Natalie
POV
Krzyczałam razem z innymi fanami niemal przez cały
koncert. Czułam, że moje gardło jest już porządnie zdarte, ale nie przejmowałam
się tym. Byłam w stanie się poświecić, bo w końcu, Harry zabrał mnie na cudowny
koncert mojej idolki.
Migoczące światła nad sceną zgasły i zapaliły się
zwykłe, białe lampy. Całą salę wypełnił gwar rozmów, a ja zagryzłam niepewnie
wargę zastanawiając się, którym wyjściem wyszli Danielle i Harry. Rozejrzałam
się dookoła i poszukałam wyjścia z literą M, bo pod tym właśnie wyjściem miał
czekać na mnie Hazz, gdybym się zgubiła po koncercie. Kiedy je znalazłam z
szerokim uśmiechem skierowałam się w przeciwną stronę niż reszta tłumu.
Kiedy znalazłam się na korytarzu niemal natychmiast
ujrzałam swojego chłopaka stojącego w towarzystwie zakłopotanej Dan i
zszokowanej Candice, oraz Zayna Malika, który obejmował swoją dziewczynę.
Otworzyłam szeroko oczy na widok blondynki, a na moich ustach pojawił się
szeroki uśmiech. Nie mogłam uwierzyć, że miałam okazję zobaczyć ją na żywo po
koncercie! To było jak spełnienie moich najskrytszych pragnień!
- Candice? – Wydukałam z trudem, bo w moim gardle
pojawiła się wielka gula. – Jezu! Jestem twoją wielką fanką! – Pisnęłam. Rzuciłam
się w stronę Harry’ego, przytulając go mocno. – Jej, skarbie, jesteś
najcudowniejszym chłopakiem na świecie! – Stanęłam na palcach i wpiłam się w
jego usta.
Ku mojemu zdziwieniu jednak, chłopak nie oddał
pocałunku i odepchnął mnie od siebie delikatnie. Pokryłam się rumieńcem
zażenowania i stanęłam tuż obok niego, chowając twarz za kurtyną rozpuszczonych
blond włosów.
Zerknęłam na Candice, której usta zaciśnięte były w
wąską linię, a oczy były rozszerzone i błyszczące, jakby wypełnione łzami.
Miała minę, jakby ktoś bardzo ją zranił, co lekko mnie zdziwiło. To znaczy,
wiedziałam, że Harry był jej chłopakiem ponad rok temu, jednak sądziłam, że nic
już pomiędzy nimi nie ma.
- Miło mi cię poznać, jestem Candy – powiedziała,
uśmiechając się delikatnie i wyciągnęła w moją stronę dłoń na powitanie.
- Natalie – odpowiedziałam pospiesznie, ściskając
jej idealnie gładką, wypielęgnowaną dłoń i natychmiast zawstydziłam się, widząc
pozdrapywany lakier na swoich paznokciach. – Naprawdę jestem twoją wielką fanką
i tak strasznie się cie…
- Nate – przerwał mi Hazz, a ja spojrzałam na niego
ze zdziwieniem. – Sądzę, że powinniśmy już iść. Mamy zarezerwowany stolik w
restauracji na dziewiątą, a już za dwadzieścia ósma.
- Tak, Cands i Zayn też się chyba zbierają, prawda?
– Przytaknęła Dan, a Candy uśmiechnęła się do mnie smutno i pokiwała głową.
- Hmm.. Okej – wzruszyłam ramionami nico
zawiedziona, ale posłusznie podążyłam za Harry’m w stronę wyjścia, machając
jeszcze do pozostałych na pożegnanie.
*
Westchnęłam zrezygnowana i spojrzałam z wyrzutem na
Harry’ego, który grzebał widelcem w swoim lasagne i w ogóle nie interesował się
tym co do niego mówię.
- Słuchasz mnie w ogóle? – Jęknęłam zrezygnowana,
odkładając widelec na zapełniony do połowy talerz. – Bo mi się wydaje, że nie.
- Tak, no pewnie – odetchnęłam i uśmiechnęłam się
delikatnie. – Chociaż uważam, że ostatnią piosenkę zaśpiewała nieładnie.
Zmarszczyłam brwi, a po chwili uniosłam je wysoko.
O czym on w ogóle mówił?! Zacisnęłam zęby, a w moich oczach pojawiły się łzy. Nienawidziłam,
kiedy Styles miał te swoje „gorsze dni”, jak je nazywał, i miał w dupie
kompletnie cały świat. Irytowało mnie to.
- Miło, że mnie słuchasz, Styles! – Warknęłam,
gwałtownie wstając od stołu. – Skoro ty masz mieć mnie w dupie cały wieczór, to
ja podziękuję, za tę kolację!
Candy
POV
Rzuciłam się na łóżko i westchnęłam najgłośniej i
najciężej jak umiałam. Czarnowłosy wdrapał się obok mnie i ciasno zawinął w ten
skrawek kołdry, którego nie przygniatałam. Już po chwili słyszałam cichutkie
chrapanie, które powodowało, że na mojej twarzy pojawił się delikatny, czuły
uśmiech. Przymknęłam powieki i wtuliłam się w puszysty koc leżący obok mnie.
Już przysypiałam, kiedy dobiegło mnie ciche, jakby
nieśmiałe, pukanie do drzwi. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się z łóżka. Przez
całe moje ciało przeszły ciarki, kiedy moje bose stopy dotknęły zimnej podłogi.
Pokręciłam głową i przeczesałam włosy palcami, po czym powoli przeszłam do
drzwi.
Przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi. Kiedy
zobaczyłam kto za nimi stoi, moje oczy powiększyły się chyba dziesięciokrotnie.
Nie mogłam w to uwierzyć.
- Co ty tutaj robisz? – Zapytałam cicho, wiedząc,
że Zayn nawet gdy śpi jest bardzo czujny. – Po co tu przylazłeś?
- Candy, chciałem cię tak bardzo, bardzo przeprosić
– jęknął, a ja zacisnęłam mocno zęby, bo wcale nie zrobił tego szeptem.
Popchnęłam go trochę do tyłu i wyszłam na korytarz,
zamykając za sobą drzwi najciszej jak umiałam. Harry był najwyraźniej bardzo
zdziwiony, bo patrzył na mnie z wyraźnie zdezorientowanym wyrazem twarzy. Ale
ja po prostu nie chciałam, żeby Zayn niepotrzebnie się denerwował.
- Harry, myślałam, że już wszystko między nami jest
jasne. Kocham Zayna, ty kochasz swoją dziewczynę, jakkolwiek ona ma na imię –
powiedziałam i potarłam dłońmi skronie. Głowa zaczynała mi pulsować, bo była
już prawie druga w nocy, a ja byłam na nogach już od ponad dwudziestu godzin.
Potrzebowałam odpoczynku. – Nie potrzebuję twoich przeprosin. Potrzebuję, żebyś
raz na zawsze zniknął z mojego życia i przestał się w nie wtrącać, tak?
Kędzierzawy jęknął, opierając się plecami o ścianę
i przymknął oczy. Wyraźnie nad czymś rozmyślał, ale ja nie miałam dzisiaj do
tego głowy. Musiałam pilnie odpocząć, albo zaraz usnęłabym na środku holu, a
podłoga nie należała do najwygodniejszych.
- Candy, ja wiem, że…
- Nie, Hazz – przerwałam mu. – Nie chcę tego
słuchać.
- Ale ja chcę tylko porozmawiać – jęknął żałośnie.
Byłam padnięta, więc decyzja została podjęta w
jednej sekundzie. Chciałam tylko iść już spać.
- Spotkamy się jutro, to porozmawiamy. O
siedemnastej, w tej restauracji koło butiku, w którym zazwyczaj kupuję ubrania
– machnęłam ręką. – Poczekam najwyżej pięć minut, potem idę do domu i możesz
pomarzyć o trzeciej szansie.
Popatrzyłam na chłopaka. W jego zielonych,
rozszerzonych ze zdziwienia oczach tańczyły wesoła iskierki, a uśmiech, który
starał się powstrzymać, rozjaśniał jego twarz. Miło było widzieć go takiego
szczęśliwego, a jeszcze milej, kiedy wiedziałam, że to ja jestem tego powodem.
Skarciłam się w myślach i chwyciłam za klamkę.
- Dobranoc, Harry – dodałam i weszłam z powrotem do
mieszkania.
*
- Nie wierzę, że to zrobiłaś, Cands.
Perrie pokręciła głową z niedowierzaniem, a potem
przeczesała palcami swoje perfekcyjnie ułożone włosy, targając je lekko.
Danielle pokręciła głową z niedowierzaniem i prychnęła lekko pod nosem. Obie
wydawały się bardzo przejęte moją spontaniczną decyzją. Jedynie Iris siedziała,
wpatrując się we mnie z zaciekawieniem. Miała malutką zmarszczkę pomiędzy
oczami co świadczyło o tym, że bardzo głęboko się nad czymś zastanawia.
- Szczerze? – Zapytałam. – Ja też nie – dodałam,
nie czekając na ich odpowiedź. – Nie wiem, byłam zmęczona i chciałam już po
prostu się od niego uwolnić. Nie myślałam trzeźwo, byłam na nogach od ponad
dwudziestu godzin.
Perrie uniosła brwi, a ja pochyliłam się i
schowałam głowę między kolanami. Robiłam to, aby się odstresować, ale chyba
niewiele to pomogło. Ręce nadal trzęsły mi się, jakbym miała jakąś dziwną i
tajemniczą chorobę. Nie chciałam widzieć oskarżycielskich spojrzeń dziewczyn,
szczególnie, że planowałam nie mówić o niczym Zaynowi. Oczami wyobraźni już
widziałam jego zawiedzioną minę. Nie, nie chciałam tego.
- A ja uważam, że dobrze zrobiłaś – powiedziała
Iris, na co Pezz wybuchła niekontrolowanym śmiechem.
Podniosłam się i spojrzałam zaciekawiona na
czerwonowłosą.
Wiedziałam, że dziewczyny nie darzą się jakąś
wielką sympatią, ale… Umm. Iris jednak nie wyglądała na urażoną, przez co
odetchnęłam z ulgą. Tego jeszcze tylko brakowało, żeby moje przyjaciółki się
pokłóciły.
- Dlaczego? – Zapytała Dan, posyłając Perrie
karcące spojrzenie, do którego dyskretnie się przyłączyłam. Nie chciałam, żeby
blondynka wszczynała niepotrzebne kłótnie.
- Dzięki temu wszystko sobie wyjaśnicie, Candy.
Uważam, że oboje zasługujecie na chwilę rozmowy ze sobą i sporą dawkę
wyjaśnień. Bo z tego co pamiętam, Harry wyjechał zupełnie bez słowa, tak? Chyba
powinnaś znać powód, dla którego już nie wrócił.
Skinęłam głową wiedząc, że to co mówi jest
logiczne. Sama na początku tak sądziłam, jednak kiedy popatrzyłam na Zayna, jak
słodko śpi, wtulony w moją poduszkę i owinięty w całą kołdrę z potarganymi
włosami, wszystkie logiczne argumenty, które przygotowałam prysły niczym bańka
mydlana. Nawet nie wiedziałam dlaczego…
- To absurdalne! – Prychnęła Pezz.
Uniosłam brwi z rozbawieniem. Blondynka zachowywała
się jak mała dziewczynka, która zaprzecza komuś, tylko dlatego, że nie lubi tej
osoby. Ja zachowywałam się tak w przedszkolu. Nie podobało mi się jej
zachowanie ani trochę i przy najbliższej okazji zamierzałam jej to powiedzieć.
- A ja uważam, że to całkiem logiczne – mruknęła
Danielle, wyjmując z miski paprykowego chipsa i pomachała nim w kierunku Perrie
żywo gestykulując. – Myślę, że powinni ze sobą porozmawiać, chociażby po to,
żeby oficjalnie zakończyć swój związek, a tym samym pewien etap w życiu.
- Whoa! Jakie to głębokie – Zachichotała Perrie bez
jakiegokolwiek poruszenia.
Zacisnęłam zęby czując, że jeszcze jeden taki
komentarz, a szlag mnie trafi. Edwards była dzisiaj naprawdę nie do zniesienia,
a jej głupie komentarze wyprowadzały z równowagi nie tylko mnie.
- Pezz, chyba potrzebujesz ochłonąć. Może wyjdziesz
na chwilę na balkon? – Zasugerowałam chłodno. – Albo pójdziesz zrobić gorącej
czekolady?
Blondynka oblizała usta i z obrażoną miną wyszła z
salonu na balkon, gdzie natychmiast wyciągnęła z kieszeni obcisłych rurek
papierosa i zaciągnęła się nim mocno, opierając o barierkę. Pokręciłam głową i
skrzywiłam się lekko. Nienawidziłam takich sytuacji.
- W gruncie rzeczy, chyba dobrze zrobiłaś, że
postanowiłaś się z nim spotkać -
podsumowała Iris. – Tylko ja nadal uważam, że Zayn powinien wiedzieć. Od kiedy
jesteście razem, ani razu go nie okłamałaś. Tym razem, chyba też zasługuje
naprawdę.
Pokiwałam głową i westchnęłam. Uśmiechnęłam się,
dając dziewczyną do zrozumienia, że przykre tematy zakończone i czas na
prawdziwy babski wieczór. Taki z filmami, popcornem, lodami i malowaniem
paznokci z zamkniętymi oczami.
- Okej, to co? Szkoła
uczuć czy Prawo ciążenia?
18.09.2013r,
Londyn
Harry…
Nie mogę
pisać do Louisa. Nie wiem czemu, ale coś wewnętrznie mnie blokuje, kiedy chcę
napisać jego imię pośrodku kartki i poświecić mu kolejny list. Dlatego piszę do
Ciebie. Bo nie ma Ciebie obok. Bo wiem, że nigdy tego nie przeczytasz. Bo wiem,
że nawet jeśli to się stanie, nie będziesz mnie oceniał…
Nie umiem już
tego robić, wiesz? Mam na myśli, przelewanie uczuć na papier i wyżalanie się.
Teraz jest mi dużo trudniej… Ale postaram się, bo właśnie tego potrzebuję.
Kocham Zayna.
Tylko czasami zastanawiam się, czy w ten właściwy sposób, którego on ode mnie
oczekuje i którym on, najwyraźniej mnie darzy. Uwielbiam patrzeć w jego
roześmiane brązowe oczy. Obserwować kiedy śpi, wtulony w moją poduszkę, a jego
wargi są delikatnie rozchylone.
Może dlatego,
że jest zupełnym przeciwieństwem Ciebie? Pozwala mi na chwilę oderwać się od
bolesnych wspomnień.
I nie wiem co
robić, bo kocham go i nie chcę okłamywać. A wiem, że jeśli się z Tobą spotkam,
będę zmuszona to zrobić, bo on by nie zrozumiał. Albo co gorsza, zrozumiałby to
opacznie i wszystko by się pochrzaniło (uch, wiesz jak nienawidzę tego słowa!).
Nie mam pojęcia co teraz.
Chciałabym,
żeby ktoś sensownie mi doradził…
PS: Przepraszam, to z
przyzwyczajenia. Nie odbieraj tego zbyt osobiście.