sobota, 16 lutego 2013

Chapter 3

  Pokój był naprawdę duży. Tak właściwie, to był raczej salon, a wielkością dorównywał mojemu pokojowi w Holmes Chapel. Co prawda, inaczej zagospodarowano przestrzeń, jednak raczej mnie to nie zmyliło. Zresztą, nie miało to większego znaczenia.
  Anna-Line podeszła do kanapy i przywitała się szybko z siedzącymi na niej osobami – mężczyzną, mniej więcej w jej wieku i nastolatkiem, który wiekiem był bardziej zbliżony do mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie i stanęłam obok mniej.
  Starszy z mężczyzn ujął moją dłoń i przyciągnął do siebie, całując w oba policzki.
  - Paul – przedstawił się, a ja lekko zmieszana przytaknęłam.
  Młodszy po prostu spojrzał na mnie, a ja jego ustach zawitał łobuzerski uśmiech. W policzkach zrobiły mu się dołeczki, a ja momentalnie się rozczuliłam. Wyglądał tak uroczo, mimo że najwyraźniej próbował ze mną flirtować.
  Stanął obok mnie i pokręcił głową roztrzepując swoje bujne loki. Nachylił się i delikatnie musnął mój policzek, a ja zagryzłam wargę, żeby się nie zaśmiać, widząc zaskoczoną minę Ann. Po chwili ona zrobiła dokładnie to samo co ja, wyraźnie rozbawiona staraniami chłopaka.
  - Harry.
  Chłopak wyszeptał mi do ucha swoje imię, a w jego głosie zabrzmiała seksowna chrypka. Zamruczałam w odpowiedzi i uśmiechnęłam się, udając lekkie zażenowanie.
  - Skarbie, ale ja mam na imię Christie – oblizałam wargi. – Jeśli jesteś innej orientacji, rozumiem – podniosłam ręce na wysokość klatki piersiowej i zrobiłam krok w tył i odsuwając się od niego.
  Kędzierzawy zrobił zaskoczoną minę, a Ann zaśmiała się głośno. Menadżer chłopaka poklepał go po ramieniu i ze śmiechem szepnął mu coś na ucho, na co tamten udał oburzonego i walnął go lekko w brzuch.
  Paul wywrócił oczami i usiadł na kanapie obok Anna-Line, która nadal starała się opanować.
  Ja zajęłam wolne miejsce na fotelu, a Harry przysiadł na oparciu. Spojrzał na naszych menadżerów, którzy zaciekle coś omawiali przeglądając stosy papierów, a potem zaczął mi szeptać do ucha.
  - Sądzę, że twój komentarz był odrobinę nie na miejscu, zważywszy na to, że mam udawać twojego chłopaka przez co najmniej pół roku.
  Spojrzałam na niego uważnie, analizując to co mi powiedział. Był wyraźnie rozbawiony, co (nie wiedzieć czemu…) troszeczkę mnie zirytowało. Nie, nie byłam zła, ale… Ten chłopak perfidnie mnie wyśmiewał!
  Prychnęłam pod nosem i odwróciłam wzrok, patrząc na swoją menadżerkę. Odchrząknęłam, a oboje – i Paul, i Ann – spojrzeli na nas lekko zaskoczeni.
  - Nie wiem, czy zauważyliście, ale chciałam was uświadomić, że to, co tak zawzięcie omawiacie dotyczy też nas. Nie wiem jak ten tutaj – wskazałam dłonią, na swojego potencjalnego chłopaka, który spojrzał na mnie wyraźnie urażony – ale ja chciałabym wiedzieć, co tam knujecie.
  - Okej, a więc – mężczyzna odchrząknął, a ja usiadłam wygodniej bardzo usatysfakcjonowana – jak już pewnie wiecie, wasza współpraca – zaakcentował ostatnie słowo, patrząc mi w oczy, a ja uniosłam brwi.
  - Tak Christie – przerwała mu Anna-Line – współpraca. Co oznacza, że też będziesz musiała się postarać – wytłumaczyła mi jak małemu dziecku, na co na zrobiłam minę w stylu „no co ty nie powiesz?”, która wyraźnie ją rozzłościła. – Sądzę, że nawet bardziej niż Harry. W końcu, to ty nas wszystkich wciągnęłaś w to bagno.
  - Gdybyś nie nagadała mi przed wywiadem o mojej podupadającej karierze, nie próbowałabym jej tak histerycznie ratować – uśmiechnęłam się sztucznie, nawet tego nie kryjąc.
  - To ja zajmuję się twoją karierą – syknęła, już wyraźnie wściekła i wstała.
  Zrobiłam to samo zaciskając wargi w wąską linię.
  - Serio? Ale to ja jestem gwiazdą i to mnie ludzie słuchają, a nie ciebie – usilnie starałam się nie podnosić na nią głosu, jak na razie, z marnym skutkiem. – Uwielbiam cię, ale jakoś ostatnio nie zapanowałaś nad tym, że informacje o moim miejscu zamieszkania wyciekły do internetu! Przez to moi rodzice wrócili do Doncaster! Wiesz dobrze, jak nienawidzę tego miejsca!
  - Że co? – Zapytała wyraźnie zaskoczona.
  - Tak, nienawidzę Doncaster i chętnie wykrzyczę to całemu światu, byle tylko tam nie wracać. – Rozłożyłam szeroko ręce.
  - Jak to masz wracać do Doncaster? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?!
  - Ekhem – ktoś odchrząknął głośno, przerywając naszą gwałtowną wymianę zdań. Spojrzałam na chłopaka lekko zamroczona, a on pociągnął mnie z powrotem na fotel. – Później się pokłócicie, teraz omawiamy naszą umowę – spojrzał mi w oczy, jakby szukając potwierdzenia, ja zmarszczyłam brwi i skierowałam swoją pełną uwagę na Paula.
  - Okej – przeciągnął mężczyzna lekko zszokowany naszym wybuchem.
  Prawdę mówiąc, ja i Anna-Line kłóciłyśmy się stosunkowo często. Miałyśmy bardzo różne charaktery, które w krytycznych sytuacjach sprowadzały nas do bardzo poważnych sprzeczek. Ann już kilkanaście razy została zwolniona a po godzinie z powrotem zatrudniona. Oczywiście, potem nas to bawiło i wspólnie się śmiałyśmy, ale moją mamę nasze kłótnie przerażały i zawsze w takich momentach szła do sypialni i włączała głośno muzykę. Zazwyczaj były to moje piosenki, bo uważała, że mój śpiew ma na nas kojący wpływ.
  - Zaczynając od początku – westchnął Paul. – Wasza współpraca będzie trwała… ja wiem? Pół roku? – Zerknął w notatki. – Tak, co najmniej pół roku, dopóki cała sprawa z waszym związkiem nie ucichnie.  Za dwa dni zorganizujemy wam spotkanie, na którym oficjalnie zostaniecie parą. Zadbamy, aby w tym czasie pojawili się paparazzi i na pewno uwiecznili tę magiczną chwilę – uśmiechnął się zadziornie.
  - Ta, cieszę się niezmiernie – prychnęłam, a Harry zachichotał.
  Potem zerknął na zegarek i oficjalnie przemówił:
  - Trzeba się streszczać Haggins. Za jakieś pół godziny przyjdą chłopcy – postukał w zegarek na swoim nadgarstku.
  - Chłopcy? – Zmarszczyłam brwi przekrzywiając głowę. – Ann – zmrużyłam gniewnie oczy – czego mi nie mówisz?
  - To ty nie wiesz? – Kędzierzawy zaśmiał się cicho. – Wiesz… - udał zamyślonego. – Harry Styles – wskazał na siebie palcem, a ja momentalnie znieruchomiałam – i jeszcze…
  - O matko – zasłoniłam sobie usta dłonią. – No przecież… Jak ja mogłam cię nie poznać? – W oczach pojawiły mi się łzy, więc zamrugałam szybko pozbywając się ich.
  - Nie mów, że jesteś Directionerką – jęknął Paul załamując ręce.
  - Anna-Line Parker – warknęłam zaciskając dłonie w pięści – jeśli myślałaś, że się nie dowiem, to się pomyliłaś! – Wstałam gwałtownie, a kobieta złapała mnie za nadgarstek i spojrzała błagalnie w moje oczy.
  - Proszę się Candy, to wszystko dla twojego dobra. Obiecuję, że nawet nie będziesz się musiała z nim spotykać, przysięgam! – Złożyła dłonie jak do modlitwy.
  - Nie chcę nic mówić, ale ma udawać moją dziewczynę, więc to będzie troszeczkę trudne – mruknął Harry, gdy ja bardzo uważnie analizowałam słowa swojej menadżerki.
  - Zamknij się, Styles! – Krzyknęłyśmy równocześnie odwracając się w jego stronę. – Obiecujesz Ann? – Upewniłam się, łamiącym się głosem. – Przysięgasz?
  - Pewnie – uśmiechnęła się czule i przytuliła mnie, w najbardziej matczynym geście na jaki było ją stać.
  - Dwa lata, to masa czasu Ann… Już się prawie przyzwyczaiłam i to by było straszne, a wiesz, że… - zaczęłam mówić, ale przerwał mi Paul, który westchnął zniecierpliwiony. – Okej, potem o tym pogadamy – odchrząknęłam siadając na swoim miejscu.
  - Powracając do tematu – powiedziała Ann patrząc ostrzegawczo na swojego kolegę. – To nic trudnego, naprawdę. Na wasze e-maile wysłaliśmy już wiadomości, które zawierają najważniejsze informacje o waszym partnerze, jak to, że Christie jest uczulona na kurz, a Harry uwielbia koty. No wiecie, rzeczy, których nie dowiecie się o sobie z internetu.
  - W wiadomości zawarty jest też szczegółowy plan waszego pierwszego spotkania. Wasze wypowiedzi, które oczywiście możecie troszeczkę pozmieniać, żeby bardziej do was pasowały. - Skinęłam głową i zerknęłam nerwowo na zegarek Stylesa. Piętnaście minut. – Jeszcze dzisiaj powiadomimy was o dokładnym miejscu i godzinie spotkania, żebyście mieli chociaż jeden dzień na przygotowanie się i zapoznanie z materiałem, który wam przesłaliśmy. – Trzynaście minut.
  - Zgoda. – Spanikowana poderwałam się z fotela, przez co Harry, który opierał się o mnie, o mały włos nie spadł na podłogę. – Ann, idziemy już? – Złapałam z podłogi torbę i zarzuciłam ją na ramię.
  - Spokojnie skarbie – spojrzała na mnie z uspakajającym uśmiechem. – Jeszcze musisz tu podpisać. – Wskazała mi odpowiednie miejsce, a ja niemal odruchowo złożyłam swój podpis. Moja menadżerka zerknęła na niego i wywróciła oczami. Zerknęłam tam gdzie ona i zakryłam usta dłonią. Tam, gdzie powinien być mój „autograf”, widniało starannie napisane nazwisko osoby, o której tak uparcie nie chciałam myśleć.
  - Przepraszam – szepnęłam, a Ann tylko skinęła głową i wyjęła drugi, czysty egzemplarz umowy.
  - Nic się nie stało – powiedziała, gdy spostrzegła, że zauważyłam zaniepokojone i zdziwione spojrzenia Paula i Harry’ego.
~*~
  Kiedy zadzwonił budzik, niemal odruchowo go wyłączyłam i ponownie zanurzyłam się pod ciepłą kołdrą. Po chwili jednak zerwałam się z łóżka jak oparzona i zabierając z kanapy przygotowane wczoraj rzeczy pognałam do łazienki.
  Wzięłam szybki, letni prysznic i związałam włosy z niechlujnego koka na czubku głowy. Po umyciu zębów założyłam nowy, czarny kostium kąpielowy, a na to krótkie, dżinsowe spodenki i białą, męską koszulę, którą wpuściłam w szorty. Była o numer za duża, dlatego podwinęłam rękawy do łokci i zadowolona wyszłam z powrotem do pokoju. Z walizki wyjęłam czarne japonki na koturnie i wsunęłam w nie stopy. Do torby plażowej, którą zarzuciłam na ramię, włożyłam między innymi telefon, kartę hotelową, paczkę chusteczek, gumy do żucia i inne, niezbędne do plażowania, rzeczy. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne i wyszłam z hotelu.
  Na zegarze w holu sprawdziłam godzinę i spanikowana szybko zamówiłam taksówkę na plażę. W trakcie jazdy wysłałam do swojej menadżerki wiadomość, żeby się nie martwiła, bo już jadę. Ann niemal od razu do mnie oddzwoniła, dlatego westchnęłam zdenerwowana i odebrałam.
  - Gdzie ty jesteś?
  - Aktualnie w taksówce. Spokojnie, będę na czas.
  - Mam nadzieję. – Usłyszałam jak mówi coś do kogoś rozdrażniona, ale nie rozumiałam dokładnie co, bo najprawdopodobniej zasłoniła mikrofon ręką. – Paula i Harry’ego jeszcze nie ma. Powiedzieli, że się spóźnioną, bo są straszne korki przy plaży.
  Zmarszczyłam brwi zdziwiona i śmiejąc się zapytałam: - Jak to korki przy plaży? To co, Madonna promuje nowe bikini?
  - Nie do końca, jednak coś w tym stylu… Rozpuściłam plotkę, że Miley Cyrus i jej chłopak Liam się tam wybrali, bo on zamierza się jej oświadczyć.
  - Ale wiesz, że ona już z nim nie jest, prawda? – Upewniłam się, kręcąc z politowaniem głową.
  - Dlatego ta plotka jest jeszcze bardziej pikantna – głos Anna-Line brzmiał jakby chciała powiedzieć „no przecież to oczywiste, nie?”.
  - Dobra, ja już dojeżdżam, będę za trzy minuty. - Rozłączyłam się i schowałam komórkę do torby.
  Bardzo miły kierowca wysadził mnie przy samym wejściu, za co szczerze mu podziękowałam i uraczyłam sporym napiwkiem. On tylko mrugnął i polecił się na przyszłość, a ja pokiwałam głową i skierowałam się w stronę leżącej na jednym z leżaków Ann.
  Dotknęłam delikatnie jej rozgrzanego ramienia, a ona leniwie uchyliła jedną powiekę i zmierzyła mnie spojrzeniem.
  - Całkiem nieźle wyglądasz. Zupełnie jakbyś szła na randkę, o czymś nie wiem? – Uniosła kpiąco jeden kącik ust.
  Nienawidziłam tego gestu, jednak przez nasze częste kontakty sama zaczęłam go przejmować.
  - Nie bądź taka ironiczna, bo Paul cię nie zechce – prychnęłam rozglądając się dookoła. Dostrzegłam dwie męskie sylwetki, które powoli się do nas zbliżały żywo o czymś dyskutując. – O proszę – klasnęłam w dłonie z szerokim uśmiechem – o wilku mowa, a wilk tu!
  - Przestań Christine – zganiła mnie kobieta zsuwając swoje okulary przeciwsłoneczne na czubek nosa i uważnie zlustrowała okolicę jednym ze swoich groźnych spojrzeń. – No nareszcie – powiedziała, gdy chłopcy przysiedli się na piasku obok nas. – Ile można czekać? Myślałam, że tu korzenie zapuszczę…
  - Nie przejmujcie się – przerwałam jej ze śmiechem. – Ja też dopiero przyjechałam. Ta skwarka pewnie siedzi tu od rana i zabiera wszystkim słońce – machnęłam ręką, a Harry wyszczerzył w uśmiechu swoje białe zęby.
  Usiadłam obok niego, widząc jak paparazzi  powoli zaczynają dostrzegać naszą czwórkę.
  - Czy oni na pewno powinni was tu widzieć? – Zapytał chłopak naszych menadżerów.
  - Ja tam się stąd nie ruszam – oznajmiła wszystkim Ann i rozsmarowała na odsłoniętych nogach kolejną warstwę kremu do opalania.
  - Co nam szkodzi pospędzać razem trochę czasu. – Paul wzruszył ramionami i położył się na leżaku obok swojej koleżanki wsuwając na nos okulary przeciwsłoneczne.
  Popatrzyliśmy na siebie ze Stylesem i niemal w tej samej chwili pokręciliśmy głowami. Chyba żadne z nas nie miało ochoty na towarzystwo naszych menadżerów.
  - To co najpierw Haroldzie? – Przekrzywiłam głowę wpatrując się w niego.
  - Ja tam bym skorzystał ze słońca, dlatego proponuję kąpiel – jeszcze nie skończył mówić, a już ściągał z siebie biały podkoszulek zostając w samych hawajkach.
  Podał mi rękę pomagając wstać, a ja rozebrałam się do samego bikini i schowałam ubrania do torby plażowej żeby nie zastać w nich kilograma piasku jak wrócimy.
  - Mam nadzieję, że wziąłeś jakiś ręcznik – mruknęłam będąc w wodzie już po kolana.
  - No co ty – roześmiał się – zdam się na słońce.
  Uniosłam kpiąco brwi delikatnie się uśmiechając i zanurzyłam się w ciepłej, morskiej wodzie aż do ramion. Po chwili stanęłam prosto i przymknęłam oczy rozkładając ręce na boki. Poczułam na brzuchu czyjeś zimne ręce, więc pisnęłam głośno otwierając szeroko oczy z przerażenia.
  Ujrzałam przed sobą wyraźnie rozbawionego Harry’ego, który zagryzał wargę powstrzymując śmiech.
  - Bardzo śmieszne – burknęłam krzyżując ramiona na piersiach. – Tak bardzo, że aż wcale.
  Chłopak wywrócił oczami i przytulił mnie mocno. Zadrżałam, czując jak jego zimne ciało ociera się o moje.
  - Aleś ty gorąca – szepnął mi na ucho, a ja zachichotałam. Ten tekst był tak głupi, że aż śmieszny. – No co? Ja próbuję cię podrywać, a ty nic.
  Oderwałam się od niego i zerknęłam do góry – w jego zielone, duże oczy.
  - Ale wiesz, że nie musisz mnie podrywać, nie? – Przekrzywiłam głowę. – I tak już prawie jestem twoją dziewczyną.
  - Tak – prychnął i ponownie wywrócił oczami. Jakby był od tego uzależniony. – Ale co z tego, skoro nawet cię nie znam? – Jego smutny wzrok mnie rozczulił.
  Wtuliłam się w niego mocno, chcąc go w jakikolwiek sposób pocieszyć. Chyba trochę podziałało, bo kiedy się ode mnie oderwał był już całkiem normalnym Stylesem. Poklepałam go po włosach usatysfakcjonowana, a potem potargałam je delikatnie. Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a ja zaśmiałam się i uciekłam z wody. Harry sarknął i pokręcił głową, na powrót układając swoją idealną fryzurkę i zaczął mnie gonić, jakbyśmy byli małymi dziećmi.
  Opadłam na jeden w wolnych leżaków śmiejąc się głośno. Zaraz obok mnie wepchnął się kędzierzawy, niemal zwalając mnie na gorący piasek.
  - Zaraz idziemy na spacer – mruknęłam. – Tylko trochę się wysuszymy, okej?
  Usłyszałam niemrawy pomruk zgody, dlatego odgarnęłam z oczu kilka kosmyków włosów i przymknęłam oczy.
  - Nasmarować cię kremikiem?
  Zaśmiałam się cicho i pokręciłam przecząco głową. Chłopak objął mnie ramieniem, a ja uchyliłam jedno oko, patrząc na niego podejrzliwie.
  - No przecież cię nie zgwałcę – powiedział, jakby się bronił. – A przynajmniej nie tutaj, wiesz – poruszył brwiami – za dużo ludzi i w ogóle.
  - Jesteś zboczony. Zupełnie zboczony – podsumowałam z powrotem zamykając oczy i przytulając się do niego.
Coś błysnęło, więc otworzyłam szybko oczy i zdążyłam zauważyć, jak jeden z paparazzi chowa się za drzewem trzymając w rękach aparat. 


Los Angeles, 30.06.12
Kochany L!
  Co ja Ci mogę powiedzieć? Jutro spotykam się na plaży z Harry’m. To tam oficjalnie staniemy się parą. Mam co do tego wszystkiego mieszane uczucia. Wiem, że on nie może Wam nic powiedzieć, bo stalibyśmy się mniej wiarygodni w udawaniu tego całego związku. Mam cichą nadzieję, że sam się dowiesz… oraz, że nas zrozumiesz.
  Oh, jestem tak strasznie zagubiona! Nie wiem zupełnie co robić. Nie chcę Cię teraz spotykać, nie po tylu latach. To by było straszne, chyba pękłoby mi serce. Widzieć cię takiego szczęśliwego z nimi i wiedzieć, że zapewne przez te dwa lata ani razu w Twojej głowie nie pojawiło się moje imię.
Wiesz, że straszliwie tęsknię, prawda? I mam nadzieję, że rozumiesz, że nie umiałabym znowu być Twoją najlepszą przyjaciółką. Czuję, że Ty postąpiłbyś tak samo, że Twoje serce płakałoby po moim odejściu równie mocno, jak moje gdy mnie zostawiłeś.
  Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś byłaby możliwość zobaczenia Cię na żywo. Wiedziałam, że szanse wzrosną, gdy wrócę z rodzicami do Doncaster, ale nie sądziłam, że stanie się to tak szybko.
  Muszę to wszystko jeszcze raz przemyśleć, rozumiesz?
Na zawsze Twoja – C.C.H.

1 komentarz:

  1. Wow ! Ale słodko ! Nie wiem dlaczego, ale mam nadzieję, że wyjdzie z tego co więcej. Mam sentyment do Harry'ego ;) Nie będę się rozpisywać, bo nie jestem dzisiaj zbyt wylewna :p Czekam na ciąg dalszy <33

    http://po-obu-stronach-lustra-1d.blogspot.com/
    http://pain-and-love-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń