! Mój! Boże!
Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam dwie, niewielkich rozmiarów nastolatki, które wpatrywały się we mnie z uwielbieniem. Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się im uważnie. Ich skóra była ciemna, a włosy intensywnie czarne. I nagle uświadomiłam sobie, kim są.
- Waliya i Saafa? – Zapytałam, wskazując na palcem, którą z nich miałam na myśli.
Starsza z dziewczyn zaśmiała się i pokręciła głową.
- Odwrotnie, ja jestem Waliya, a ta mała to Saafa, ale imiona dobrze zgadłaś
Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do nich, po czym przytuliłam obie delikatnie. Nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego to robię, ale chyba po prostu liczyłam na to, że powiedzą mamie Zayna, jaka to jestem przemiła i nie będę musiała z nią rozmawiać. Cholernie się tego bałam.
- Jestem Candice, ale możecie mi mówić Candy – przedstawiłam się.
- Myślę, że one już to wiedzą.
Drgnęłam, na dźwięk głosu Zayna za mną i spojrzałam na niego z lekką naganą. Chłopak tylko wywrócił oczami i przytulił mnie, a potem pocałował mnie w policzek. Dziewczynki jak na zawołanie zrobiły ciche „oooo!” i uśmiechnęły się rozmarzeniem w naszą stronę.
- Jesteście tacy uroczy – powiedziała Saafa, a ja momentalnie się zarumieniłam.
- To prawda, tworzycie piękną parę.
Otworzyłam szeroko oczy, kiedy za siostrami Zayna stanęła ich mama, uśmiechając się do mnie.
Była piękną kobietą, zazdrościłam jej urody. Miała długie włosy w kolorze ciemnego brązu, a jej duże oczy były tylko o dwa odcienie jaśniejsze niż włosy. Jej uśmiech był idealnie symetryczny, czego zazdrościłam jej w szczególności, bo kiedy ja się uśmiechałam, lewy kącik ust podnosił mi się wyżej niż prawy.
Mama mojego chłopaka przypatrywała mi się z ciekawością. Zauważyłam, że jej policzki pokrywa delikatny rumieniec, więc albo była zła, albo czuła się tak samo zakłopotana jak ja.
- Dziękujemy. – Dygnęłam lekko i wyswobodziłam się z objęć Zayna. Podeszłam do kobiety i wyciągnęłam w jej stronę rękę. – Candice Haimitch, miło mi panią poznać.
Kobieta zignorowała moją rękę i przytuliła mnie tak mocno, że miałam wrażenie, że moje żebra za chwilę nie wytrzymają i pękną. Kiedy już mnie puściła, uśmiechnęłam się w jej stronę i odetchnęłam.
- Nie mów do mnie pani, wystarczy Patricia – powiedziała, odsuwając się ode mnie. – Ale doceniam to, że zaczęłaś od pani – dodała, mrugając do mnie. – Zayn ciągle o tobie mówi, kiedy do mnie dzwoni, więc…
- Mamo! – Syknął czarnowłosy łapiąc mnie w pasie i przyciągając do siebie. – Troszeczkę mnie jednak zawstydzasz – sapnął.
Ja i mama Zayna spojrzałyśmy na siebie porozumiewawczo i zachichotałyśmy, a po chwili dołączyły do nas Waliya i Saafa. Tak, Zayn był bardzo uroczy kiedy się złości, wyglądał wtedy jak mały chłopczyk.
- Okej, ja się przebiorę i możemy iść. Chcecie do nas wpaść na kawę? – Zwróciłam się do Patricii oraz jej córek.
- Pewnie, z wielką chęcią.
*
Danielle POV
Wpatrywałam się w chłopaka ze zmarszczonymi brwiami i zaciskałam mocno usta. Nie miałam zielonego pojęcia, co on sobie wyobraża, ale troszeczkę już naginał moją cierpliwość do jego osoby. Przeniosłam wzrok na uśmiechniętą blondynkę obok niego i westchnęłam. Słowa nie mogły wyrazić tego, jak bardzo było mi jej szkoda.
- Gdyby nie to, że wyraźnie zabroniłyśmy mu tu przychodzić, to pomyślałabym, że to Harry i Natalie – powiedziała Iris, a ja spojrzałam na nią, unosząc wysoko brwi.
Ta dziewczyna czasami zachowywała się, jakby nie miała mózgu.
- Serio, Iris? Serio? – Prychnęła Perrie, a ja posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie.
Wiedziałam, że Pezz nie darzyła przyjaciółki Candy jakąś ogromną sympatią, ale nie musiała tego okazywać w tak…  widoczny sposób. Tym bardziej w takiej sytuacji.
Candice mówiła o tym wieczorze już od dobrych kilku tygodni. Był on dla niej bardzo ważny, bo na koncert przyszli rodzice Zayna i jego młodsze siostry. Co do dwóch ostatnich nie było problemu, bo Cands była ich idolką, jednak blondynka potwornie stresowała się poznaniem mamy swojego obecnego chłopaka. Ja oczywiście wiedziałam, że wszystko wyjdzie perfekcyjnie…
Dopóki nie zobaczyłam Stylesa ze swoja blond dziewczynką dokładnie dwa rzędy przed nami, dosłownie przed samą sceną. A nie miałam żadnego planu awaryjnego w razie takiej akcji.
- Trzeba coś zrobić, Cands nie może go zobaczyć. Są jeszcze dwie minuty do ostatniej piosenki – powiedziałam stanowczo. – Gdzie jest Liam, kiedy go potrzebuję? – Syknęłam, rozglądając się dookoła.
Oblizałam usta wzdychając i ruszyłam przez tłum, dokładnie w kierunku bruneta. Klepnęłam go w ramię, a chłopak odwrócił się w moją stronę lekko zdezorientowany i widocznie zirytowany. Jego oczy otworzyły się szeroko, kiedy mnie zauważył, a ja dodatkowo skrzyżowałam ręce na piersiach, przybierając srogi wyraz twarzy.
- Co ty tu robisz, Styles? Chyba wyraźnie zabroniłam ci przychodzenia tutaj. Nie rozumiesz po angielsku?
Chłopak przeczesał palcami swoje bujne loki i zacisnął usta w wąską linię. Odwrócił się i mruknął coś swojej dziewczynie na ucho, a ona zachichotała i spojrzała na mnie. Była naprawdę śliczna, szczególnie kiedy się uśmiechała. Blondynka pomachała do mnie i uśmiechnęła się delikatnie. Styles musnął jej policzek i pociągnął mnie za rękę w stronę korytarza.
- Okej, zabroniłaś. Ale Natalie jest jej wielką fanką, jasne? Zabrałem ją na koncert w ramach naszej miesięcznicy.
Uniosłam brwi pokazując mu, że jego wersja wydarzeń jakoś do mnie nie przemawia. Okej, wydawała się prawdopodobna, ale… Zabieranie swojej obecnej dziewczyny na koncert swojej byłej dziewczyny? Serio?
- Styles, nie urodziłam się wczoraj – pokręciłam głową z rozbawieniem.
- Ale taka prawda! Gdybym mógł, trzymałabym się od niej z daleka – powiedział, a w jego oczach pojawiły się te charakterystyczne iskierki, które obecne były tylko wtedy, kiedy kłamał.
Prychnęłam i odrzuciłam włosy za ramię. Zacisnęłam usta najmocniej jak umiałam i starałam się naśladować moją mamę. Kiedy zrobiłam coś złego zazwyczaj przebierała wyraz twarzy podobny do bardzo się na tobie zawiodłam, córeczko. Chyba podziałało, bo kędzierzawy zaczął się nerwowo kręcić w miejscu, a jego wzrok był jeszcze bardziej rozbiegany niż jakby się czegoś naćpał.
- No dobra, przestań już – skarcił mnie. – Kocham ją i chciałbym być jak najbliżej niej, ale… Ona mnie nienawidzi.
- Tak, to prawda – skinęłam głową. – Jest szczęśliwa z Zaynem, Hazz. Nie psuj tego i… idź stąd. Powiedz Natalie, że źle się czujesz, czy coś.
Przerwałam, kiedy zauważyłam, jak zielonooki wpatruje się w coś ponad moim ramieniem. Zmarszczyłam brwi i już miałam go skarcić za niesłuchanie mnie, kiedy rozpoznałam jego obecny wyraz twarzy.
O nie… Tylko nie to.
- Harry? Co ty tutaj robisz?
Jęknęłam w duchu i odwróciłam się w kierunku dziewczyny.
Oczy Candy były szeroko otwarte, a w ich kącikach błyszczały łzy. Stojący za nią i obejmujący ją w pasie Zayn wyglądał, jakby zaraz miał rozedrzeć swojego byłego przyjaciela na strzępy, zresztą – nie dziwiłam mu się. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a oczy dosłownie ciskały pioruny. Patricia, Waliya i Saafa były po prostu zaniepokojone, a pani Malik dodatkowo jeszcze bardzo zniesmaczona, jakby wąchała coś bardzo śmierdzącego.
Blondynka cała się trzęsła i była nienaturalnie blada. Malik ściskał jej rękę, a dłoń, którą trzymał na jej biodrze była mocno zaciśnięta. Dziewczynie jednak najwyraźniej to wcale nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Była tak blada jakby zaraz miała zemdleć.
- Candy – Zaczął Styles, ale dziewczyna przerwała mu stanowczym ruchem ręki. – Proszę cię…
- Nie – powiedziała, unosząc głowę i prostując się, ukazując, że jego obecność w tym miejscu nie robi na nim żadnego wrażenia. Ale ja wiedziałam, że jest inaczej, zbyt dobrze ją znałam. – Nie wiem, po co tu przyszedłeś, ale masz jak najszybciej stąd wyjść, zanim zawołam ochronę.

- Candice? – Odwróciłam głowę w stronę wejścia na korytarz i z moich ust wyrwał się cichy jęk. Błagam, niech to się nie dzieje naprawdę. – Jezu, jestem twoją wielką fanką! – Pisnęła blondynka. – Jej, skarbie, jesteś najcudowniejszym chłopakiem na świecie! – Dodała i niemalże przylgnęła do Harry’ego całując go namiętnie. 

sobota, 1 czerwca 2013

Chapter 2

Perrie POV
Siedziałam obok Danielle i wpatrywałam się zmrużonymi oczami w ekran laptopa mojej przyjaciółki. Właśnie byłam na wstępnym etapie, w którym Internet to cudowna rzecz, bo można w niej znaleźć dosłownie wszystko.
- To ona? – Upewniła się ciemnowłosa, a ja niepewnie skinęłam głową.
- Wydaje mi się, że tak.
Obie nadal wpatrywałyśmy się uparcie w ekran, na którym wyświetlało nam się zdjęcie nowej dziewczyny Harry’ego z jej profesjonalnej sesji zdjęciowej. Jedno trzeba było dziewczynie przyznać – była prześliczna. Miała pełne, różowe usta oraz zgrabny, niewielki nos. I, mimo że jej brązowe oczy były wąskie, były one wprost proporcjonalne do rozmiarów jej twarzy i nic jej nie ujmowały.
- Zobacz, co tutaj jest napisane…
Danielle przewinęła stronę w dół, a ja zaczęłam czytać.
Już wiemy, kim jest najnowsza zdobycz Harry’ego Stylesa! To osiemnastoletnia Natalie Morre, modelka oraz jego tekściarka. Para jest ze sobą dopiero od kilku tygodni, ale przyjaciele dziewczyny mówią, że Natalie nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa.
Mamy nadzieję, że Harry nie popełni tego samego błędu co ze swoimi poprzednimi dziewczynami Taylor Swift i Candice Haimitch.
Uniosłam brwi i zachichotałam cicho, a Danielle zakryła usta dłońmi, aby się nie roześmiać. Właściwie, nie wiem co było takiego śmiesznego w tym artykule. Jednak szkoda mi było trochę tej dziewczyny. I ja, i Danielle, i nawet Iris, która nie była jakoś szczególnie inteligentna (i sama dobrze o tym wiedziała), wiedziałyśmy, że Styles wcale jej nie kocha.
- Jak bardzo Cands się wścieknie jak to zobaczy? W skali od dziesięć do dziesięć?
Popatrzyłam na Dan i uniosłam brwi, dając jej do zrozumienia, że odpowiedź jest jednoznaczna.
- Dałabym dwanaście i pół – mruknęłam. – Ale znając życie Louis ją uspokoi. – Wzruszyłam ramionami wywracając oczami. – Wiesz, te tajemnicze więzi z dzieciństwa – zamachałam rękoma niczym czarodziej i uśmiechnęłam się delikatnie.
Relacja pomiędzy Lou a Candice była tak czysta i piękna, że po części im jej zazdrościłam. Byli perfekcyjnymi i przyjaciółmi i w gazetach często o tym pisali. Okazywali sobie czułość przytulając się i trzymając za ręce, ale, o dziwo, nikt nigdy nie podejrzewałby ich o romans. Na sam ich widok, gdy byli razem, było oczywiste, że są tylko przyjaciółmi.
- Jeśli już mówimy o więziach – zaczęła Dan, a ja momentalnie jęknęłam cicho, wiedząc, do czego to prowadzi. – Nie Pezz, nie wymigasz się tym razem.
Brunetka pogroziła mi palcem, a ja zachichotałam wywracając oczami. Wiedziałam, że tak czy siak będziemy musiały o tym porozmawiać, a odkładałam to już wystarczająco długo.
- Już wszystko w porządku. – Spuściłam wzrok, wpatrując się w swoje splecione na kolanach dłonie. – Myślę, że się z tym pogodziłam, a przynajmniej w większej części.
- Perrie…
- Nie, Danielle – pokręciłam głową. – Naprawdę nie potrzebuję słów pocieszenia. Cieszę się szczęściem Candy i ulżyło mi bardzo, kiedy okazało się, że ona i Zayn nie są parą, która liże się co trzy sekundy.
Popatrzyłam na swoją przyjaciółkę, a ona pokiwała głową ze zrozumieniem. Oczywiście, ja i tak zdawałam sobie sprawę, że nie rozumie, ale nie chciałam jej ranić mówiąc to.
- Iris miała pogadać o tym z Candy.
Uniosłam brwi, nie widząc w tym żadnego sensu. Rozmawiałam z nią o całej tej sytuacji jeszcze zanim zaczęła chodzić z Zaynem, a tuż po tym, jak uświadomiła sobie, że coś do niego czuje. Powiedziała wtedy, że szczerość to podstawa przyjaźni i nie chciała mnie oszukiwać, ani niczego przede mną ukrywać. Bardzo to w niej ceniłam.
Odkąd powiedziała nam wszystkim, że jej związek z Harry’m przez większość czas był zwykłym fakiem, wszyscy traktowaliśmy ją z pewną rezerwą. Może nie było to do końca zamierzone działanie, ale jednak i widziałam, że bardzo z tego powodu cierpiała.
- Nie sądzę, żeby była taka potrzeba – powiedziałam tylko.
- Jak uważasz – westchnęła Dan i pokręciła głową.
*
Candy POV
Zakryłam usta dłonią, ukrywając ziewnięcie i mocniej wtuliłam się w ramię Zayna. Uderzyłam go lekko w udo, dając mu znać, aby przestał się tak wiercić, a on mruknął coś pod nosem i wrócił do komentowania filmu.
Wywróciłam oczami i posłałam Iris wymowne spojrzenie. Dziewczyna zachichotała, biorąc z miski całą garść popcornu i wepchnęła ją sobie na raz do ust. Skrzywiłam się, ale nic nie powiedziałam, bo wiedziałam, że jeśli o Iris chodzi, to już nic jej nie zmieni.
Przeniosłam wzrok na ekran telewizora i jęknęłam w duchu. Szczerze nienawidziłam filmów tego typu (pistolety, gangi tudzież brutalne wyścigi samochodowe) i miałam wrażenie, że raczej z wzajemnością. Skąd to podejrzenie? Otóż dziwnym „zbieżkiem okolicznym” za każdym razem, kiedy oglądamy filmy, które wybierają chłopcy, czas dłuży mi się jak na skazaniu.
W takich oto momentach bardzo tęskniłam za Harry’m, który gustował zazwyczaj w komediach romantycznych.
Zerknęłam na Iris, która z entuzjazmem dopingowała jednego z bokserów na ringu, a jej policzki były mocno zarumienione od nadmiaru emocji. Co się stało z tą dziewczyną, która oglądała ze mną Pamiętniki Wampirów i wzdychała do Iana Somerhaldera? Zgadywałam, że została zagrzebana głęboko pod powierzchnią Ziemi wraz z poznaniem One Direction.
- Zayn – jęknęłam cicho, a mój głos zabrzmiał tak, jakbym usypiała na stojąco. Byłam blisko, więc nikt nie powinien się dziwić. – Wyłączmy to, plis.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się słodko. Popchnął mnie tak, że moja głowa znalazła się na jego kolanach i nachylił się do dołu. Musnął lekko mój policzek i zaczął monotonnie głaskać moje włosy, przez co zrobiłam się niemożliwie śpiąca, mimo że jeszcze minutę temu nie sądziłam, że to jest możliwe.
- Ej!
Dosłownie w momencie, w którym zamknęłam oczy i zaczęłam przysypiać, na mojej twarzy, z ogromną siłą, wylądowała poduszka. Syknęłam cicho, podnosząc się gwałtownie i spojrzałam na Louisa z niemym wyrzutem.
Kochałam go i traktowałam jak rodzonego brata (którego, na szczęście, nigdy nie dane mi było mieć), jednak niektóre z jego zachowań były po prostu irytujące. Inaczej nie można ich było nazwać.
Szatyn zachichotał, a ja wywróciłam oczami, przecierając twarz dłonią.
Sięgnęłam w stronę swojego telefon, kiedy zawibrował bezgłośnie i odblokowałam ekran. Marszczyłam brwi widząc nadawcę, a moje ręce zaczęły drżeć niepokojąco mocno. Byłam pewna, że jestem blada i zauważyłam niespokojny wzrok wszystkich na sobie. Wzięłam głęboki wdech i kliknęłam otwórz.
To jak Skarbie, nasze dzisiejsze spotkanie nadal aktualne? Kocham, Hazz xx
Otworzyłam szeroko oczy i ponownie zmarszczyłam brwi.
- Co się stało? – Zapytał Liam, a ja tylko rozchyliłam usta nic nie mówiąc. – Candy? Wszystko w porządku?
Rzuciłam telefon do Louisa, posyłając mu porozumiewawcze spojrzenie i wtuliłam twarz w czarną koszulkę Zayna, starając się powstrzymać napływające do oczu łzy. Zdezorientowany chłopak objął mnie ramieniem i musnął ustami czubek mojej głowy.
Kiedy Lou przeczytał na głos treść esemesa wszyscy momentalnie spoważnieli. Poczułam, jak ręce Zayna zaciskają się mocniej na moim ramieniu, ale szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to, a nawet wręcz przeciwnie – napełniało mnie to poczuciem bezpieczeństwa.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Kiedy wyobraziłam sobie, że Harry mógłby dotykać, przytulać czy całować kogokolwiek innego niż ja, żołądek wiązał mi się w supeł i nieprzyjemnie zaciskał, powodując, że aż mnie mdliło. Szczególnie, że w mojej wyobraźni jego wybranka jest seksowną, czarnowłosą, wysoką pięknością o nienagannych manierach, cudownym poczuciu humoru i idealnych rysach twarzy, której cera nie ma nawet jednej skazy, nawet bez makijażu.
- Nie wiem co teraz – szepnęłam, wzruszając ramionami. – Odpisać mu, że się pomylił, czy to zostawić?
Liam zacisnął szczękę tak mocno, że miałam wrażenie, że każda kość w jego twarzy zaraz pęknie od siły nacisku.
- Ja bym mu odpisał coś bardzo w twoim stylu. Wiesz, ironiczno-sarkastyczna odpowiedź, która sprawi, że Styles będzie bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo…
- Louis, załapaliśmy – przerwałam szatynowi z lekkim uśmiechem.
- Bardzo mocno zakłopotany – zakończył, machając telefonem przed moim nosem, a ja wyrwałam mu go z ręki.
Iris rzuciła we mnie ziarenkiem popcornu, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenie. To znaczy, tak sądzę, bo nie zrozumiałam przekazu. Dziewczyna westchnęła ciężko, przeczesując włosy palcami i zaczęła tłumaczyć mi coś na migi. Nie żeby to nie było w jej stylu, ale zwróciła na siebie uwagę wszystkich zebranych, na czym chyba nie bardzo jej zależało.
- Okej, to co mam mu napisać? – Westchnęłam, machając na Iris ręką w geście mówiącym później mi wytłumaczysz czemu zachowywałaś się jak psychopata, dla którego zabrakło leków uspokajających.
– Może coś w stylu „wybacz Skarbie, ale sądzę, że twoje fanki nie maja ochoty oglądać, jak walę twoją piękną buźką o chodnik przez najbliższe dwie godziny”?
Iris zachichotała cicho,  a zabrzmiało to tak przerażająco, że po moich plecach przeszły ciarki. Zayn popatrzył na mnie ze strachem i nachylił się do mojego ucha.
- Jesteś pewna, że wszystko z nią w porządku?
Niepewnie pokiwałam głową, ale zachowanie Iris było dzisiaj trzy razy bardziej przerażające niż normalnie. I zdecydowanie mnie to niepokoiło. Niall pokręcił głową, odkładając miskę z popcornem na stolik.
- Iris – przemówił oficjalnie, łapiąc dziewczynę za rękę – znowu stałaś pod mieszkaniem wdychając spaliny, prawda?
Zakryłam usta, powstrzymując śmiech i ukryłam twarz w koszulce Zayna, który z kolei wtulił się we mnie. Uwielbiałam moich przyjaciół za to, że tak skutecznie potrafią poprawić mi humor nawet w najbardziej dołującej sytuacji.
- Nie!
Dziewczyna wydęła dolną wargę niczym mała dziewczynka i odwróciła się plecami do blondyna, który podniósł ręce na wysokość klatki piersiowej w geście kapitulacji. Byłam zdania, że ta dwójka idealnie do siebie pasowała. Ale oczywiście w takich sprawach nikt mnie nie słucha, bo co ja mogę wiedzieć?
- Okej, pisać? – Przerwałam im tę dziecinną konwersację.
- Daj mi to. – Louis wyrwał mi komórkę z dłoni, a ja wydałam z siebie ciche „hej!” patrząc na niego z lekkim oburzeniem. – Cicho – syknął. – Nie, Harry – mówił na głos, stukając szybko w ekran – nasze spotkanie przestało być aktualne już rok temu. Xx, Candice – zakończył i oddał mi telefon. – Jestem geniuszem zemsty.
Szatyn rozsiadł się na kanapie, a ja uśmiechnęłam się delikatnie. Odsunęłam się od swojego chłopaka i mocno przytuliłam Louisa.