Odsunął się ode mnie, a ja pospiesznie zeskoczyłam
z blatu. Przełknęłam ślinę, starając się zniwelować przyjemne ciepło w dole
mojego brzucha.
- Otworzysz? – Zapytałam podchodząc do zlewu.
Harry mruknął coś w odpowiedzi i wyszedł z kuchni.
Odkręciłam korek z zimną wodą i opłukałam twarz, za wszelką cenę chcąc
doprowadzić się do porządku. Przecież nie przywitam gości, podniecona jak
cholera. Odetchnęłam kilka razy i wymusiłam uśmiech, mimo że byłam naprawdę
zdenerwowana tą niezapowiedzianą wizytą.
Naszym gościem okazali się, a jakże, nikt inny jak
chłopaki. Pomachałam do nich, poprawiając koszulkę i przeczesałam włosy
palcami.
- Co tam? – wykrztusiłam.
Mój głos był zachrypnięty, jakbym od miesięcy nie
miała wody w ustach.
- Na stole jest woda, kochanie – powiedział miękko
Hazz, a jego głos zabrzmiał niespodziewanie łagodnie.
Zagryzłam wargę i skinęłam głową. Przeszłam do
przestronnej jadalni, w której, prawdę mówiąc, stał jedynie wielki stół,
osiemnaście krzeseł, barek i jakiś typowo egzotyczny kwiatek, którego nazwy nie
potrafiłam wymówić, ale był łudząco podobny do miniaturki palmy. Sięgnęłam po
butelkę z wodą, która faktycznie stała na stole i upiłam niewielki łyk. Nie
chciało mi się pić, ale musiałam pozbyć się tej chrypki z mojego głosu.
Odstawiłam butelkę i skierowałam się do salonu.
Chłopcy siedzieli na kanapie, która była tak wielka, że zmieścili się na niej
wszyscy, a jeszcze zostało sporo miejsca. Każdy z nich, bez wyjątku, uporczywie
wpatrywał się w telewizor i z wielkim przejęciem komentował mecz. Co rusz
któryś z nich podjadał żelki w ogromnej miski stojącej na stole. Zapewne
wsypali do niej wszystkie opakowania żelek jakie znaleźli w kuchni.
Nie żebym była za to zła… No skądże.
- Hej – powiedziałam głośno i wyraźnie, starając
się aby mój głos przebił się przez wrzeszczącego przekleństwa Hazzę i jęczącego
z rozczarowaniem Nialla. – Hej! – Wrzasnęłam w końcu, po kolejnej nieudanej
próbie.
- O, hej Candy – Lou uśmiechnął się do mnie szeroko
i pomachał mi garścią żelek. – Dobrze, że jesteś – zawołał, a ja na moment się
rozczuliłam. No nareszcie ktoś mnie docenia. – Pójdziesz do sklepu? Kupiłabyś
piwo – dodał, a ja zmrużyłam groźnie oczy. Świetnie. Po prostu świetnie. – Ale
jak nie chcesz, to wiesz… - dodał widząc moje spojrzenie.
- Ubiorę się i pójdę – syknęłam, odwracając się na
pięcie. – Bo przecież jestem waszą służącą – dodałam ciszej, gdy już wyszłam z
salonu.
*
Wrzucałam do koszyka najpotrzebniejsze rzeczy.
Okej, miałam kupić piwo, ale dlaczego nie uzupełnić przy okazji zapasów?
Przecież przy Louisie zapasy marchewki schodzą jak ciepłe bułeczki, albo lody w
wafelku w upalny, letni dzień.
Sapnęłam, czując jak ktoś na mnie wpadł, przez co
rączka od wózka boleśnie wbiła mi się w brzuch.
- Przepraszam – powiedział sprawca, a ja zdębiałam,
natychmiast rozpoznając głos. Odwróciłam się, unosząc wysoko brwi, a blondynka
otworzyła usta ze zdziwienia. – Och – szepnęła. – Nie poznałam cię… - dodała,
spuszczając głowę, a na jej idealnych policzkach pojawiły się rumieńce.
- Nie szkodzi.
Mój ostrożny ton głosu najwyraźniej nie uszedł jej
uwadze, bo skinęła tylko głową. Przez chwilę stałyśmy naprzeciwko siebie w
zupełnym milczeniu. Nie miałam pojęcia jak zachować się w takiej sytuacji bo,
prawdę mówiąc, nigdy się w niej nie znajdowałam.
Ze zdziwieniem zauważyłam, że Taylor nie ubrała się
jak rasowa dziwka, a wręcz przeciwnie – zwykłe, sprane dżinsy i bluza ze
Spongebob’em zdecydowanie ją odmładzały. Gdybym nie znała jej prawdziwego wieku
nie dałabym jej więcej niż dwadzieścia lat, szczególnie, że upięła włosy w
niechlujnego koka. Wyglądała całkiem normalnie, jak zwykła nastolatka i w życiu
nie powiedziałabym, że to ta sama osoba, która obściskiwała się z moim
niby-chłopakiem w korytarzu mojego mieszkania.
- Ja… Chciałam cię przeprosić – powiedziała w
końcu. – W gazetach huczało na temat waszego rozstania, a Harry powiedział mi,
że już nie jesteście razem. Gdybym znała prawdę na pewno nie pozwoliłabym mu
się pocałować – ponownie się zarumieniła, a ja ponownie się zdziwiłam, gdy
uświadomiłam sobie, że na jej twarzy nie ma nawet grama makijażu, a i tak
wygląda perfekcyjnie.
- Nie ma sprawy – skinęłam głową, nagle nabierając
do niej większego szacunku, mimo że na wspomnienie poprzedniej nocy miałam
ochotę zwinąć się w kłębek i płakać. – Nic nie kupujesz? – zapytałam nie
dostrzegając w jej pobliżu ani wózka z zakupami ani koszyka.
- Och, nie. Przyszłam tutaj, bo paparazzi mnie
ścigali – zaśmiała się, a ja po chwili zrobiłam to samo.
Wiedziałam, jak upierdliwi potrafią być
fotoreporterzy. Sama uciekałam przed nimi do różnych dziwnych miejsc, więc
doskonale rozumiałam Taylor. Sława czasami miała też złe strony, a ja miałam
akurat tak wspaniałych fanów, że naprawdę to rozumieli.
- To może w takim razie wpadniesz do nas? Jestem
pewna, że Hazz się zdziwi na twój widok – uśmiechnęłam się do niej nieco
nieśmiało.
- Z chęcią – pokiwała głową i odgarnęła za ucho
zbłąkany kosmyk włosów.
- Okej. To ja tylko zapłacę za te zakupy i możemy
iść.
*
- Chłopaki! Wyłączcie ten pieprzony mecz! Mam
gościa!
Wrzeszczałam od progu, bo nie byłam do końca pewna,
co mogę zastać w salonie. Nie chciałam widzieć nagich striptizerek, które z
zapałem kibicowałyby chłopakom wymachując pomponami. I to nie koniecznie tymi,
którymi zwykle posługują się czirliderki.
W holu słychać było radosne krzyki chłopaków
dochodzące z salonu oraz ochrypły głos komentatora meczu.
- Przepraszam cię za to – mruknęłam do Taylor,
która z zaciekawieniem rozglądała się dookoła. – Nie sądziłam, że
rozprzestrzeni się to do tego stopnia – dodałam, mając na myśli popcorn
walający się po podłodze i szaliki Lakersów porozwieszane po, zapewne, całym
domu. Nie zdziwiłabym się, gdyby w salonie latały piłki i koszulki.
- Och, nie ma sprawy. Taylor zachowywał się prawie
tak samo jak oni – zachichotała cicho. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem, nie
bardzo wiedząc o kogo jej chodzi. – Taylor Lautner, chodziłam z nim –
wyjaśniła, pomagając mi zanieść zakupy do kuchni.
- Och, nie wiedziałam – uśmiechnęłam się
przepraszająco do blondynki. – Raczej nie interesuję się takimi sprawami,
Anna-Line robi to wszystko za mnie.
Pokiwała głową ze zrozumieniem, po czym zaczęłyśmy
rozpakowywać zakupy. Akurat wkładałam pudełka z lodami do zamrażalnika, kiedy
do kuchni wpadł zapłakany Niall.
- Co się stało, blondasku? – zapytałam i
przytuliłam go, wywracając oczami ponad jego ramieniem, na co Taylor
zachichotała cicho. – Znowu zjedli wszystkie żelki?
Irlandczyk pokiwał głową pociągając nosem, a ja
westchnęłam ze zniecierpliwieniem. Zrobili to już milionowy raz, a ja miałam
serdecznie dosyć rozwiązywania ich kłótni. Potem mieli do mnie jakieś
pretensje, czego nie znosiłam.
Czasami naprawdę brakowało mi Iris, aby mi z nimi
pomagała. Robiła to czasem przez telefon, ale to nie było to samo.
- To idź im powiedz, żeby tego nie robili –
powiedziałam w końcu w końcu się od niego odsuwając i zabierając się za
pomaganie Taylor.
- A ty nie możesz? – Jęknął rozpaczliwie, ale
pokręciłam głową, chowając do szafki kilka czekolad. – Ale czeeeemu?
- Bo to twoje żelki, nie moje – wzruszyłam
ramionami. – A teraz wybacz, mam gościa – wskazałam na blondynkę, która
wpatrywała się z otwartymi ustami w szufladę wypełnioną niezliczoną ilością
marchewek.
Blondyn odciągnął mnie za rękę w stronę wejścia do
kuchni i nachylił się mi nad uchem. Zaczął coś cicho mruczeć, ale nie bardzo
mogłam go zrozumieć przez jego dziwaczny akcent i pociąganie nosem, dlatego
walnęłam go lekko w ramię. Westchnął zniecierpliwiony i wywrócił oczami.
Dokładnie tak jak ja wcześniej…
- Zaprosiłaś ją tutaj, mimo że wiesz, jakie chodzą
plotki o niej i Harry’m?
- Owszem, zaprosiłam ją tutaj, bo coś mi wyjaśniła.
A ja chciałabym pogadać z nią i Hazzą. Razem. We trójkę – zagryzłam wargę. –
Więc, jakbyś mógł go zawołać… - zasugerowałam nieśmiało.
Niall skinął niechętnie głową i otarł mokre od łez
policzki. Ciekałam cierpliwie, kiedy doprowadzał się do porządku, a kiedy
wyszedł do salonu podeszłam do blatu i zrobiłam trzy kawy z ekspresu. Taylor
usiadła do stołu i przyglądała mi się z zaciekawieniem.
- Nie wyglądasz jakby zdrada Harry’ego zrobiła na
tobie duże wrażenie – zauważyła nieśmiało.
- My… przez ostatni czas nie układało nam się
najlepiej i… chyba zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Po prostu nigdy nie
przyprowadził żadnej dziewczyny do mieszkania, kiedy ja tam byłam –
uśmiechnęłam się smutno i postawiłam nasze kubki na stoliku. – Zresztą, wydaje
mi się, że już jest w porządku – dodałam nieśmiało.
- Hej, Cands, chcia…
Podniosłam wzrok znad kubka i wbiłam go w Hazzę,
który jak oniemiały wpatrywał się w blondynkę siedzącą obok mnie. Jego usta co
chwilę otwierały się i zamykały, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk.
Przełknął ślinę i przymknął na chwilę oczy.
- Co ona tu robi? – Zapytał tak cicho, że przez
chwilę musiałam wytężyć słuch, aby go usłyszeć.
- Taylor jest moim gościem, Harreh – powiedziałam
spokojnie, ale moje ręce drżały. – I tak, chciałam z tobą porozmawiać –
skinęłam głową. – Zrobiłam ci kawy.
Wskazałam na czarny kubek, stojący na blacie.
Chłopak niepewnie zerknął na Tay i usiadł przy stoliku naprzeciwko mnie.
Spojrzał mi w oczy, jakby szukając w nich odpowiedzi, ale mam nadzieję, że nic
w nich nie odnalazł.
- Spotkałam dzisiaj Taylor w sklepie, kiedy robiłam
zakupy – zaczęłam. – Wpadłyśmy na siebie całkiem przypadkiem – dodałam z
uśmiechem błąkającym się na ustach.
- Jeszcze raz… - zaczęła niebieskooka pokrywając
się rumieńcem, ale uderzyłam ją lekko w ramię, żeby nie kończyła.
- W każdym bądź razie, powiedziała mi kilka rzeczy,
które mnie zainteresowały.
Wstałam od stołu i podeszłam do blatu. Oparłam się
o niego, próbując pozbyć się łez, które chciały wypłynąć na moje policzki
zupełnie bez powodu. Okej, może trochę bolało mnie to, co podobno powiedział
Taylor, ale właśnie po to go tu sprowadziłam. Chciałam dowiedzieć się prawdy, a
najłatwiej ją zdobyć w obecności obu stron, które osobno mogą przecież kłamać.
- Powiedz mi prawdę, Harry – odwróciłam się do
niego i spojrzałam prosto w jego przerażone oczy.
Zupełnie nie wiedział gdzie podziać wzrok, co
spowodowało mocne ukłucie w mojej klatce piersiowej. Zagubiony wzrok to
pierwsza oznaka kłamstwa lub poczucia winy. Tak mówili na kursie
psychologicznym, który ukończyłam dawno, dawno, dawno temu w liceum.
- Chcę usłyszeć, że to powiedziałeś.
Plułam sobie w twarz, że mój głos tak mocno drżał.
Zupełnie jakbym miała się zaraz rozpłakać, co nie do końca mijało się z prawdą,
bo czułam łzy zbierające się znowu w kącikach oczu.
Nie lubiłam płakać przy ludziach, ale odkąd
odzyskałam Lou i poznałam jego nowych przyjaciół robiłam to coraz częściej.
Nienawidziłam tego uczucia słabości, które pojawiało się, gdy ktoś widział moje
łzy, lub zapuchniętą od płaczu twarz i zaczerwienione oczy. Tak, nie wyglądałam
zbyt perfekcyjnie w takich sytuacjach.
- Cands… - zaczął, ale przerwałam mu, wiedząc, że
prędko się do tego nie przyzna. No cóż, ja poznałam już odpowiedź w jego
oczach.
- Po prostu to powiedz – wzruszyłam ramionami. –
Doskonale znam odpowiedź, ale chcę to usłyszeć od ciebie. Wiedzieć, że jesteś
dokładnie takim skurwysynem jakim się wydajesz – spojrzałam mu w oczy i
wiedziałam, że go to uraziło.
Ale akurat teraz nie robiło to na mnie wrażenia.
Zbyt dużo razy mnie zranił w ciągu ostatniego miesiąca, abym miała jakieś
wyrzuty sumienia w tym momencie. Styles, oprócz Louisa i mojej zdradzieckiej
matki, był osobą, która zraniła mnie naprawdę bardzo boleśnie w bardzo krótkim
czasie. A dobrze przy tym wiedzieć, że jestem osobą odporną na ból.
- Okej, powiedziałem to, jesteś zadowolona! –
Wykrzyknął, wstając na równe nogi, a jego oczy wyrażały tylko i wyłącznie wściekłość.
I on jest jeszcze na mnie zły? O, to już przegięcie, jak dla mnie. – Mam
nadzieję, bo właśnie zachowałaś się jak pieprzona, zazdrosna suka! – Syknął, a
ja poczułam się, jakby uderzył mnie w twarz.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z kuchni. Po
chwili usłyszałam głośny trzask drzwi. Wpatrywałam się w miejsce, w którym
jeszcze przed chwilą stał Harry. Nie chciałam wierzyć w to, że nazwał mnie
pieprzoną suką. Wolałam mieć w pamięci obraz jego olśniewającego uśmiechu i
momentów, w których mnie pociesza, niż tą chorą furię w jego oczach i te
chwile, kiedy na mnie wrzeszczy.
Przełknęłam łzy, które spłynęły mi po policzkach.
Nie wierzyłam…
20.10.2012r,
Londyn
Kochany
Lou!
Drugi
miesiąc.
Drugi miesiąc
bólu. Drugi miesiąc rozpaczy. Drugi miesiąc niewiedzy. Drugi miesiąc
zagubienia. Drugi miesiąc oczekiwania
W skrócie – drugi
miesiąc zupełnej depresji.
Nie pisałam
wcześniej – to prawda. Ale nie miałam kiedy, bo odkąd ostatnio wróciłam do
cięcia się i picia nikt nie chce zostawić mnie samej choćby na minutę.
Już nawet nie
chcę wiedzieć co z nim się dzieje. Bo, znając życie, zupełnie nie obchodzą go
moje uczucia, skoro przez tyle czasu nie dał żadnego znaku życia.
Żałuję. Cholernie
żałuję, że wtedy przyprowadziłam tę sukę do swojego mieszkania i pozwoliłam się
im zobaczyć. Teraz chodzą o nich jakieś plotki, że znowu się spotykają. Ale ja
w to nie wierzę… a może po prostu nie chcę wierzyć?
Ale są też
plusy, bo wspierasz mnie jak nigdy. Sądzę, że zabiłbyś go, gdyby tylko znowu pojawił
się w drzwiach. Jeszcze nigdy tak bardzo nie ceniłam sobie ciebie i Zayna. Tak,
o dziwo Zayn jest cholernie dobrym przyjacielem. I mimo tego co przeczytał
poprzednio, wierzy że kocham Hazzę. Bo właśnie o to w tym wszystkim chodzi –
niepotrzebnie go pokochałam.
I Perrie też
jest kochana. Bo, chociaż niedawno ona i Zayn się rozstali, bardzo mi pomaga.
Czasem siadamy sobie przed telewizorem i jemy popcorn oglądając smutne filmy i
płacząc. Wiesz, że ona też kiedyś pisała pamiętnik? Dałam jej do przeczytania
wszystkie listy, bo sądzę, że ona zasługuje na prawdę. Bardzo mi pomaga i
rozumie całą tą chorą sytuację.
Liam jest
najcudowniejszy. Od początku wierzył w to wszystko i teraz naprawdę mnie
wspiera. Danielle tak samo, chociaż ona wiecznie krzyczy, że mam się ogarnąć,
bo przystojni chłopcy czekają na takie dziewczyny jak ja. Ale ja nie chcę nikogo
innego. Liczy się jedynie ten cholerny dupek, który tak bardzo mnie zranił.
Zraniona,
ale wciąż kochająca – C.C.H.
Ryczę...
OdpowiedzUsuńYyyyyyyy...
Nie wiem dlaczego, ale Tay zawsze jest czarnym harakterem w opowiadaniach :3
Już myślałam, że będą razem,a tu... Grrr....
Ona ma być z Hazz!
Problem w tym, że nie mogę wymyśleć słodkiej ksywki łączącej Hazz i Cands.
No bo co... Hands?
Ooooo..... nawet dobre :D
Cuuuuuuuuuuudnie!
Właśnie łamię mój szlaban, ale muszę to skomentować <3
http://youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com/
Ps. : Gdy zobaczyłam ten list to myślałam, że napiszesz o tym incydencie +16... Hahahah..
Handy! Hahahah, dołączam się do komentarza wyżej. Bo cóż innego miałabym powiedzieć? Powtórzyć, że doprowadziło mnie to do łez? Że czytałam końcówkę ze ściśniętym gardłem? Że gdy skończyłam czytać, tępo wpatrywałam się w tekst, przetrawiając każdą pojedynczą emocję?
UsuńDobra, i tak to powiedziałam!
lots of love, xxx
Cinna
Och! Autorka zdecydowanie jest Handy Shipper <3
UsuńDużo bardziej mi się to podoba niż "Carry" ;)
Mi również chciało się płakać i chcę, żeby pomiędzy Harrym i Candy w końcu było dobrze:*
OdpowiedzUsuńOoo... to poczekasz, kochana :D Teraz długo Harry się nie pojawi, a przynajmniej nie we własnej osobie. Chociaż zdradzę, że ja tam jestem "Handy" Shipper <3
UsuńO rany, rany, rany! Powiedz, że następny rozdział będzie dużo szybciej, bo ja zdechne z tej niewiedzy!
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny! Uwieeeeeeeeelbiaaaaaaaaaaam ♥
http://walk-away-and-stay.blogspot.com/
Postaram się dodać pod koniec tygodnia, ale może mi coś wypaść, więc nie wiem jak to będzie. Własnie zaczynam próby do poloneza, więc będzie mega rozpierdziel w szkole, a jaszcze piszę scenariusz na zakończenie roku o.o
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńF-A-N-T-A-S-T-Y-C-Z-N-E
OdpowiedzUsuńNo, co ja mam tu napisać ?
OdpowiedzUsuńZawsze jak wszystko się układa to coś się psuję, to normalne.
Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział Harry. Wydłubałabym mu oczy. Może by się nauczył, że do dziewczyn się nie przeklina.
Rozdział cuuuudowny <33
Dziękuję :)
UsuńNo cóż... z tym Jego przeklinaniem będzie trochę zamętu ;p
Ja też jestem zdecydowanie za Handy Shipper *.* mam nadzieję że oni się pogodzą i ba prawdę będą razem.
OdpowiedzUsuńJak czytałam końcówkę to zaczął mnie brzuch boleć. To wszystko dlatego że tak cudownie piszesz i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału<3
Proszę napisz go jak najszybciej! ;)
Jak już mówiłam, mam nadzieję, że uda mi się go dodać pod koniec tygodnia.
Usuńja ryczę. ryczę i kwiczę, bo nie mogę zrozumieć postępowania Harrego. Co za gnojek!!!! no jak on w ogóle może!!!! najpierw zdradził ją z Tylorką, a potem jeszcze jakieś wonty do niej ma! jaaa, Boziuu, nieee.
OdpowiedzUsuńOn ma teraz przyjść do niej i błagać ją na kolanach o przebaczenie, bo go killnę!
no, i niech będą razem.
oczywiście Carry/Handy Shipper jestem <33
czekam na kolejny, dodaj szybko bo zwariuję!
Pozdrawiam bardzo ciepło,
Roddie x.x
zapraszam:
http://you-laughing-with-snowmen.blogspot.com/
Haha :D Nie, nie ma tak dobrze ;p
UsuńRozdział będzie zanim się zorientujesz. A przynajmniej prolog części II