Doncaster,
23.07.2010 r.
Kochany
L!
To
mój pierwszy list do Ciebie… Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co robić, co tu
napisać. Może zacznę od początku.
Tak
bardzo się cieszę widząc, jaki jesteś z nimi
szczęśliwy. Może to głupie, nieco masochistyczne, bo w końcu, jakby nie
patrzeć, sprawiłeś mi ból. Odszedłeś.
Wczoraj do Ciebie zadzwoniłam, bo Twoja mama mówiła, że o
mnie pytałeś. To dziwne, że nie odebrałeś żadnego z moich 238 połączeń.
Przemknęło mi przez myśl, że może pytałeś z czystej grzeczności, bo już nic Cię
nie obchodzę. A może po prostu Jey skłamała…
To dobrze, że znalazłeś sobie tam nowych przyjaciół. Wiem,
że nikt nie będzie wstanie zrozumieć Cię, ani pokochać, tak jak ja, ale to
dobrze. Jesteś moim przyjacielem, prawda? Nie sądzę, żebym była w stanie to
wszystko zapomnieć, tak szybko jak Ty. Bo zapomniałeś, prawda? To chyba jedyne
logiczne wytłumaczenie Twojego zachowania.
Wiesz, że oglądałam wszystkie Twoje występy? Cieszyłam się
razem z Tobą i płakałam razem z Tobą. Ale skąd możesz to wiedzieć? Przecież już
Cię z nami nie ma. Zupełnie jakbyś umarł. Tak po prostu, z dnia na dzień. Wiem,
że to egoistyczne, jednak chyba lepiej, żebyś już umarł. Tak, to oglądam Cię z
nimi i płaczę. Bo wiem, że już nigdy nie
będziesz mój…
Tylko Twoja – C.C.H.
Ciekawie się zaczyna. Chwilę potrwało aż ogarnęłam o co chodzi, ale bardzo mi się podoba. Serio i zdecydowanie czekam na ciąg dalszy tej historii.http://alice-louis-sophie-withroadofthemusic.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń