Byłam spóźniona i to było jedyne o czym myślałam, kiedy
dłuższa wskazówka złotego zegarka na moim prawym nadgarstku w nienaturalnie
szybkim tempie zbliżała się do dwunastki.
- Szybciej, Haimitch, szybciej – mruczałam do siebie pod nosem,
jak na złamanie karku pędząc ulicami Londynu, które jak na złość zapchane były
dzisiaj setkami turystów i fanów, którzy co rusz prosili mnie o autograf lub
wspólne zdjęcie. W tej chwili przeklinałam siebie za wyznawanie głupie zasady „fani
są najważniejsi”.
Dopadłam do oszklonych drzwi niewielkiej kawiarenki i
zatrzymałam się gwałtownie. Odetchnęłam i poprawiłam włosy, przeglądając się w
ekranie komórki. Oblizałam spierzchnięte, od silnego wiatru, usta i pchnęłam
drzwi, otwierając je na całą szerokość. Rozejrzałam się dookoła i dostrzegłam,
że Harry siedzi w najdalszym i najbardziej zacienionym kącie pomieszczenia.
Lubiłam tą kawiarenkę. Jej przyjemny wystrój zawsze wprawiał
mnie w dobry nastrój. Ściany w kolorze kawy z mlekiem uspokajały mnie, podobnie
jak lekko przytłumione światło wydobywające się ze staromodnych żyrandoli. Generalnie
atmosfera tego miejsca była niezwykle przyjemna.
Kiedy podeszłam do stolika Hazz akurat mieszał swoją kawę i
w pierwszej chwili nawet mnie nie zauważył. Kiedy jednak wymruczałam ciche „hej”
w jego stronę poderwał się ze swojego fotela i mocno mnie przytulił.
- Już myślałem, że nie przyjdziesz – odetchnął.
Pospiesznie wyswobodziłam się z jego uścisku, czując gorąco
rozlewające się po całym moim ciele i usiadłam na fotelu ustawionym dokładnie naprzeciwko
miejsca, które zajął Styles. Po chwili Harry usiadł na swoim miejscu i wbił
wzrok w swoją filiżankę z kawą. Ujęłam w dłonie serwetkę, która byłam ułożona
na stoliku i zaczęłam ją na przemian składać i rozkładać. Po upływie kilku minut
milczenia westchnęłam z lekkim rozdrażnieniem i odkładając serwetkę usiadłam
wygodniej w fotelu.
- O czym chciałeś porozmawiać, Harry? – Zapytałam.
Chłopak milczał jeszcze prze chwilę, aż w końcu upił kilka
łyków ze swojej filiżanki i oblizał usta. Na moich ramionach pojawiła się gęsia
skóra, kiedy zobaczyłam ten znajomy gest i mimowolnie przygryzłam dolną wargę.
- Chodzi o to, że chciałem cię naprawdę bardo przeprosić za
to, że wtedy tak bez słowa cię zostawiłem. I za moje zachowanie przez te kilka
tygodni wcze…
- Dosyć – przerwałam mu, marszcząc brwi. – Wiesz, co o tym
sądzę, Harry. Nie chcę twoich przeprosin.
Oczy kędzierzawego rozbłysły na moment czymś na kształt złości
lub irytacji, ale zignorowałam to. Byłam już przyzwyczajona do jego wybuchów i
dziwnych humorków, ale myślałam, że skoro „chciał to wszystko naprawić”, to
chociaż coś z tym zrobił.
- Candice… Myślę, że powinnaś jeszcze raz to przemyśleć – powiedział
przełykając ślinę, a jego głos drżał. Nie wiedziałam z jakiego powodu i jakoś
nie chciałam się dowiadywać. – Ja naprawdę nie czuję nic do Natalie, uwierz mi
i… Chciałbym, żeby wszystko było tak jak dawniej.
Czułam, że moja twarz płonie i to wcale nie z zakłopotania. Rozchyliłam
lekko usta, będąc w zupełnym szoku i nie mogąc uwierzyć, że Harry naprawdę
myślał, że mogłabym do niego wrócić.
To nie tak, że nie pamiętałam już tych wszystkich miłych,
namiętnych chwil, które razem spędziliśmy. To nie tak, że nie chciałam do nich wrócić…
Chodziło bardziej o to, że w mojej pamięci były też chwile cierpienia, kiedy
Harry wychodził z domu na kilka dni, włóczył się po klubach, uprawiał seks z
przypadkowymi dziewczynami i nawet nie raczył napisać esemesa, że wszystko u
niego w porządku. Bałam się, że kiedy do siebie wrócimy i wszystko już będzie w
porządku, że kiedy będę już wreszcie szczęśliwa… Te chwile niepewności znowu
wrócą.
Kiedy już zebrałam się, żeby mu odpowiedzieć, mój telefon,
który do tej pory bezczynnie leżał sobie na stoliku, zaczął uporczywie wibrować,
a na ekranie pojawił się duży napis „Zayn!! :*** :> Malik”. Drgnęłam
zaskoczona, a Harry posłał mi zdziwione spojrzenie. Pospiesznie przesunęłam
palcem po ekranie i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Tak? – Przełknęłam ślinę i oblizałam spierzchnięte wargi.
- Kochanie, gdzie jesteś? – Usłyszałam, a moje mięśnie
natychmiast się spięły. –Chciałem wyjść dzisiaj z chłopakami, a nie wzięłaś kluczy,
więc bym ci je podrzucił.
I co teraz, Haimitch? Powiesz
prawdę, czy skłamiesz?
Zacisnęłam mocniej zęby pragnąc jedynie, aby rosnące we mnie
poczucie winy już się ulotniło. Moje serce zabiło nienaturalnie szybko, kiedy
zdałam sobie sprawę, że rozważałam powrót do Harry’ego, będąc w szczęśliwym
związku z Zaynem.
Nie wierzyłam w to, co właśnie działo się w mojej głowie.
- Ja… - odchrząknęłam cicho i odetchnęłam. – Zayn, ja
niedługo będę w domu, dobrze? O której chciałeś wyjść?
Spojrzałam niepewnie na Harry’ego, który zacisnął usta w
wąską linię i odwrócił twarz w stronę okna, zamykając oczy.
- No nie wiem, dasz radę w dwadzieścia minut?
Mruknęłam cicho w odpowiedzi i jak zwykle rozłączyłam się
bez pożegnania. Schowałam telefon do kieszeni ciemnozielonego płaszczyka i
wstałam z miękkiego fotela. Harry bez zastanowienia zrobił to samo i zdjął z
oparcia fotela swoją szarą, cienką bluzę. Rzucił na stolik kilka banknotów,
nawet nie patrząc na ich nominały i wyszedł z kawiarni nawet na mnie nie
czekając. Pospieszyłam za nim i zmarszczyłam brwi, widząc, ze stoi przed wejściem
wyrazie na mnie czekając.
- Odprowadzisz mnie? – Zapytałam cicho, a on tylko skinął
głową, wzdychając ciężko. – A powiesz mi przy okazji, dlaczego nie wróciłeś
wtedy do domu? – Zaryzykowałam, uśmiechając się zachęcająco.
Widziałam, że ten temat nie jest dla Hazzy łatwy. Ale bardzo
chciałam poznać odpowiedź na to pytanie, bo męczyło mnie to przez rok. I
liczyłam się z tym, że najprawdopodobniej odpowiedź mnie nie uszczęśliwi. Przez
tak długi okres czasu zdążyłam już przywyknąć do tej myśli.
- Nie.
Momentalnie moja mina zrzedła. Takiej odpowiedzi się nie
spodziewałam. Sądziłam, ze jeśli Harry okazuje chęć odbudowania naszej relacji,
to przynajmniej nastąpi teraz między nami faza „zero sekretów, zero kłamstw”. Najwyraźniej
jak zwykle się pomyliłam.
- Okej – pokiwałam tylko głową, wzruszając ramionami.
Miałam nadzieję, że przez ten gest pokażę, że wcale nie
zależy mi na odpowiedzi, mimo że tak naprawdę było wręcz przeciwnie.
Do końca drogi do mojego domu żadne z nas nie powiedziało
już ani jednego słowa. Chyba nawet mnie to cieszyło, bo nie miałam ochoty na
jedną z tych niezobowiązujących pogawędek na temat pogody lub obecnej sytuacji
politycznej.
Stanęłam pod wejściem do budynku, odwracając się tyłem do
drzwi i odchrząknęłam.
- Cieszę się, że się spotkaliśmy, Harry – powiedziałam. – I
mam nadzieję, że teraz już będziesz w stanie ułożyć sobie beztroskie życie ze
swoją dziewczyną – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale…
- Nie, Harry – pokręciłam głową, przerywając mu. – To było
nasze ostatnie spotkanie, które definitywnie zakończyło nasz związek,
rozumiesz?
*
Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić. Starałam sobie wmówić,
że to nic takiego, że absolutnie nie zmieni to naszych relacji, ale nie
umiałam.
- Okej, skarbie – mruknął Zayn, głaszcząc mój policzek. – Po
prostu to z siebie wyrzuć, obiecałem, że nie będę zły, tak?
Pokiwałam głową, zaciskając swoje drżące dłonie w pięści. To
jednak nic nie dawało, bo nadal cała się trzęsłam, mimo milionom zabiegów
odprężających, jakie zrobiłam zanim mój chłopak wrócił do domu.
- Jeśli kupiłaś nową parę butów, to miej świadomość, że nie
mamy już gdzie ich trzymać, więc…
- Spotkałam się dzisiaj z Harry’m – wyrzuciłam z siebie.
Wyraz twarzy chłopaka momentalnie się zmienił. Jego oczy
delikatnie pociemniały, ale wiedziałam, że nie jest zły. Raczej zraniony i
zaniepokojony, co zabolało też mnie i to całkiem mocno.
Zayn oblizał wargi i przeczesał włosy palcami, delikatnie
pociągając za ich końce. Obserwowałam go, starając się wmówić sobie, że dobrze
zrobiłam mówiąc mu o tym. Ale miałam świadomość tego, że widząc go zranionego,
ranię też siebie i to dużo mocniej, niż gdybym mu o tym nie powiedziała.
- Ale nie masz się o co martwić – dodałam pospiesznie,
poniekąd też po to, aby uspokoić samą siebie. – Powiedziałam mu, że to nasze ostatnie
spotkanie i żeby ułożył sobie wreszcie życie ze swoją dziewczyną i…
- Spokojnie, kochanie – mruknął chłopak, przerywając mi. –
Powiedz mi tylko jedno… Kochasz go?
- Co? – Uniosłam brwi, lekko zaskoczona. – Nie, oczywiście,
że nie.
Twarz chłopaka momentalnie pojaśniała, a jego idealne wargi
ułożyły się w kształt uśmiechu. Odetchnęłam z ulgą, kiedy pochylił się i
pocałował mnie szybko.
- Ufam ci, okej? – Wyszeptał.
Zagryzłam wargę i uśmiechnęłam się delikatnie. Szybko
ściągnęłam z siebie koszulkę i mocno przywarłam do ust swojego chłopaka.
*
- Serio?! – Wykrzyknął Louis z wyraźną pretensją w głosie i
wyrzucił ręce w górę. Pokręciłam głową z politowaniem i rzuciłam w szatyna
garścią popcornu. – No co? Znowu oszukiwał!
Wywróciłam oczami i zachichotałam cicho. Chłopcy potrafili być
czasem tacy zabawni. Perrie tylko prychnęła głośno i nałożyła na swoje paznokcie
kolejną warstwę odżywki. Spojrzałam na dziewczynę, ale ona tylko zmierzyła
spojrzeniem moje nieuczesane włosy i odwróciła wzrok. Spojrzałam porozumiewawczo
na Danielle, która pokiwała głową i skrzywiła się prawie niezauważalnie.
Wszyscy zwrócili uwagę na to, że ostatnio z Perrie działo
się coś bardzo niedobrego. Owszem, dziewczyna przychodziła na wszystkie nasze
umówione spotkania, ale zazwyczaj miała przy tym tak obrażoną minę, że prawie
zawsze odchodziła mi ochota na jakiekolwiek wygłupy.
Od kiedy tylko poznałam chłopaków, Dan i Pezz wydawało mi
się, że mogę być przy nich całkowicie naturalna i z niczym się nie krepować. Mogłam
przy nich chodzić nieumalowana i z potarganymi włosami, a oni mimo tego nigdy
mnie nie oceniali, ani nie patrzyli na mnie krzywo.
Perrie ostatnio jednak sprawiała, że powoli zaczynałam w to wątpić.
- No błagam cię, Louis – prychnął Liam. – Po prostu nie
umiesz w to grać – zachichotał.
Uniosłam brwi i zaśmiałam się głośno, a Iris i Danielle
niemal natychmiast do mnie dołączyły.
Nie mogłam uwierzyć, że gra „My Little Pony” może wzbudzić w chłopakach takie
emocje. Kupiłyśmy ją dzisiaj z Iris, aby wybić chłopcom z głowy granie dzisiaj
na konsoli. Niestety nasz plan nie zadziałał, ale chyba nie byłam jakoś szczególnie
rozczarowana.
- Zayn, skarbie – zagruchałam. – Mam nadzieję, że to
wygrasz, bo jak nie, to jesteś baba i tyle.
- Ej! – Oburzył się Louis.
Wywróciłam oczami rozmyślając nad tym, jaki to mój
przyjaciel zrobił się ostatnio delikatny i wrażliwy.
- No błagam, Lou, zachow… - zaczęłam, ale przerwał mi dźwięk
dzwonka do drzwi.
Uniosłam brwi, podnosząc się z kanapy i posłałam
przyjaciołom pytające spojrzenie. Liam tylko pokręcił głową, wzruszając ramionami,
a ja zrozumiałam, że najwyraźniej gość był nieproszony.
Westchnęłam rozdrażniona, bo ostatnio ilekroć spotykałam się
z kimkolwiek zawsze pojawiła się jakaś irytująca osoba, która postanowiła to
spotkanie zrujnować. Pech chciał, że zazwyczaj tą osobą był Styles, którego nie
chciałam teraz widzieć.
Nacisnęłam klamkę i pociągnęłam drzwi w swoją stronę. Kiedy
tylko ujrzałam zielone oczy i ciemne loki naszego nieproszonego gościa,
mimowolnie jęknęłam z rozpaczy. Za mną momentalnie zjawili się wszyscy zebrani
w salonie (oprócz Perrie, oczywiście, bo ona jak zwykle miała to wszystko w
dupie), posyłając chłopakowi mało przyjazne spojrzenia.
Kobiecy instynkt podpowiadał mi, że chyba lepiej by było,
gdybym tym razem nie otwierała drzwi.
Styles znów namiesza, czuję to. Jednak mam nadzieję, że Zayn nie zostanie zraniony ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !
OdpowiedzUsuńCiekawe, ciekawe po co Harry przyszedł :D
Pozdrawiam
całuski
G x
Skomentuję jutro, bo siedzę na pogotowiu i raczej nie mogę w tej chwili wystukać na telefonie mego uwielbienia. :D
OdpowiedzUsuńKto by pomyślał, że Irlandzki taniec Niall'a może być tak strasznie niebezpieczny, ale co z tego? Warto było złamać palec, ażeby odtańczyć go na środku ulicy. I gdy myślałam, że ten dzień gorszy być nie może siedząc na szpitalnym łóżku wzięłam w dłonie telefon i nieudolnie wyklikałam na nim adres twojego bloga marnując przy tym ostatnie pieniądze na koncie. Jakie było zdziwienie lekarza, gdy krzyknęłam głośne 'jest' myśląc, że poszedł po gips. So close. Mhhhh.... Czy ja źle przeczytałam (co jest prawdopodobne, bo na wyświetlaczu literki biły mniejsze od piasku) czy ona chciała wrócić do Hazz?! Dlaczego!? Zayn, dlaczego wtedy zadzwoniłeś, no weź, stary. Takich rzeczy nie robi się 13- latce z początkującym zawałem serca. Przecież to widać iż Perrie pała nienawiścią do Cands z tego powodu z jakiego ja pałam do niej. W najbliższym czasie chcę znów zobaczyć Zerrie i nie obchodzi mnie jak to zrobisz.
UsuńA tak P.S. plan z blogiem o JB jest już realizowany? ^^
Do następnego, kochana♥
Jeszcze nie, ale jestem już blisko :))
UsuńI... jak to złamałaś palec tańcząc irlandzki taniec Nialla?! :D
'Tańczyłam' jeśli można tak nazwać ruszanie biodrami i jakieś dziwne wygibasy i w pewnym momencie zrobiłam wymach ręką i uderzyłam w ławkę stojącą przy chodniku :D
UsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, po co przyszedł Harry?
Pewnie, jak zwykle, namiesza... ;D
Dzisiaj natrafiłam na tego bloga i dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały. Tak ogromnie mi się spodobało... w sumie wszystko w tym opowiadaniu. Jednak sama nie wiem dlaczego zdecydowanie wolałabym aby Candy wróciła do Hazzy, jak i Zayn do Perrie. Mimo to bardzo pokochałam wszystkich, dosłownie wszystkich bohaterów tego opowiadania i całą tę historię. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! xx
OdpowiedzUsuńJeejj ... w końcu dodałaś rozdział ... jak wszystkie jest super ..
OdpowiedzUsuńAAle mam jednaprośbę .. piszę rozdziały częściej a nie co miesiąc .. plosiee ♦_♦ ...
zaparaszam do mnie : http://the-imposible-become-posible.blogspot.de/
wspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)http://w-rytmie-marzen.blogspot.com/
może wzajemna obserwacja?
Mam nadzieję, że Styles tego nie zepsuje.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, a wiesz może na kiedy planujesz dodać następny??? :)
Kocham i Pozdrawiam! ;33
Planuję go dodać w sobotę lub niedzielę :)
Usuń