Och, Ian, gdybyś ty tylko wiedział, jak
bardzo ona na ciebie nie zasługuje,
westchnęłam, skrycie wierząc, że aktor usłyszy moje mentalne wołanie i
przystanie flirtować z dziewczyną swojego brata. Według mnie to od razu było
oczywiste, że Elena po odejściu Stefana zacznie przystawiać się do jego brata.
Okej,
może odrobina wyjaśnienia.
Właśnie
nadrabiałam „Pamiętniki Wampirów” i byłam
mniej więcej w połowie trzeciego sezonu. Damon właśnie całował Elenę, a ja
pragnęłam być na jej miejscu. Prawdopodobnie jak większość fanek serialu. Nie
żebym była jakoś chora, że pragnę czegoś, co nieosiągalne. Co to, to nie. Po
prostu uważałam, że pomarzyć wolno każdemu.
-
Kocham, kocham, kocham! – wykrzyknęła Iris, wyrzucając ręce w powietrze i z
głośnym westchnieniem zadowolenia położyła się na łóżko.
Mała
anegdotka. Iris Black była moja bardzo dobra koleżanka i równocześnie sąsiadka.
Zawsze, jak przyjeżdżałam do Holmes Chapel, urządzałyśmy sobie babskie wieczory
filmowe z romansidłami, popcornem i colą. Ewentualnie dodatkowo dużą pizzą z
podwójnym serem.
- Iris,
daj spokój. On tylko… O, mamusiu – jęknęłam głośno i mimowolnie oblizałam usta.
– Kiedy on się zrobił taki seksowny?
-
Zgaduję… - dziewczyna uniosła długi, szczupły palec i postukała się w prawą
skroń. – Pewnie kiedy pocałował Elenę, głupolu – uderzyła mnie poduszką.
- Hej!
Zaśmiałam
się głośno i oddałam jej jaśkiem z motywem brytyjskiej flagi. No i, jak to u
nas często bywa, rozpoczęła się zażarta wojna na poduszki.
Biegałyśmy
po całym domu, rzucając się latającymi dookoła piórami i robiąc głupie miny do
robionych w między czasie zdjęć. Oczywiście darłyśmy się też wniebogłosy
udając, że śpiewamy. Żadna z nas nie miała anielskiego głosu, więc raczej
brzmiałyśmy jak wilkołaki wyjące do księżyca.
Nie
wiem więc, jakim cudem przedarł się przez to dźwięk dzwonka do drzwi. Wiem za
to, jak bardzo zaskoczona była mina chłopaka od pizzy, gdy ujrzał mnie pokrytą
pierzem z poduszki oraz z rozczochranymi włosami i dezodorantem w ręku (to był
taki prowizoryczny mikrofon).
- Hej,
ile płacimy?
Witając
się z zaskoczonym dostawcą, starałam się usilnie opanować wybuch śmiechu.
Szatyn
przyjrzał mi się przekrzywiając głową i otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Po
chwili jednak je zamknął i zamyślił się.
Wskazał
na mnie palcem i oblizał usta.
-
Jesteś Christie Haimitch, zgadza się? Ta dziewczyna z YouTuba? – zapytał, a ja
uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową.
- Fan?
– Upewniłam się, odbierając od niego gorące od spodu pudełko.
Przekazałam
je rozradowanej Iris, która zaniosła nasz posiłek do kuchni, nucąc głośno „Girl
On Fire” Alicii Keys. To piosenka, która leciała w radiu, kiedy po raz pierwszy
ze sobą rozmawiałyśmy. Do dziś była naszą ulubioną.
- Tak
jakby – wzruszył ramionami. – Uważam, że masz świetny głos, a moja siostra
pisze opowiadanie z tobą i Justinem Bieberem w rolach głównych – podrapał się w
kark.
-
Uważam, że to całkiem urocze – zaśmiałam się wyjmując z torebki portfel.
Wyjęłam trzydzieści dolarów i wręczyłam chłopakowi. – Reszty nie trzeba i
pozdrów siostrę – pomachałam mu.
Kiedy
byłam w połowie drogi do kuchni ponownie rozbrzmiał dzwonek. Zmarszczyłam brwi
i otworzyłam drzwi. Na progu stał, cały czerwony, chłopak od pizzy.
-
Słuchaj, czy mógłbym… No, wiesz… Bo siostra tak na słowo, to… - jąkał się,
patrząc na swoje buty.
Zagryzłam
wargę powstrzymując śmiech i skinęłam głową. Znalazłam czystą kartkę i długopis
i naskrobałam swój podpis.
- Jak
ona ma na imię?
- May –
wydukał z trudem, a ja dopisałam jeszcze pozdrowienia i postawiłam niewielkie
serduszko na koniec. – Dzięki – uśmiechnął się do mnie.
- Nie
ma sprawy – skinęłam głową i poszłam do kuchni jeść.
~*~
- Hej,
Christie!
Odwróciłam
wzrok od patelni i spojrzałam na dziewczynę, która siedziała na blacie machając
nogami. Uniosłam brwi i zamieszałam cebulę na patelni. Potem, nieco
niezgrabnie, wbiłam pięć jajek i posoliłam.
- Może
pójdziemy dzisiaj na zakupy?
Odgarnęła
na lewe ramie swoje długie blond włosy i spojrzała na mnie zaciekawiona.
Wiedziałam,
że już wczoraj chciała mi to zaproponować, jednak byłam wykończona po
wielogodzinnej podróży, a, gdy już doprowadziłam się do stanu używalności,
sklepy dawno zamknęli.
- Ale
najpierw – wskazałam na nią drewnianą łyżką, którą mieszałam nasza jajecznicę –
zjemy śniadanie, bo umieram z głodu.
- Umowa
stoi – potargała moje, i tak skołtunione, włosy i zeskoczyła z blatu. – Daj to,
dokończę. Idź się troszeczkę ogarnij.
Pokiwałam
głową i szybko przemknęłam do sypialni. Z nierozpakowanej walizki wyjęłam
jasnoróżowe dżinsy, niebieski sweterek i czystą bieliznę. Poszłam do łazienki,
gdzie rozczesałam włosy, umyłam zęby i ubrałam się, poganiana przez Iris.
Pokręciłam głową, widząc śniadanie udekorowane szczypiorkiem i wywróciłam
oczami.
Dziewczyna
miała dar projektowania, ale zawsze jakoś się tego wypierała. Uważała, że to po
prostu zajęcie na deszczowe wieczory i nie zamierzała podejmować żadnych kursów
w tym kierunku.
Zjadłyśmy
najszybciej jak się dało i posprzątałyśmy dom, po wczorajszym piżama party.
Założyłam jeszcze niebieskie szpilki i wzięłam swoją brązową torebkę, do której
zapakowałam telefon, portfel i paczkę chusteczek. Uśmiechnęłam się do blondynki
zachęcająco, a ona pospiesznie wsunęła stopy w czarne, krótkie conversy.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do mojego nowego auta – czerwonego BMW, z którego
byłam niebywale dumna.
- Co
najpierw? – Zapytałam odpalając silnik. – Jedzenie, czy nowe ubrania?
-
Zdecydowanie ubrania – powiedziała, gdy przewidując jej odpowiedź wyjechałam na
drogę prowadzącą do centrum handlowego.
~*~
Pakowałam
walizkę. Po raz kolejny. Właściwie, niedawno ją rozpakowałam – przedwczoraj.
Zdążyłam ponownie zżyć się ze starym życiem i moim pokojem w domu rodziców w
Holmes Chapel.
Na mój
gust, zdecydowanie za dużo podróżowałam. Wcale nie chciałam rozwijać kariery,
ani mieć masy fanów. Rozdawanie autografów było nie dla mnie, a tłumy
piszczących na mój widok ludzi przerażały mnie jak nic innego. Ale moim
marzeniem było śpiewać dla większej publiczności niż mama i tata, ewentualnie
jeszcze ciocia Margaret, kiedy ma wolne i przyjeżdża do Holmes Chapel.
Droga z
Doncaster jednak nie jest łatwa, dlatego starzy przyjaciele bardzo rzadko nas
odwiedzali. Nie mówiąc już o pozostawionej tam rodzinie, którą tata nigdy nie
miał dobrego kontaktu.
Rodzice
często kłócili się ze swoimi krewnymi i nie miało znaczenia czy to ich
dziadkowie, rodzice, czy kuzyni. Doprowadzało mnie to do szału, ale co ja
mogłam zrobić skoro takie spory toczyły się w mojej rodzinie od pokoleń? Tata
namiętnie kłócił się ze swoją teściową, aż w końcu ta sprzysięgła resztę
rodziny od strony mamy i już nigdy się u nas nie pojawili, mimo że mieszkaliśmy
jakieś dwie przecznice od nich. Rodzice ojca nie pozostawali nam dłużni i
obrazili się na moją mamę, ciągnąc za sobą wszelkich kuzynów swojego syna i
urywając kontakt. Jedynie ciocia Maggi zachowała odrobinę zdrowego rozsądku i
zakopała topór wojenny z moją rodzicielką.
- Hej,
skarbie. – Mama usiadła na łóżku tuż obok mojej walizki. – Jak się trzymasz?
-
Wszystko dobrze. Daję radę. – Uśmiechnęłam się do niej szeroko, chociaż
zupełnie nieszczerze i zapięłam kosmetyczkę. – Wiesz, LA czeka na nową gwiazdę,
te sprawy… – Pomachałam rękami tak, jak to robiła Ann, moja menadżerka.
- Tylko
dlaczego tą gwiazdą musi być moja mała córeczka, hm?
Delikatne
ramiona mamy przygarnęły mnie do jej ciała, a ja wtuliłam się w nie, jak za
starych czasów. Jak zwykle pachniała wanilią i babeczkami. Te zapachy
przypominały mi dzieciństwo i gotowanie wspólnie z rodzicami.
Pogładziłam
rodzicielkę po plecach czując, jak jej drżący, urywany oddech muska moją szyję.
Potem skapnęło na nią kilka ciepłych łez, a moim ciałem mimowolnie wstrząsnęły
spazmy gwałtownego szlochu.
-
Jeszcze nigdy nie przyjechałaś do nas na tak krótko. Bardzo za tobę tęsknimy,
Candy…
- Ja za
wami też, mamusiu – wyszeptałam i wytarłam nos chusteczką, odsuwając się od
kobiety. – Ale wiesz, że dzięki temu może wreszcie staniemy na nogi i nie
będziesz musiała pracować. Otworzysz własną piekarnię, tak jak zawsze marzyłaś
– pocieszyłam ją.
-
Akurat teraz moim marzeniem jest odzyskać moją małą córeczkę i mieć ją zawsze
przy sobie – powiedziała patrząc na mnie ze smutnym uśmiechem i pomogła mi się
pakować. – Tata bardzo cię przeprasza, że się z tobą nie pożegna.
Pokiwałam
głową ze zrozumieniem.
- Wiesz, że ma dużo pracy w
szpitalu, skarbie. Wezwali go na operację, jakiś chłopak miał wypadek kiedy
wracał do domu z lotniska. Ojciec mówi, że to jakaś szycha i dostanie za to
grubą forsę – przy dwóch ostatnich słowach mama poruszyła palcami imitując
cudzysłów i trąciła mnie biodrem. – To nic poważnego, ale nie wiedzieć czemu chłopak
chciał, żeby to był akurat twój tata – zmarszczyła brwi.
- Nie
ma sprawy… Tylko – zawahałam się i odchrząknęłam – ucałuj go ode mnie, dobrze?
Postawiłam
zapiętą walizkę na ziemi i oblizałam spierzchnięte od płaczu usta.
-
Dobrze – skinęła głową.
Wzięłam
ją za rękę i razem poszłyśmy do drzwi. Kółka od mojego bagażu ślizgały się po
wypolerowanych na błysk panelach powodując nieprzyjemny dźwięk. Przy drzwiach
ostatni raz uściskałam mamę i wyszłam na zewnątrz.
-
Skarbie – zatrzymała mnie jeszcze łapiąc za nadgarstek. – Jak już będziesz za
dwa tygodnie wracać, to nie kupuj biletu do Holmes Chapel – uśmiechnęła się
smutno – za tydzień wracamy z tatą do Doncaster i chcielibyśmy, żebyś pojechała
tam z nami…
Holmes Chapel, 15.06.2012r
Kochany L!
Kiedy moje życie już do końca straciło sens? Na to pytanie nie potrafię sobie odpowiedzieć. Rodzice chcą wracać do domu, do Doncaster. Ale wiesz, to nie jest takie całkiem proste. Tu, w Holmes Chapel, jest moje życie. Od dwóch lat to mój dom, gdzie nic nie przypomina mi o Tobie.
Iris mnie pociesza mówiąc, że przecież moje życie nie może się tak do końca rozsypać. Dzisiaj zaskoczyła mnie swoją błyskotliwością, bo powiedziała, że i tak prawie nie ma mnie w domu. Czy mogę ją uważać za swoją przyjaciółkę? Tylko ona tak ciepło mnie wita, gdy wracam po wielu tygodniach nieobecności.
Wiesz, nareszcie zdałam sobie sprawę, że życie gwiazdy jest zupełnie inne niż mi się wydawało.
Czy naprawdę tak dobrze dogadujesz się z chłopakami, jak wszystkim się wydaje? Czy w tym całym zamieszaniu pozostałeś jeszcze sobą? Mi się to ledwo udaje, a Ty zawsze byłeś taki wrażliwy… Czy czasem jeszcze o mnie myślisz? Czy jesteś teraz szczęśliwy?
Właśnie siedzę na lotnisku i czekam na samolot. Mam nadzieję, że kiedyś odzwyczaję się od traktowania tego jako coś normalnego. Wiesz przecież, że nienawidzę samolotów.
Twoja na zawsze – C.C.H.