Przekręciłam się na drugi bok i wtuliłam twarz w
poduszkę. Światło słoneczne wpadało przez okno nieprzyjemnie przenikając przez
moje powieki i drażniąc moje wrażliwe oczy. Niefajne uczucie, zdecydowanie nie
polecam.
Jęknęłam cicho i otworzyłam oczy, przeciągając się.
Usiadłam i przeczesałam palcami skołtunione włosy. Pokręciłam głową, starając
się wyzbyć resztek zaspania, jednak niewiele to dało. Salonu dochodziły mnie głośne rozmowy i
dźwięki włączonego telewizora, więc zakładałam, że chłopcy zostali wczoraj na
noc. Nie, żebym im to proponowała.
Ziewnęłam, wchodząc do salonu i rzuciłam się na
kanapę pomiędzy Louisem a Eleanor. Nie zrozumcie mnie źle, kochałam ich jako
parę i gdybym była jedną z napalonych fanek One Direction (które nadal
wierzyły, że zespół powstanie z popiołów), na pewno byłabym Elouanor Shipper. Zresztą, byłam nią
bez względu na wszystko inne.
- Co tam, moja mała marcheweczko?
Louis potargał mi włosy, sprawiając, że na mojej
głowie była jeszcze większa szopa niż wcześniej. Uderzyłam go lekko w ramię, a
chłopak wywrócił oczami i mruknął ciche „Ał!”, udając, że cokolwiek go to
zabolało.
- Daj żyć, Tomlinson – Jęknęłam cicho, zamykając
ponownie oczy. – Czemu nikt mi nie zasłonił rolet, kiedy poszłam spać?
- Może dlatego, że sama mogłaś to zrobić? –
Prychnęła Iris, a ja posłałam jej mrożące krew w żyłach spojrzenie.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i przerzuciła swoje
ciemnoczerwone włosy na lewe ramię. Tak, stwierdziła, że tak jest modnie i
oryginalnie. Zresztą, jedno jej trzeba było przyznać – wyglądała naprawdę
pięknie w tym kolorze i wyróżniała się z tłumu.
- Zresztą, nie wpuszczasz do swojej sypialni nikogo
poza mną, Lou i Zaynem, więc…
- Tak, bo ty nie mogłaś tego zrobić – ponownie
ziewnęłam. – Bo przecież nie śpimy w jednym łóżku.
- Tak, właściwie, to… - dziewczyna zarumieniła się,
spuszczając wzrok. Uniosłam brwi, zauważając, że w salonie nagle zapadła cisza.
– Później ci powiem – mrugnęła do mnie, a Danielle jęknęła niezadowolona. –
Okej, wam też – zachichotała, gdy El posłała jej porozumiewawcze spojrzenie.
Liam pokręcił głową, ponownie włączając dźwięk w
telewizorze i mruknął coś pod nosem. Ja tylko uśmiechnęłam się delikatnie i
wstałam z kanapy. Nikomu nic nie mówiąc, podreptałam do łazienki. Zamknęłam
drzwi na klucz, bo niemalże mieszkając z ósemką innych osób nie da się zachować
całkowitej prywatności, uwierzcie. Szczególnie, kiedy łazienkę dzieli się z
gościem, który wrzeszczy na cały głos „KTÓRA Z WAS MA OKRES?! MAM NADZIEJĘ, ŻE
NIE TY, ELEANOR!”, kiedy tylko zobaczy podpaskę w koszu na śmieci.
Wzięłam szybki prysznic i owinęłam się ręcznikiem.
Wtarłam kokosowy balsam w całe ciało i rozczesałam mokre włosy. Osuszyłam je
delikatnie ręcznikiem i umyłam zęby. Cichaczem przeszłam z łazienki do sypialni
i ubrałam się w luźne, szare dresy Zayna oraz swoją białą koszulkę z napisem
„Zayn Malik is my Super-Hero”. Potargałam trochę włosy palcami i wróciłam do
salonu.
Chłopcy, jak wcześniej, siedzieli na kanapie
obżerając się chipsami, a dziewczyny udając zainteresowane siedziały na
fotelach obok nich. Usiadłam obok Perrie i Iris, które żywo rozmawiały o
najnowszych trendach w modzie. Wywróciłam oczami, kiedy usłyszałam ot jak się
sprzeczają o to, czy koturny są wygodniejsze od szpilek. Dla mnie odpowiedź
była oczywista – o niebo wygodniejsze.
- Hej, kochanie – powiedział Zayn nie odwracając
wzroku od telewizora.
Uniosłam brwi i rozchyliłam usta, ale zrezygnowałam
z jakichkolwiek sarkastycznych uwag. Nie miałam już do tego siły. Dla całej
czwórki jakaś gala bokserska była ważniejsza od nas.
- Hej – mruknęłam tylko. – Dziewczyny, idziemy na
zakupy? – Zapytałam. Uwielbiałam zakupy z nimi, zawsze bezbłędnie mi doradzały.
– Muszę sobie kupić sukienkę, bo za tydzień jest przyjęcie Poli.
- Zupełnie zapomniałam! – Eleanor zakryła usta
dłońmi, a ja zachichotałam, bo wyglądała na zupełnie przerażoną. – Trzeba im
coś kupić, nie? – wydęła usta, zastanawiając się przez chwilę. – Myślisz, że
bardzo się skompromituję, kiedy kupię im sukienkę dla małej?
Spojrzałam na brunetkę jakby miała pięć głów. Czy
ona oszalała? Nie miałam zielonego pojęcia, co oprócz ubranek można kupić
niemowlakowi. A już szczególnie niemowlakowi, który miał zapewnione wszystkie
zabawki, o których nawet nie zdąży pomyśleć, że chciałby je mieć.
- Ona ma tylko dwa tygodnie, Elle – zachichotała
Danielle. – Podejrzewam, że wszyscy kupią jej sukienki.
Ja, Perrie i Iris zgodnie pokiwałyśmy głowami, a
Eleanor prychnęła zarzucając włosami. Czasami wydawałoby się, że to ona jest z
nas najmłodsza, ponieważ zachowywała się momentami jak mała dziewczynka. Ale
nie dziwiłam jej się – przy takim chłopaku jak Louis trzeba mieć pewien dystans
do świata.
- Zayn – zagruchałam cicho, siadając chłopakowi na
kolanach i obejmując go czule w pasie. Mulat spojrzał na mnie zdziwiony i
uniósł brwi. – Wiesz, że…
- Nie dam ci swojego samochodu, Cands – powiedział
stanowczo, a ja zrobiłam smutną minkę małej dziewczynki. – I nie patrz tak na
mnie – zakrył oczy dłońmi.
- Ale, skarbie – jęknęłam cicho. – Wiesz, że nic
się nie stanie, bo będę o niego dbała. Obiecuję, że nawet go nie zarysuję, no
prooooszę.
- Zgoda, ale dzisiaj śpimy razem – wskazał na mnie
palcem, a ja ochoczo pokiwałam głową, zeskakując z kolan chłopaka. – A tak w
ogóle, to gdzie jest Niall? – zapytał rozglądając się dookoła.
- Śpi jeszcze. Nie ma nawet południa, nie oczekujmy
od niego zbyt wiele – powiedział Liam zerkając na zegarek.
- Nieważne – machnęłam ręką. – Zbierajcie swoje
seksi dupki, bo nam sklepy pozamykają.
*
Iris
POV
Byłam wykończona. Dosłownie mówiąc. Ledwo
chodziłam, a ramiona paliły mnie żywym ogniem od dźwigania tych wszystkich
toreb z ubraniami. W tej chwili myślałam jedynie o tym, aby dotrzeć do
samochodu, który Candy pożyczyła od Zayna i zamknąć oczy, odpoczywając.
- A ty co taka cicha, Black? – Zagadnęła mnie
Perrie, siadając obok mnie na kanapie.
Właśnie siedziałyśmy w przymierzalni jakiegoś
niebotycznie drogiego sklepu i czekałyśmy aż Danielle i Cands przebiorą się w
sukienki. Nie żeby nie kupiły wcześniej piętnastu innych.
- Jestem wykończona – potarłam dłońmi oczy. – A ty?
Też dzisiaj jakoś nie buchasz entuzjazmem – popatrzyłam na blondynkę unosząc
brwi, ale ona tylko wzruszyła ramionami.
Szturchnęłam ją lekko w ramię, a dziewczyna
zachichotała cicho.
- Muszę ci coś powiedzieć – szepnęła.
Zerknęła nerwowo na przymierzalnię, w której
siedziała Candy. Zmarszczyłam brwi i skinęłam głową, zachęcając ją do mówienia.
Pezz nigdy nie miała przed nikim żadnych sekretów, więc musiało to być coś
naprawdę poważnego.
- Widziałam dzisiaj Harry’ego – wypaliła.
Otworzyłam szeroko oczy, a moje usta mimowolnie się
rozchyliły. Owszem, ja, Danielle i Pezz widywałyśmy się czasami ze Stylesem (w
tajemnicy przed Candy, naturalnie) żeby zdać mu relacje z tego co tam u Cands,
ale jeszcze nigdy nie odbywało się to w Londynie. Zawsze uważałyśmy, aby nasza
przyjaciółka przypadkiem na niego nie wpadła, bo zrobiłaby mu z życia piekło. Z
tego co wiedziałam, on też starał się uważać, chodząc po Londynie… raz na
miesiąc.
- Jeszcze raz. Masz na myśli, że pokazali go na
którymś telewizorze, tak? – Upewniłam się, bo nie chciałam ochoty uwierzyć w
to, że Styles może gdzieś tu być.
- Mam na myśli, że był w tym centrum handlowym z
jakąś dziewczyną. Blondynka, niewysoka, a przynajmniej nie przy nim, wiesz on
jest… Łuuu – pokazała ręką w górę. – A my wszyscy jesteśmy… Łuuu - pokazała
ręką w dół, robiąc przy tym smutną minę.
Pokręciłam głową, nie mogąc w to uwierzyć.
- I dodam, że to zdecydowanie nie była Taylor.
Przymknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu. Nie,
nie i nie. Styles nie byłby tak głupi, żeby pojawić się w Londynie z nową panną
w sobotnie popołudnie. Nie byłby, prawda?
- Hej, laski! – Candy otworzyła szeroko drzwi do
przebieralni, a ja momentalnie otworzyłam oczy i popatrzyłam na nią.
Wyglądała prześlicznie w jasnoróżowej sukience.
Kreacja miała obcisły gorset i rozkloszowany dół z półprzezroczystego tiulu.
Byłam pewna, że ja nigdy nie wyglądałabym w niej tak… bajkowo.
Skinęłam głową, uśmiechając się do przyjaciółki, a
ta okręciła się radośnie wokół własnej osi i z powrotem wróciła do swojego
boksu. O chwili wyszła do nas Dan, niosąc w rękach swoją sukienkę i usiadła
obok nas.
- Co jest? Nie wyglądacie na zbyt szczęśliwe –
odgarnęła za ucho swoje ciemnoblond włosy i przyjrzała się nam uważnie.
- Alarm H, alarm H – syknęła cicho Perrie, a ja
momentalnie spojrzałam w stronę wejścia do sklepu.
Styles stał przy jednym z wieszaków blisko witryn,
a obok niego kręciła się radośnie blondynka z burzą loków na głowie. Była
filigranowa, wyglądała jak porcelanowa laleczka z lekko zarumienionymi
policzkami, dużymi oczami, małym, zgrabnym noskiem i niewielkim wzrostem.
- Zgadnijcie, kogo mi ona przypomina? –
Wyszeptałam.
- Czyżby Candice? – Danielle uniosła brwi, patrząc
na parę z lekkim zwątpieniem. – Nie macie przypadkiem takiego wrażenia, że on
próbuje sobie znaleźć jej wierną kopię?
- Nie macie przypadkiem wrażenia, że trzeba go stąd
zabrać, zanim Cands go zobaczy? – Przekrzywiłam głowę. – Pezz, zajmij się tym.
Powiem, że poszłaś do toalety – popchnęłam blondynkę w stronę wyjścia ze
sklepu, gdzie kręcił się Ten-Idiota-Styles i odwróciłam się w stronę Dan. –
Jezu, dlaczego on tutaj jest? Mówiłam mu, że w weekendy zawsze chodzimy z
Candice na zakupy – przeczesałam włosy palcami, rozsiadając się wygodniej na
kanapie.
- A ja uważam, że o to mu właśnie chodzi – Danielle
wbiła wzrok w drzwi do przebieralni, w której blondynka właśnie przebierała się
w kolejną sukienkę. – Wydaje mi się, że on właśnie chce na nią wpaść.
Zmarszczyłam brwi, niepewna co to miało oznaczać.
Owszem, Styles czasami powtarzał, że chciałby spotkać się z Candy. Jednak
zawsze wybijałyśmy mu ten pomysł z głowy. On doskonale zdawał sobie sprawę z
tego, że ona zmieszałaby go z błotem w tej samej sekundzie, w której by go
ujrzała.
Candy wyszła z przymierzalni i okręciła się dookoła
własnej osi z delikatnym uśmiechem. Jej długie blond włosy zawirowały wokół jej
głowy, przez co wyglądały jak aureola. Od zawsze zazdrościłam swojej
przyjaciółce urody i nie ważne, czy miała ciemne, czy jasne włosy. Zawsze
wyglądała olśniewająco.
- Nie – powiedziałyśmy z Danielle prawie
równocześnie.
- Odstaje ci na tyłku – dodała brunetka wskazując
na blondynkę palcem. – I spłaszcza ci cycki.
Pokiwałam głową i zerknęłam w stronę wejścia, kiedy
dziewczyna zniknęła znowu w przebieralni. Pezz żarliwie kłóciła się z Harry’m,
który aż poczerwieniał z wściekłości. Nerwowo poprawiał ręką włosy, a drugą
obejmował w pasie swoją towarzyszkę, która wodziła zdezorientowanym wzrokiem
między Perrie a Stylesem. Nie wyglądało to za ciekawie.
- Mamy co najwyżej trzy minuty, zanim Cands się
przebierze. A to była już ostatnia sukienka – szepnęłam do Dan.
*
Candy
POV
Zmarszczyłam brwi, dotykając drzwiczek opuszkami
palców. Od kilku minut moje przyjaciółki prowadziły żarliwą dyskusję i wcale
nie robiły tego tak cicho, jak im się prawdopodobnie wydawało.
Chwyciłam za wieszak jednej z sukienek, które
przymierzałam (i jedynej, która spodobała się dziewczynom) i wyszłam z
przebieralni. Danielle i Iris pochylały się do siebie i żywo o czymś
dyskutowały. Najprawdopodobniej nawet mnie nie zauważyły co było mi na rękę, bo
przez chwilę mogłam podsłuchać o czym rozmawiają.
Nie to, że nie ufam moim przyjaciółkom, czy coś.
- To się nie może stać, nie możemy do tego dop…
- Myślisz, że nie wiem, Iris? Rozszarpałaby go na
kawałki!
Danielle była wyraźnie poruszona, co jeszcze
bardziej mnie zdziwiło, bo była ona osobą, która starała się wszystko robić na
spokojnie.
- No tak, ale… - Black spojrzała w moją stronę i
otworzyła szeroko oczy, widząc mnie stojącą z założonymi rękami. – Candy!
- Candy? – Powtórzyła za nią Dan i spojrzała na
mnie z przerażeniem. – Candy!
- Tak właśnie mam na imię – skinęłam głową. – I
teraz idę zapłacić za tą kieckę, po czym wyjaśnicie mi, o czym rozmawiałyście.
Odwróciłam się w stronę kas i odrobinę zła na swoje
przyjaciółki ruszyłam w tamtą stronę. Kasjer, przystojny blondyn o nieziemskich
brązowych oczach, puścił mi oczko, gdy do niego podeszłam i uśmiechnął się
delikatnie w moją stronę. Zapakował sukienkę do niewielkiej, papierowej torby i
wręczył mi ją, muskając przy tym moją dłoń. Pozostałam niewzruszona, chociaż na
moich ustach błąkał się uśmiech. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu licząc na to,
że Danielle i Iris zrobią to samo.
Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam na dziewczyny.
- Okej, albo mówicie mi o co chodzi, albo wracacie
na pieszo.
- Chodzi o to, że… Emm – Dan spuściła głowę,
nerwowo przeczesując palcami swoje włosy.
- Harry gdzieś tu jest – wypaliła Iris, a Danielle
spojrzała na nią zaskoczona.
Otworzyłam szeroko oczy, a moje usta rozchyliły się
jakby same z siebie. To… No cóż, tego się nie spodziewałam. Nie widziałam się z
nim od prawie roku i, prawdę mówiąc, nie miałam ochoty tego dzisiaj robić.
Po chwili zacisnęłam mocno szczękę i zazgrzytałam
zębami z wściekłości, a moje oczy wypełniły się niechcianymi łzami. Zacisnęłam
powieki i odetchnęłam głęboko. Po chwili otworzyłam oczy i spojrzałam na
dziewczyny.
- Idziemy do auta i wracamy do domu – powiedziałam
stanowczo i ruszyłam w stronę wyjścia z centrum handlowego.
- Ale Perrie…
- Więcej do niej zadzwońcie – przerwałam Iris, i w
tej samej chwili tego pożałowałam. Byłam wściekła, to prawda, ale nie powinnam
wyżywać się na przyjaciołach. – Przepraszam – westchnęłam.
- Nie ma sprawy – dziewczyna uśmiechnęła się do
mnie i wyciągnęła telefon z kieszeni. – Zadzwonię do Pezz, poczekajcie przy
aucie, okej?
Skinęłam głową i wzięłam Danielle pod ramię.
Brunetka wyszczerzyła zęby w uśmiechu, ale widziałam, że się martwi.
- Wszystko w porządku – uspokoiłam ją.
*
- Hej, kochanie.
Chłopak czule musnął moje usta, a ja mimowolnie
przymknęłam powieki, przywierając do niego mocniej. Zayn uśmiechnął się przez
pocałunek i objął mnie w pasie. Wtuliłam się w niego, muskając ustami jego
wrażliwą szyję, a on zamruczał cicho, wprost do mojego ucha.
- Jak było na zakupach? – Zapytał.
Wziął w ręce wszystkie moje torby z ubraniami i
zaniósł je do sypialni, a ja poszłam za nim mimowolnie krzywiąc się, gdy zdałam
sobie sprawę z tego, jak blisko mnie znajdował się mój ex chłopak. Rzuciłam się
na łóżko i schowałam twarz w poduszce. Chłopak usiadł obok mnie i wsunął rękę
pod moją bluzkę. Zaczął delikatnie gładzi mnie po plecach, a ja uśmiechnęłam
się, czując jak wszystkie moje mięśnie rozluźniają się pod jego dotykiem.
- Co tam się stało, skarbie? – Wyszeptał mi do
ucha, a ja zadrżałam, czując jego przyjemnie ciepły oddech na swojej skórze.
- Długa historia.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i pokręciłam
głową, dając mu znać, że to nic takiego. Chłopak uniósł brwi i przechylił lekko
głowę, a jego gest mówił „Serio? Jakoś mi się nie wydaje, a pamiętaj, że ja
nadal jestem twoim chłopakiem.” Westchnęłam i wywróciłam oczami. Był mistrzem w
komunikacji niewerbalnej.
Wzięłam głęboki wdech.
- Dziewczyny mówią, że widziały go, kiedy byłyśmy na zakupach a ja się
wkurzyłam, bo naprawdę nie jestem jeszcze gotowa na konfrontację z nim i nie
wiem co mam teraz robić, bo nie chcę się zamykać w domu tylko po to aby go
unikać – wyrzuciłam z siebie, a Zayn skinął powoli głową.
Widziałam jak jego mięśnie napinają się, kiedy
przetworzył wszystkie informacje i uświadomił sobie, kogo miałam na myśli. Jego
oczy odrobinę pociemniały, a ja przysunęłam się do niego i położyłam mu dłoń na
policzku. Przymknął powieki, kiedy zaczęłam uspokajająco głaskać jego skórę
kciukiem. Nie wiem czemu zawsze go to uspokajało.
- Ale wszystko w porządku, prawda? – Spojrzał na
mnie badawczo, a na jego ustach pojawił się zadziorny uśmieszek. – Nie zabiłaś
nikogo, kiedy o tym usłyszałaś?
- Oczywiście, że nie – zachichotałam, ale po chwili
spoważniałam. – No, może poza kilkoma ochroniarzami, którzy chcieli mnie
powstrzymać przed zamordowaniem Iris, nic wielkiego – machnęłam ręką.
- Moja dziewczynka – musnął moje usta i wstał. –
Nie wiem czy wiesz, ale jesteśmy sami w domu – puścił mi oczko.
Spojrzałam na niego z rozbawieniem i prychnęłam pod
nosem.
- Nawet o tym nie myśl – wskazałam na niego palcem
i wyszłam z sypialni. – Oglądamy dzisiaj „Last Song” i nawet nie waż się mi
sprzeciwiać – zawołałam z salonu.